- Długo decydowałam się na udział w tej pielgrzymce - mówi Iwona Migalska. - Kiedy teraz ks. Maciek Kornecki zaprosił nas, parafian ze Starego Bielska do wędrówki, stwierdziłam: nie mam nic do stracenia, idę. Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!
Wciąż mają w pamięci wieczory w schroniskach - z gitarą i piosenką turystyczną, malownicze wschody i zachody słońca na szczytach, dające w kość górskie podejścia, nieraz w deszczu i we mgle. Ale już czekają na kolejną wyprawę! 21 piechurów z Bielska-Białej wędrowało górami do sanktuarium maryjnego w Ludźmierzu.
Odważni, waleczni, wytrwali - mówi o nich zdecydowanie ks. Maciej Kornecki, do niedawna wikary w Starym Bielsku, (dziś pracuje w parafii św. Macieja w Andrychowie) i ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR. Przed siedmioma laty zaproponował grupie młodzieży "królewską wyprawę" - górską pielgrzymkę z Bielska-Białej, przez sanktuarium Królowej Beskidów w Szczyrku na Górce do Ludźmierza - do Królowej Podhala.
Ks. Maciej Kornecki po raz siódmy zorganizował wyprawę górską do Ludźmierza
Katarzyna Czampiel
Nie są grupą hermetyczną. Co roku może dołączyć każdy, kto jest gotów na sześciodniowy wysiłek. Ramię w ramię idą gimnazjaliści, licealiści, studenci, młodzi, którzy już pracują. Zaczynają najczęściej jako grupa mniej lub bardziej znających się osób, a u celu są wypróbowaną w trudach ekipą, w której każdy może liczyć na innych.
Przez sześć lat trasa się nie zmieniała: wędrowali przez Szyndzielnię do Szczyrku i dalej, trawersując Skrzyczne, przez Beskid Żywiecki - Glinne, Rysiankę, Halę Miziową, Markowe Szczawiny pod Babią Górą, Podwilk - do celu, do Gaździny Podhala w Ludźmierzu. Jednak rok temu uczestnicy pielgrzymki zasugerowali zmianę trasy. Piechurzy pokonali więc najpierw
W tym roku grupa liczyła 21 osób. Wraz z nimi i ks. Maciejem wędrował także ks. Marek Śladowski z archidiecezji krakowskiej, który będąc również ratownikiem GOPR służył wielką pomocą organizatorowi wypraw.
Razem pokonywali wszelkie trudności
Katarzyna Czampiel
"Weteranem" wypraw jest Kamil Bierski, który uczestniczył w każdej górskiej pielgrzymce. - Udział w tej pielgrzymce jest dla mnie tak logiczny i oczywisty jak mało co. Bez tego nie da się żyć - uśmiecha się Kamil. - To było wyzwanie. Wysiłek nieporównywalny z poprzednią trasą. Trzeba było bardziej spokornieć. Codziennie pokonywaliśmy kilka, a nawet kilkanaście godzin w trasie. Najbardziej wymagający był dla mnie dzień, w którym szliśmy na Turbacz. Dwanaście godzin wędrówki… Najpiękniejszy dzień? Ten, w którym po ciężkim dniu doszliśmy do bazy namiotowej na Lubaniu. Nocleg tam był najpiękniejszym noclegiem na świecie. Czekała na nas jeszcze jedna nagroda - piękny widok ze stojącej tam wysokiej wieży.
Radość w pięknie krajobrazów towarzyszyła im przez całe 115 km
Katarzyna Czampiel
Po raz drugi z ekipą wyruszyła Natalia Piątek, do czerwca gimnazjalistka KTK, dziś uczennica VIII LO w Bielsku-Białej. - Nawet jeśli przez ten cały rok, nie mieliśmy okazji się spotkać, to w chwili kiedy się znowu zobaczyliśmy, wszystko odżyło – opowiada Natalia. – I wtedy sobie uświadomiłam jak tęskniłam za tym "resetem", rozpoczęciem wielu spraw od nowa; za tą rodzinną atmosferą, czasem, kiedy jestem sam na sam ze sobą, z Panem Bogiem, z naturą i jej pięknem, ale i ze wspaniałymi ludźmi, którzy są wsparciem zawsze, a szczególnie wtedy, kiedy nam najtrudniej.
I radość u celu w Ludźmierzu
Katarzyna Czampiel
Iwona Migalska wędrowała z grupa po raz pierwszy: - Długo decydowałam się na udział w tej pielgrzymce. Najpierw przeszkodą była nieśmiałość, potem różne sprawy zdrowotne. Jednak kiedy co roku czytałam wypowiedzi młodych uczestników, pragnienie wędrowania z tą grupą było coraz większe. Kiedy teraz ks. Maciek zaprosił nas, parafian ze Starego Bielska do udziału, stwierdziłam: nie mam nic do stracenia, idę! Żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej!
Iwona studia ma już jakiś czas za sobą, pracuje. Mówi, że chyba była najstarszą wiekowo uczestniczką wyprawy. - Ale ci młodsi młodzi w żaden sposób nie dawali mi odczuć tej różnicy. Urzekła mnie ich pasja, otwartość, życzliwość, przyjazne gesty. Choć było ciężko, każdy dzień był dla mnie piękny. A zachodów słońca - zwłaszcza tego na Turbaczu - na pewno nie zapomnę!
Wyprawę udało się zorganizować także dzięki pomocy parafian ze Starego Bielska, GOPR-owców i grona dobroczyńców.
Pełną wersję tekstu znajdziecie w papierowym wydaniu "Gościa Bielsko-Żywieckiego" na niedzielę 24 września.