Czego biskup Piotr Greger nauczył się od swojej mamy i swojego taty? Tym m.in. dzielił się z uczestnikami 10. Diecezjalnej Pielgrzymka Rodzin do Kalwarii Zebrzydowskiej, której towarzyszyło hasło: "Czas dla rodziny".
Świadectwo biskupa Piotra Gregera, wygłoszone na pielgrzymce rodzin w Kalwarii:
Mam potrzebę serca, aby w tym szczególnym miejscu podziękować Bogu za to, że dał mi łaskę przyjścia na świat, wzrastania i dojrzewania w kochającej się rodzinie.
Ta miłość miała wiele twarzy, nigdy nie była żadną formą pobłażania czy przymykania oka na popełnione zło. Rodzice kochając, stawiali wymagania. Zwłaszcza mama uczyła nas (także moją młodszą siostrę) obowiązkowości. Był jasno ustawiony porządek, z którym nikt nie dyskutował: najpierw obowiązki, a później wszystko inne; najpierw szkoła i to, czego ona wymaga od ucznia, a potem dopiero zainteresowania czy pasje. Dziś wiem, że było to podyktowane troską rodziców o wychowanie syna i córki. Oni doskonale zdawali sobie sprawę z tego, co jest słuszne i skuteczne (sami tego doświadczali), dlatego chcieli za wszelką cenę uniknąć sytuacji, w których ich dzieci będą powtarzały te same błędy. W tym była ogromna życiowa mądrość, to było budowanie na trwałych fundamentach życia.
Zaś ojciec nauczył mnie odpowiedzialności za słowo. Pamiętam, że kiedyś coś komuś obiecałem (nie była to jakaś wielka sprawa) i ta osoba zaczęła się w tej kwestii dopytywać. Ojciec dowiedział się o tym, zapytał o co chodzi i rozpoczął przekonywać, że tak nie można. Do dziś pamiętam jego zmartwioną twarz i słowa: „Pamiętaj do końca życia: jeżeli komuś cokolwiek obiecasz, to musisz to zrobić, trzeba słowa dotrzymać, nawet wtedy, kiedy będziesz musiał na tym stracić”. To zdanie ma w sobie solidną dawkę brania odpowiedzialności za to, co się mówi, deklaruje, obiecuje, o czym się kogoś zapewnia.
Rodzice bardzo dbali o trwałość tradycji, nie tylko religijnych. Wielką wagę przywiązywali do świętowania uroczystości rodzinnych, osobistych (urodziny, imieniny, rocznice), w przygotowanie tych wydarzeń wkładali całe siły i umiejętności, zwracali uwagę na najdrobniejsze szczegóły. Uczyli nas wzajemnego szacunku do siebie (jak mieli inne zdanie czy pomysł na cokolwiek nigdy nie podnosili głosu, nikt na nikogo nie krzyczał i nie wyrażał swojej złości, wtedy przechodzili na język niemiecki). W ten sposób uczyli także szacunku w relacjach rodzeństwa.
To jest bogactwo rodziny.