Dziś ruszyła zbiórka podpisów pod obywatelskim projektem ustawy, wykreślającej z polskiego prawa możliwość aborcji dzieci chorych i niepełnosprawnych. Mówi liderka akcji „Zatrzymaj aborcję” Kaja Godek.
Jarosław Dudała: Czy wierzy pani, że tym razem się uda?
Kaja Godek: Tak, wierzę.
Po pierwsze dlatego, że widać, jak ta sprawa nabrzmiała w społeczeństwie.
Po drugie, teraz jest dobry moment, żeby to zrobić. To wynika nawet z kalendarza: to ostatni moment, bo jeśli zaczęlibyśmy za kilka miesięcy, to finał wypadłby w okresie kolejnej kampanii wyborczej i trudno byłoby o pozytywne zmiany.
Po trzecie, proponowana zmiana jest niewielka, ale ratuje wiele dzieci. Chodzi o to, żeby pomóc konkretnemu człowiekowi. Wykreślamy z ustawy jeden punkt, ale ten decydujący o 95-96 proc. przypadków legalnej aborcji w Polsce.
Czego teraz potrzeba najbardziej?
Podpisów. Czyli jasnych deklaracji, że to musi być załatwione - i to zrobione jeszcze w tej kadencji. Nie bez powodu wyborcy wysłali skrajną lewicę poza parlament. To my obywatele daliśmy posłom władzę i oni ją sprawują w naszym imieniu.
Ile podpisów chcecie zebrać?
Im więcej, tym lepiej. Jest bardzo duże poruszenie. Ludzie chcą się podpisywać, bo to jest projekt, który ma realne szanse na sukces.
Jeśli ktoś myśli, że już się podpisywał raz czy dwa pod podobnymi projektami, to niech się koniecznie podpisze raz jeszcze. Ta chwila, którą straci na podpisywanie to realna pomoc wobec nienarodzonych dzieci, warto ją poświęcić. Mandat społeczny dla projektu to bardzo silny argument w Sejmie.
Kiedy finał akcji?
Zbiórka zakończy się z końcem listopada. A Sejm będzie miał - zgodnie z prawem - trzy miesiące na zajęcie się sprawą. Patrząc realnie, decyzja zapadnie w styczniu lub w lutym przyszłego roku.
Przeczytaj też: "Zatrzymaj aborcję" - dziś rusza zbiórka podpisów