Hebe to Syryjska dziewczynka, która 4 lata temu, podczas bombardowania Aleppo, straciła obie nogi. Bomba wpadła wtedy do pokoju, w którym się bawiła. Teraz Polska Misja Medyczna chce sfinansować protezy dla niej i 10 innych dzieci.
Jakiś czas temu PMM brała pod uwagę leczenie tych dzieci w Polsce, m.in. w Krakowie, ale ostatecznie nie jest to możliwe.
- Czekamy na odpowiedź z kancelarii premier Beaty Szydło, ponieważ wystąpiliśmy z prośbą o przekazanie pieniędzy z budżetu państwa na niesienie pomocy medycznej poza granicami naszego kraju. W wielu sytuacjach takie fundusze były uruchamiane, więc jesteśmy dobrej myśli, że i tym razem się uda. Niezależnie od tego, rozpoczynamy też zbiórkę publiczną na ten cel. Im więcej pieniędzy dostaniemy i uda się zebrać, tym większej liczbie dzieci pomożemy - tłumaczy Małgorzata Olasińska-Chart z Polskiej Misji Medycznej.
Sęk w tym, że wojna w Syrii okaleczyła do tej pory aż 260 tys. dzieci. Wszystkim pomóc się nie da, jednak PMM stara się dotrzeć do tych, które znajdują się w najbardziej dramatycznej sytuacji. Takich, jak 11-letnia Hebe. Gdy zaraz po amputacji i wyjeździe do Turcji dostała protezy, okazało się, że są one zrobione z gąbki. Takiej, jaką się na co dzień myjemy. Oczywiste jest więc, że nie dało się na nich chodzić. Hebe, mimo to, próbowała i zniszczyła sobie kręgosłup. Dziś musi więc ubierać specjalny gorset, który trzyma ją w pionie.
- Co więcej, syryjskie dzieci imigrantów, którzy uciekli przed wojną do Turcji, od 5 lat nie chodzą do szkoły, a te, które są okaleczone, są uwięzione w czterech ścianach domów. Hebe, mimo wszystko, próbuje chodzić na kikutach nóg (potrafi już nawet schodzić po schodach), a na wózku inwalidzkim porusza się bardzo sprawnie - opowiada M. Olasińska-Chart.
- Z kolei dorośli, z którymi rozmawiałyśmy, na pytanie, czego im potrzeba, mówią, że niczego. A jeśli już coś mogą dostać, to też proszą o protezy dla siebie, by mogli normalnie funkcjonować i pracować, a kiedyś może także wrócić do Syrii. Bo oni wcale nie chcą przyjeżdżać do Europy. Chcą wrócić do swojej ojczyzny - podkreśla M. Olasińska-Chart.
Od grudnia 2016 r. PMM we współpracy z syryjskimi lekarzami pomogła już wielu osobom, przekazując ponad 120 tys. zł na działalność dwóch szpitali w zachodnim Aleppo i Idlib. Głośna w mediach była też historia Nury, dla której PMM sfinansowała zakup protezy ręki. Z kolei 15 tys. zł to wartość paczek z ubraniami, żywnością, zabawkami i przyborami szkolnymi dla rodziny Nury i Hebe.
- Nura ma zaledwie 29 lat, ale wygląda na dużo, dużo więcej, bo wiele już w życiu przeszła. Podczas bombardowania straciła dwoje z czwórki swoich dzieci (jedno zmarło w jej ramionach). Straciła też rękę i została okaleczona tak, że na razie nie może jeszcze chodzić, tylko mąż nosi ją na rękach. Jest w głębokiej depresji, ale wizja protezy, którą dostanie, dodaje jej sił. Wtedy mąż będzie mógł znaleźć pracę, by utrzymać rodzinę, bo na razie to on opiekuje się domem - opowiada M. Olasińska-Chart.
Pieniądze na zakup protez dla Hebe i innych syryjskich dzieci będą już wkrótce zbierane podczas różnych imprez odbywających się pod patronatem Urzędu Miasta Krakowa. By wspomóc akcję, można też wejść na stronę PMM i kupić pakiet medyczny o wartości 250 zł.