Kiedy ks. prał. Stanisław Morawa z kropidłem w dłoni witał pierwszą grupę pielgrzymów przed sanktuarium św. Józefa Bilczewskiego, wokół roztaczały się już smakowite zapachy...
Na długo przed przybyciem pątników trwały przygotowania, a rząd stolików, na których układane były kolejne garnki i tace wciąż się wydłużał. - o tak pachnie? Przede wszystkim zupy, których tym razem mamy większy wybór: ogórkowa, pomidorowa, rosół z makaronem i po raz pierwszy też krupnik. Mamy też łazanki, a jak zawsze ciasta, napoje - wyliczają wilamowickie gospodynie, których spora gromada, wspierana przez mężów, uwija się wokół stołów. Niedaleko na trawniku piętrzy się sterta butelek z wodą mineralną.
Ks. prał. Morawa z prezes KGW Marią Sznajder (po prawej) i wilamowickimi gospodyniami
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Przed kościołem była najpierw zbiórka do puszek, żeby nie brakowało pieniędzy na to, co trzeba kupić. Większość z nas upiekła ciasta, a tutaj, przy wydawaniu, jest nas też chyba więcej niż zwykle. Chętnie pomagamy i myślę, że będziemy to robić dalej, jeśli tylko będą do nas przychodzić pielgrzymi - tłumaczy Małgorzata Sznajder, szefowa wilamowickiego Koła Gospodyń Wiejskich. Są tu też panie z grup parafialnych.
W gronie gospodyń nie zabrakło 91-letniej Marii Nycz. - Zawsze byłam, więc w tym roku też chcę pomóc w podejmowaniu pielgrzymki - mówi pani Maria. - Jej postawa jest dla nas wzorem - przyznaje Bożena Biba, jedna z najmłodszych kontynuatorek tradycji gościinego powitania pielgrzymów.
Maria Nycz (siedzi w środku) z koleżankami czeka na pielgrzymów
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Parafianie złożyli swój dar, ale drugą część dokładają nasze panie z KGW, które też czuwają nad tym, żeby wszystko było należycie przygotowane. Podziwiać można, jak doskonale to wszystko organizują - chwali zaangażowanie gospodyń ks. prał. Morawa i zapowiada, że już następnego dnia cała ekipa wyruszy pod jego przewodnictwem na wspólną wyprawę do Ludźmierza.
Pątników witał ks. prał. Stanisław Morawa
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Za chwilę pojawia się pierwsza grupa pątników i w ruch idą chochle, łyżki i talerze. Garnki pustoszeją, a wśród pielgrzymów słychać słowa uznania dla pysznych łazanek, które skończyły się chyba najszybciej, bo tylu było na nie chętnych. - Dzięki życzliwości gospodarzy LKS-u mogłyśmy skorzystać z wyposażenia ich kuchni przy gotowaniu. A gotowałam, bo sama chodziłam wiele razy na pielgrzymkę i wiem, jak ważne jest dla pielgrzyma, kiedy spotyka w drodze na życzliwych i przyjaznych ludzi - tłumaczy Maria Sznajder, imienniczka pani prezes KGW.
I choć już w trakcie posiłku spadały pierwsze krople deszczu, pielgrzymi najpierw zjedli swoje zupy i łazanki, a dopiero potem zakładali peleryny i dziękując wilamowickim gospodyniom szykowali się do dalszej drogi.
Następny postój czekał w sanktuarium Chrystusa Cierpiącego w Bielanach...