On ich przynaglił, a oni upadli przed Nim. Dzisiejszy fragment Ewangelii niczym klamrą spinają dwa bardzo ciekawe czasowniki.
Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał.
Łódź zaś była już o wiele stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze.
Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się, myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli. Jezus zaraz przemówił do nich: «Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!»
Na to odezwał się Piotr: «Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie!» A On rzekł: «Przyjdź!» Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie, podszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: «Panie, ratuj mnie!»
Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: «Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?»
Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: «Prawdziwie jesteś Synem Bożym».
1. Pierwszy: anagkadzein, dosłownie znaczy „zmusić”. Święty Mateusz użył go w swej Ewangelii tylko raz. Pan Jezus zmusza, a więc posiada nad swymi uczniami pełną władzę. Wcześniej rozkazał słuchającej Go rzeszy usiąść na trawie i rozmnożył dla tysięcy pięć chlebów i dwie ryby. Chrystus jest Tym, który ma moc czynienia niezwykłych znaków i posiada autorytet, na który odpowiedzią powinno być posłuszeństwo. I ów drugi czasownik: proskynein, czyli dosłownie „oddać głęboki ukłon, padając na twarz”. Używany jest w Piśmie Świętym dla opisania czynności ukazującej najgłębszy szacunek i cześć – jakie człowiek oddaje osobie absolutnie go przewyższającej, po prostu samemu Bogu – ale i strach wobec Niego. 2. „Przyszedł do nich, krocząc po jeziorze”. Warto tu zauważyć, że Pan Jezus nie szedł cudownie po wodzie w scenerii spokojnego jeziora, ale gdy łódź z uczniami była „miotana falami”. To cud tylko dla uczniów. Pan pokazał im moc przekraczania praw fizyki. Ci najpierw przerazili się, ale i napełnili spokojem, gdy On przemówił: „Odwagi! To Ja jestem, nie bójcie się!”. I co więcej, Piotr postanowił przekonać się, że to ich Mistrz. Sprawdzianem miało być to, że i on będzie mógł iść po wodzie. Pan Jezus przystał na to i znów dokonał się cud, ale ten miał swój koniec, gdy Piotr „uląkł się” silnego wiatru. Wszystko wskazuje na to, że sam cud jako zjawisko przekraczające to, co może się dziać w sposób naturalny, ma siłę oddziaływania, o ile towarzyszy mu wiara odbiorcy połączona z odważną ufnością w moc Boga. 3. Obraz Kościoła. Mimo że łódź jako jego symbol pojawiła się w starożytnym Kościele już po czasach biblijnych, bardzo często występuje w Ewangeliach, a przede wszystkim w opisach, gdzie Pan Jezus ratuje swych uczniów w chwili niebezpieczeństwa. Jezus zdaje się nieobecny, gdy przychodzi niebezpieczeństwo. Albo odchodzi na górę, by się modlić, albo śpi w łodzi. Można by powiedzieć, że tu kryje się pewna stałość. Wielokrotnie w chwili jakiejś trwogi czy nieszczęścia wielu z nas czuje się nawet opuszczonymi przez Boga. A On jest blisko i potrafi zaradzić nawet w sytuacji beznadziejnej. Co więcej, tonący Piotr, który uląkł się nawet w momencie, gdy stał się uczestnikiem cudu, otrzymuje drugi ratunek, choć Pan pyta go z wyrzutem: „Czemu zwątpiłeś, człowiecze małej wiary?”. 4. Trudno nie odnieść wrażenia, że w opisie pokazującym Pana Jezusa idącego po wzburzonym jeziorze, by pomóc swym uczniom, wracają starotestamentalne obrazy Pana Boga, który swą mocą ucisza wrogie żywioły. Tak opiewa to psalmista: „Każdy wierny będzie się modlił do Ciebie w czasie potrzeby. Choćby nawet fale wód uderzały, jego nie dosięgną. Tyś dla mnie ucieczką: z ucisku mnie wyrwiesz, otoczysz mnie radościami ocalenia” (Ps 32,6).