Tradycja, ciekawość, a może coś więcej. Co roku tłumy rodaków 1 sierpnia odwiedzają Wojskowe Powązki.
Do godziny "W” został niecały kwadrans. Mateusz Olszewski, młody aktor i reżyser pospiesznie wysiada z autobusu przy Wojskowych Powązkach. - Przychodziłem tu z nią, kiedy nie było jeszcze "boomu na Powstanie” - wspomina.
Grób Barbary Fotek, ps. „Kotka” znajduje się zaraz w pierwszej alejce przy głównej bramie. - Moja babcia była sanitariuszką w Zgrupowaniu "Kryska”, które walczyło na Czerniakowie - wyjaśnia.
"Kotka” zmarła trzy lata temu. Pozostawiła po sobie wiele powstańczych wspomnień. Mateusz Olszewski do tej pory nosi w sobie entuzjazm pierwszych dni walki, bohaterstwo ginących żołnierzy i głębokie przekonanie, że Powstanie - niezależnie od współczesnych ocen - musiało wybuchnąć. - Staram się kontynuować jej misję: w swoim zawodzie, życiu osobistym i rodzinnym służyć Polsce. Miłość do ojczyzny i ducha służby chcę także przekazać moim córkom - mówi.
Wartę przy kwaterze Zgrupowania "Kryska” pełni Mariusz Dawidko z Grupy Historycznej Zgrupowanie "Radosław”. Ubrany w mundur trzyma flagę Słowacji. - Nie każdy wie, że w Powstaniu Warszawskim, oprócz wielu narodowości, walczyli także Słowacy - mówi. Żołnierzami 535. plutonu Armii Krajowej dowodził podporucznik Mirosław Iringh "Stanko". Na sztandarze oddziału widniały godła Słowacji i Polski.
Wartę ze sztandarami w różnych miejscach Powązek pełni ok. 50 osób ze Zgrupowania "Radosław" . - Dla mnie to przede wszystkim zaszczyt i honor stanąć przy grobach żołnierzy. To jest moje zadośćuczynienie dla ich ofiary. Oni położyli swoje życie za to, bym mógł żyć w wolnym kraju - mówi wzruszony.
W tłumie warszawiaków, którzy 1 sierpnia wybrali się na Powązki wyróżniają się jasno szare habity. To siostry pallotynki. - Jestem pierwszy raz w Warszawie w czasie powstańczych uroczystości i chciałam 1 sierpnia być tutaj - wyjaśnia s. Magdalena Szymczak SAC. I dodaje: Nie spodziewałam się, że doświadczę tu wielkiej, narodowej jedności - w godzinę "W” wszyscy - politycy, młodzi, starsi, harcerze, skupili się wokół tych samych wartości, dla których Powstańcy 73 lata temu oddali życie.
Spacerując po Powązkach zakonnica obserwuje powstańcze twarze. - Podziwiam męstwo tych, którzy polegli i hart ducha, tych, którzy przeżyli. Chciałabym umieć wybierać tak jak oni - zawsze te najważniejsze wartości - mówi.
Do mogiły najbardziej znanych ze szkolnych lat Powstańców: "Zośki”, "Rudego” i "Alka” ustawia się długa kolejka. - Przyszłam tu po raz pierwszy i myślę, że będę wracać - mówi Ewa Michałowska z Łomianek.
Jest wyraźnie poruszona. - Dojrzewa we mnie potrzeba dbania o sprawy Polskie. Zależy mi, żeby Polska znowu była silnym krajem, opartym na wartościach, zjednoczonym - mówi.
Nurtuje ją, co tak naprawdę oznaczają sztampowe słowa, że Powstańcy "złożyli na ołtarzu ojczyzny swoje życie”. - Oni zrezygnowali ze swoich 18-stych czy 20-stych urodzin, posiadania swoich rodzin, dzieci i poświęcili wszystko temu krajowi - wylicza. - Mam poczucie, że ja także powinnam coś zrobić. Zaczęłam od tego, że tu przyszłam i upamiętniłam ich działanie - mówi w zadumie.
Do grobu majora Zygmunta Szendzielarza ps. "Łupaszka” - jednego z Żołnierzy Wyklętych znalezionych na "Łączce” nie jest trudno trafić. Drogowskazem są ludzie. Po tych śladach pod mogiłę przyszedł Przemysław Górkiewicz - ślązak. W ciszy modli się. - Zarówno Powstańcy jak i Niezłomni do końca wierzyli, że nasz kraj może być wolny - mówi.
Powstańcze obchody widziane "na żywo” robią na nim wrażenie. - Łezka poleciała - przyznaje.
Kilka alejek dalej grupka studentów półszeptem czyta wiersz pochylając się nad mogiłą Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. 1 sierpnia przychodzą tu od lat. - Baczyński nie musiał walczyć w Powstaniu, ale zrobił to. Jego śmierć jest dowodem na autentyczność jego poezji - wyjaśnia Piotr Tomaszewski.
Z niej czerpią wzór patriotyzmu, miłości do ojczyzny i… kochania życia. - Baczyński do samego końca kochał życie. W jego poezji wyczuwalny jest strach przed śmiercią i przeczucie, że ona nadejdzie, a z drugiej strony coś, co współcześnie zanika - czyste piękno - mówi.
Gdzieniegdzie widać spacerujących Powstańców. Z roku na rok jest ich coraz mniej. Przystają porozmawiać z mieszkańcami. Niejednemu warszawiakowi podczas takiego spotkania zakręciła się ze wzruszenia łza. Nieraz ściskając powstańczą dłoń szeptali: "dziękuję”.