I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa. Mt 13,58
Jezus, przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc u Niego to wszystko?» I powątpiewali o Nim.
A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.
Czy niedowiarstwo było przeszkodą dla Jezusa? Wszak właśnie z powodu niedowiarstwa swoich ziomków uczynił w swej ojczyźnie tylko niewiele cudów. Nie mógł czy – zniechęcony ich postawą – po prostu nie chciał zdziałać ich więcej? Bóg jest wszechmogący. Czy jednak oznacza to, że zupełnie niepotrzebna jest Mu współpraca człowieka? Że postawa ludzi wobec Niego jest Mu w gruncie rzeczy obojętna? Czy potrzeba Mu jakiejś formy człowieczej zachęty? Powie ktoś, że to właściwie pytania retoryczne. Ale w kontekście rozważanego fragmentu Ewangelii według św. Mateusza przyjmują one konkretną postać – Jezus spotyka wszak ludzi, którzy Go znali, gdy był jeszcze dzieckiem, którzy znali Jego rodzinę… Oni Jezusowi nie dowierzają, a On, zniechęcony ich niedowiarstwem, nie chce (nie może?) zrobić dla nich tyle, ile by mógł (chciał).