Wówczas rzekli do Niego niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów: „Nauczycielu, chcielibyśmy jakiś znak widzieć od Ciebie”. Mt 12,38
Niektórzy z uczonych w Piśmie i faryzeuszów rzekli do Jezusa: «Nauczycielu, chcielibyśmy zobaczyć jakiś znak od Ciebie». Lecz On im odpowiedział: «Plemię przewrotne i wiarołomne żąda znaku, ale żaden znak nie będzie mu dany, prócz znaku proroka Jonasza.
Albowiem jak Jonasz był trzy dni i trzy noce we wnętrznościach wielkiej ryby, tak Syn Człowieczy będzie trzy dni i trzy noce w łonie ziemi.
Ludzie z Niniwy powstaną na sądzie przeciw temu plemieniu i potępią je, ponieważ oni wskutek nawoływania Jonasza się nawrócili; a oto tu jest coś więcej niż Jonasz.
Królowa z południa powstanie na sądzie przeciw temu plemieniu i potępi je; ponieważ ona z krańców ziemi przybyła słuchać mądrości Salomona, a oto tu jest coś więcej niż Salomon».
My również chcielibyśmy widzieć znaki. Nierzadko właśnie o to prosimy Jezusa, licząc, że Jego cudowne działanie w naszym życiu odmieni trud codzienności, zniweczy skutki nieuleczalnej choroby, na nowo przywróci nam radość życia. Czy jesteśmy w tym podobni do faryzeuszy? Bynajmniej. Faryzejskie żądanie znaku miało w sobie coś z demonicznej buty i zaciętości; było cyniczną próbą testowania Jezusa – tak jak iluzjonisty, od którego oczekuje się satysfakcjonującej sztuczki, z góry zakładając, że to złudzenie. Nic dziwnego. Wszak głównym zamiarem faryzeuszów było pochwycenie Jezusa na czymś, co później będzie można wykorzystać przeciw Niemu. Na tym właśnie polegają napiętnowane przez Jezusa przewrotność i wiarołomstwo. Dlatego nie bójmy się prosić o znak – zwłaszcza wtedy, gdy za naszą prośbą podąży ufna wiara w miłosierdzie Boga wszechmocnego. Skoro królowa z południa mogła słuchać mądrości Salomona, o ileż bardziej dzieci Ojca niebieskiego zobaczą w swej doczesności znaki Jego królestwa.