Na temat oazy krążyły różne mity. A to, że jest tylko dla dziewczyn. A to, że jest sekciarska. A to, że oazowicze tacy ugrzecznieni i nieżyciowi. I w dodatku nudziarze. Czyżby?
Jest rok 1954. Bibiela. Mała miejscowość pod Miasteczkiem Śląskim. Ksiądz Franciszek Blachnicki organizuje pierwsze w historii rekolekcje oazowe. Zaprasza na nie ministrantów z Rydułtów.
Made in oaza
Ich mieszkający na Czarnym Lądzie rówieśnicy swoje pierwsze rekolekcje przeżyją dokładnie 60 lat później. W sierpniu 2014 roku w Kagaene w Kenii w Oazie Nowego Życia (ONŻ) bierze udział 28 uczestników. Zaledwie rok później pierwsza oaza odbywa się w Rwandzie. Mieszkańcy tego doświadczonego wojną domową kraju na co dzień posługują się językiem kinyarwanda.
Ludzi spod znaku Fos-Zoe można dziś spotkać niemal wszędzie. Poza wspomnianymi Kenią i Rwandą założony przez śląskiego kapłana ruch zapuścił korzenie m.in. w Stanach Zjednoczonych, Szwecji, Norwegii, Anglii, Irlandii, Holandii, Niemczech, Białorusi, Mołdawii, Czechach, Austrii, Bułgarii, na Litwie, Słowacji, Ukrainie, a nawet w Chinach. Jak widać, „Duch wieje kędy chce”, a charyzmat ruchu wcale się nie wyczerpał. Choć pewnie w każdym z tych krajów oaza wygląda nieco inaczej.
Trudno zliczyć, ile oaz wakacyjnych odbyło się w Polsce od 1954 roku. Albo w ilu miejscowościach formowali się oazowicze. Dla Ślązaków najczęstszym kierunkiem były Beskidy. Oazy młodzieżowe, podobnie jak Domowy Kościół, nieprzerwanie spotykają się w Wiśle, Ustroniu czy Istebnej. Wkrótce znany większości Dom Formacyjny Ruchu Światło-Życie w Wiśle-Jaworniku czeka poważna przebudowa.