- Tylko wtedy da się zasypać przepaść między światem a Kościołem, gdy zacznie się pełnić czyny miłosierdzia - mówi bp Grzegorz Ryś podczas rekolekcji prowadzonych dla Diakonii Miłosierdzia w Kalwarii Zebrzydowskiej, w których uczestniczy wiele osób z diecezji lubelskiej.
- Mówiąc o miłosierdziu, warto sięgnąć do czasów Soboru Watykańskiego II. Sobór nie wziął się znikąd. Przepaść między światem i Kościołem wydawała się tak wielka, że nie sposób było ją zasypać. Jedyne, co miał Kościół do powiedzenia, patrząc na świat, to nałożyć ekskomunikę. Tymczasem papież Paweł VI był przekonany, że ekskomunikę co najwyżej można schować sobie do kieszeni, a do świata trzeba podejść z miłosierdziem - mówił bp Grzegorz Ryś.
Biskup podkreślał, że na świat, który całkowicie "rozjechał się" z Kościołem trzeba patrzeć przez pryzmat Ewangelii o dobrym Samarytaninie, który zobaczył rannego człowieka. Pochylił się nad nim i opatrzył rany. Do dziś to zadanie jest aktualne - przypominał biskup.
O dziwo świat, któremu Kościół wydawał się niepotrzebny, gdy Sobór się kończył, zaczął zadawać właśnie Kościołowi pytania: co masz nam do powiedzenia?
- To niezwykłe działanie Ducha Świętego, który tak przemienił ludzkie serca, że te, które dotąd nie miały nawet pomysłu, by zwrócić się do Kościoła, teraz pytają o przesłanie skierowane do nich. Miłosierdzie jest pierwszym krokiem do ewangelizacji - podkreślał bp Ryś.
Za przykład wskazał bł. Piotra Jerzego Frassatiego, którego większość z nas zna z tego, że był studentem, umarł młodo, kochał góry i palił fajkę. Tymczasem był to człowiek, który miłosierdzie miał dobrze opanowane w praktyce.
- To rzeczywiście był student korzystający z uroków życia. Chodził do teatru, jeździł z przyjaciółmi na wycieczki, chodził w góry, bywał na balach. Uczył się tylko wtedy, gdy przychodziła sesja, ale uczył się porządnie, rezygnując ze wszystkiego z wyjątkiem jednej rzeczy: dwa razy w tygodniu odwiedzał biednych. To były czyny miłosierdzia, z których nigdy nie rezygnował. Niewiele osób wiedziało o tym, że Pier Giorgio Frassati chodzi do biedaków Turynu. Kiedy więc zmarł, a na jego pogrzeb przyszło pół miasta - w dodatku pół najbiedniejszej części, choć rodzina Frassatich stanowiła część arystokracji - dopiero wtedy okazało się, ile miłosierdzia w praktyce okazał ten zwykły student innym ludziom - przytaczał historię błogosławionego.
To miłosierdzie zmienia świat, nie są w stanie zrobić tego żadne systemy polityczne, dlatego od przyjmowania i okazywania miłosierdzia zależy otaczająca nas rzeczywistość - mówił do uczestników rekolekcji bp Grzegorz Ryś.