Polska pokonała w Warszawie Rumunię 3:1 w meczu eliminacyjnym piłkarskich mistrzostw świata. Oznacza to, że prawie na pewno Polacy pojadą na mundial w Rosji. Hat-trick zaliczył Robert Lewandowski.
Początek był biało-czerwonych trudny. Co z tego, że nasi posiadali piłkę przeszło dwa razy więcej niż Rumuni, skoro gości z Bałkanów ustawili silne szyki obronne, które trudno było sforsować. Mecz otworzył się dopiero w 27 min. Świetne podanie Zielińskiego uruchomiło na prawym skrzydle Błaszczykowskiego. Gdy Kuba dośrodkowywał, spanikowany Sapunaru sfaulował wbiegającego w pole karne Lewandowskiego. Poszkodowany sam wymierzył sprawiedliwość, strzelając gola z karnego.
W kolejnym kwadransie Polacy dwa razy stawali sam na sam z Tatarusanu. Najpierw jednak Grosicki trafił wprost w rumuńskiego bramkarza, a potem Lewandowski próbował go przedryblować. Chyba jednak nie docenił zasięgu ramion golkipera o wzroście 1,97 m i Rumun wygarnął mu pikę spod nóg.
Nieźle grał Mączyński. To on - podając piłkę między nogami rumuńskiego obrońcy - dał Lewandowskiemu sytuację sam na sam z bramkarzem. Został jednak uderzony kolanem w głowę. Zamroczony musiał opuścić boisko i z obolałą głową pojechać do szpitala. Zastąpił go Krychowiak. Kibice martwili się, czy defensywny pomocnik, który miał fatalny sezon Paris Saint-Germain, da sobie radę w starciu z naprawdę nieźle grającymi reprezentantami Rumunii.
Jednak początek drugiej połowy zdruzgotał drużynę trenera Christopha Dauma. Najpierw w 57 min. po rzucie rożnym Lewandowski wyskoczył jakieś trzy piętra wyżej od rumuńskich obrońców i głową strzelił pięknego gola. Pięć minut później as Bayernu strzelił swą trzecią bramkę w tym spotkania, znów z rzutu karnego po faulu na Zielińskim.
W 77 min, s szczęście na chwilę uśmiechnęło się do Bałkańczyków. Strzał Stancu z dystansu zrykoszetował i przelobował Szczęsnego. Było 3:1. I dobrze, ze skończyło się tylko na tej jednej bramce, bo Rumuni mieli swoje szanse.
Co ciekawe, Polacy kończyli ten mecz z trzema napastnikami: Lewandowskim, Milikiem i Terodorczykiem (weszli na boisko na dobrze grających Linettego i Zielińskiego).