Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!”. Mt 26,42
Jezus z uczniami przyszedł do posiadłości zwanej Getsemani i rzekł do nich: «Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę i tam się pomodlę». Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: «Smutna jest dusza moja aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną».
I odszedłszy nieco do przodu, padł na twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty niech się stanie!»
Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: «Tak oto nie mogliście jednej godziny czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe».
Powtórnie odszedł i tak się modlił: «Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!»
Kiedy czytałem tę Ewangelię, przechodziły mnie dreszcze. Chyba nigdy tak bardzo Bóg Zbawiciel nie obnażył swojej człowieczej natury. Smutek, trwoga, pokusa odrzucenia krzyża. On to wszystko przeżywał. Dla mnie to ważna informacja o tym, że lęk i kuszenie, choć nie pochodzą od Boga, nie są jeszcze grzechem. Grzech przychodzi potem. Kiedy dobrowolnie podejmujemy decyzję o tym, jak zareagować na to, na co nie mamy wpływu. Dzisiejsze czytanie mówi mi, że aby nie zgrzeszyć, nie możemy być bierni. Więc co mamy robić? Modlić się. Jeśli stajemy do walki z pokusą o własnych siłach, jeśli nie będziemy prosić Boga o wsparcie, nie mamy szans. Nie chcemy słyszeć o tym, że wędrówka śladami Jezusa prowadzi prosto na Golgotę. Często jesteśmy jak Piotr, który krzyczy: Panie, nie przyjdzie to na Ciebie! Przyjdzie, o ile chcemy pełnić wolę Ojca. „Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!”. Czy mamy odwagę tak się modlić?