Prokuratura prowadzi bardzo poważne postępowanie dotyczące korupcji w Sądzie Najwyższym - powiedział w piątek wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki. Dodał, że sędzia Trybunału Konstytucyjnego Lech Morawski w "tym zakresie się nie mylił".
W piątek Jaki został zapytany przez dziennikarza o słowa sędziego TK Lecha Morawskiego, który miał mówić podczas debaty w Oksfordzie 9 maja m.in., że "ma dowody na korupcję w Sądzie Najwyższym i Trybunale Konstytucyjnym".
"To nie jest żadna tajemnica, że prokuratura toczy bardzo poważne postępowanie dotyczące korupcji w Sądzie Najwyższym; w tym zakresie sędzia Morawski się nie mylił. Jeżeli chodzi o Trybunał Konstytucyjny, to za tę sprawę przeprosił i uważam ją za zamkniętą" - oświadczył Jaki.
"Wobec nieporozumienia, jakie powstało wokół mojego wystąpienia podczas debaty naukowej w Oxfordzie, odnosząc się do krytycznych głosów, aby zakończyć dalszą dyskusję na ten temat, tych, którzy czują się urażeni albo zgłaszają wątpliwości co do formy i treści mojej wypowiedzi, przepraszam" - napisał w połowie maja Morawski w oświadczeniu. Prezes TK Julia Przyłębska podkreślała, że sędzia wskazał, iż użyty przez niego termin "corruption" odnosił się nie do "łapownictwa", ale do "zepsucia, demoralizacji".
"Jest pewien problem w polskich mediach związany z nierównowagą w traktowaniu członków tego samego organu. Proszę sobie teraz wyobrazić sytuację że sędzia Morawski np. przez radio (....) apeluje do wszystkich obywateli, żeby stawili się na marszu PiS przeciwko PO. Co był się wtedy działo, co by TVN wtedy powiedział, ja już to widzę" - mówił Jaki.
"Problem polega tylko na tym, że dokładnie tak samo zachował się sędzia Rzepliński i nie widziałem żadnej awantury w tym zakresie. Jeżeli stawia się komuś zarzuty dotyczące tego że wygłaszał gdzieś opinię które mogą być uznane za to że ma poglądy polityczne, ok można stawiać takie zarzut tylko proszę o równowagę. Proszę wtedy postawić taki zarzut sędziemu Rzeplińskiemu, prezesowi TK który przez radio nawoływał do wzięcia udziału w marszu opozycji politycznej" - oświadczył.
"Sędzia Morawski, każdy ma swoje wady, ale sędzia Morawski nie napisał niekonstytucyjnej ustawy dla Platformy Obywatelskiej, od której zaczęła się cała awantura w Trybunale Konstytucyjnym. Dlatego ja proszę tylko o elementarną uczciwość. Sędzia Rzepliński to jest jeden z tych ludzi którzy napisali niekonstytucyjną ustawę dla partii politycznej od której zaczęła się cała awantura w Polsce o TK" - dodał Jaki.
Prokuratura w Lublinie prowadzi śledztwo dotyczące powoływania się na wpływy w SN i Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu. W 2012 r. "Gazeta Polska" pisała, że "jedną z kluczowych postaci tej afery jest sędzia SN (...), dobry znajomy prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta". Gazeta podała nazwiska sędziów, którzy - według niej - byli przedmiotem operacji specjalnej CBA o kryptonimie "Alfa". Pisano m.in., że jeden z sędziów SN miał pomóc rozpracowywanemu przez CBA pośrednikowi w napisaniu pisma procesowego do SN, które inny sędzia SN - po kontakcie z tym pośrednikiem - przyjął potem do rozpoznania przez SN.
Wskazani sędziowie SN zaprzeczyli wtedy zarzutom "GP". Pierwszy prezes SN Stanisław Dąbrowski (zmarł w 2014 r.) oraz szef i sędziowie Izby Cywilnej SN wyrażali "oburzenie oraz zdecydowany protest przeciwko bezpodstawnemu pomawianiu" sędziów SN o działania korupcyjne. Oświadczyli, że "zawarte w doniesieniach prasowych spekulacje, pełne sprzeczności i niedomówień, nieprawdziwe i niemające pokrycia w faktach, w sposób niedopuszczalny podważają autorytet sędziów i zaufanie do najwyższego organu wymiaru sprawiedliwości w Polsce".
Dąbrowski mówił, że taka pomoc sędziego SN, o której piszą media, byłaby "naganna i uzasadniałaby ściganie dyscyplinarne". Jego zdaniem sprawa wynikła z tego, że "pewien pan przegrał sprawę w SN i poszedł do CBA zawiadamiając, że dał łapówkę osobie lub osobom podającym się za pośredników w kontaktach z sędziami, a mimo to przegrał sprawę".
W 2015 r. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku umorzyła śledztwo w zasadniczej części. Uznano, że nie można wykorzystać procesowo materiałów zebranych w ramach czynności operacyjno-rozpoznawczych przez CBA. Wskazywały one, że na przełomie 2008 i 2009 r., w związku z procesem cywilnym prowadzonym przez sąd we Wrocławiu doszło do korupcji i powoływania się na wpływy w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu i SN. Umorzone śledztwo w sierpniu 2016 r. podjęto na nowo i przekazano wydziałowi Prokuratury Krajowej w Lublinie ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji.