Europa, Ameryka Południowa i Afryka - o funkcjonowaniu rodziny w tych zakątkach świata dyskutowano w Katowicach.
– Wspólne biesiadowanie ma zawsze pozytywny aspekt – przekonywali w Katowicach uczestnicy seminarium „Rodzina wspólnotą stołu”. – Przy stole, podczas posiłku, łatwiej się rozmawia, także o kulturze i sztuce. To także czas, kiedy lepiej się poznajemy – mówił Marek Kopczacki z Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Będzinie. – W bibliotece przy wielu okazjach funkcjonuje taki „domowy stół”, bo przecież jesteśmy jedną wielką rodziną czytelników.
O tym, jak wspólnotę benedyktynów spaja spotkanie przy stole, opowiedział o. Andrzej Haase OSB z opactwa w Tyńcu. – Oprócz reguły św. Benedykta, która reguluje naszą codzienność, każde opactwo ma swój „zwyczajnik”, który jest zbiorem zasad, np. w Tyńcu jedna z nich mówi, że mnisi nie chodzą środkiem korytarza. To podobnie jak w domu; każda rodzina ma swoje indywidualne zasady, które jej członkom się wydają naturalne – wyjaśnił mnich.
Posiłek jest jednym z ważnych momentów dnia w klasztorze. – Najważniejszym elementem dnia jest oczywiście modlitwa, czyli stół słowa Bożego. To taka sieć, która spaja cały dzień. Brewiarz jest pokarmem, który ma pomóc w indywidualnej modlitwie. Drugi ważny element to stół materialny, który, podobnie jak podczas liturgii, ma swoje reguły. Wejście na posiłek odbywa się w porządku starszeństwa czyli konwentualnym. Przy stole również siedzimy w takim porządku. Podczas posiłku milczymy. Dlaczego? Jest kilka miejsc, gdzie nie rozmawia się w klasztorze – do nich należy refektarz. W kościele Pan Bóg nas karmi duchowo, przy stole – materialnie – tłumaczył o. Andrzej.
Posiłkom towarzyszą lektury czytane przez jednego z braci. – Wspólnota stołu jest na tyle ważna, że w regule św. Benedykta wykluczenie ze wspólnego posiłku jest jedną z sankcji karnych dla mnichów – podkreślił o. Andrzej.
Wspólnota stołu scalająca rodziny to nie zawsze oczywistość. O tym doświadczeniu opowiedział o. Walter Corsini ze wspólnoty Misjonarzy Sług Ubogich Trzeciego Świata, pracujący w Ameryce Łacińskiej.
– Jeżeli mówimy o rodzinie i spotkaniu przy stole od razu łączymy ją z trzema wymiarami bogactwa: to rodzina, stół, wokół którego siadamy i to, co możemy na nim położyć. W Polsce czy Europie uważamy te wszystkie elementy za zupełnie naturalne, ale w wielu krajach tak nie jest. Mieszkańcy, wśród których pracujemy w Kordylierze Andyjskiej, mają zupełnie inne wyobrażenie o rodzinie. To często samotne matki z kilkorgiem dzieci różnych ojców. To powoduje, że spokój czy rozwój stają się trudno osiągalnym bogactwem. My jako misjonarze staramy się uświadamiać, jak ważne jest istnienie rodziny – relacjonował misjonarz.
– Ważne jest dla nas w tym przypadku wsparcie rodzin, które postanawiają opuścić swoje miejsca życia, by jechać służyć i otwierać swoje domy dla innych. Myślę, że we współczesnym świecie coraz lepiej rozumiemy, że misjonarzami mogą być nie tylko księża czy siostry i bracia zakonni, ale również całe rodziny. Oni żyją trochę jak pierwsi chrześcijanie. Ewangelizują przede wszystkim codziennym życiem, pracą. Są dla nas wsparciem na przykład w prowadzeniu szkół czy kuchni. Są też świadectwem, jak tworzyć rodzinę, wspólnotę stołu, do której zapraszają miejscowych. Każdemu małżeństwu jest przydzielona grupa dzieci, o które troszczą się w sposób szczególny.
– Powinniśmy budować rodziny jutra. Rodzina w Afryce to ścisły krąg bliskich: matka, ojciec i dzieci. Kolejny poziom to dziadkowie i pradziadkowie. Rodzina to także plemienna wspólnota. W Afryce nie ma słów określających: pan czy pani – wszyscy są braćmi i siostrami – wyjaśnił bp Celestin-Marie Gaoua z Togo.
W Afryce starość oznacza mądrość, dla rodziny zdanie najstarszego członka jest wiążące. To bardzo pozytywna cecha, jednak w specyficznych okolicznościach może stanowić przeszkodę dla rozwoju. Czasem szef wioski potrafi zablokować wszelkie nowości, które uzna za szkodliwe. Bardzo silne więzi rodzinne mogą być również przeszkodą w efektywnym budowaniu małżeństw, zwłaszcza kiedy małżonkowie należą do różnych plemion.
– Zawsze kiedy rozmawiam z uczniami, pytam ich: „Wyobraź sobie, że z płonącej chaty możesz uratować swojego małżonka albo mamę. Możesz wybrać tylko jedną osobę”. 90 proc. odpowiada, że mamę. Na moją sugestię, że św. Paweł mówi, że opuści człowiek swoją matkę i ojca, i stanie się jednym ze swoim małżonkiem, pada zwykle odpowiedź, że widać apostoł się nie dostosował do afrykańskiej mentalności, bo matka to przecież życie – podawał biskup.
Wśród zagrożeń, z jakimi muszą mierzyć się współczesne afrykańskie rodziny, biskup wymienił również aborcję czy rozwody. – Aby przedstawić model rodziny chrześcijańskiej, w naszej diecezji chcemy stworzyć centrum do przygotowania do życia w rodzinie, szczególnie dla młodych ludzi – wyjaśniał bp. Celestin-Marie Gaoua.
Seminarium „Rodzina wspólnotą stołu” było jednym z wydarzeń X Metropolitalnego Święta Rodziny.
O. Andrzej Haase OSB zaprezentował film o zwyczajach określających formę posiłku w opactwie benedyktynów Marta Sudnik-Paluch /Foto Gość