W niedzielę 14 maja w Koszalinie wystąpił Tomek Kamiński. W krótkiej rozmowie z "Gościem Niedzielnym" artysta mówi o sobie trochę więcej.
Artysta, przez wiele lat związany ze sceną bluesową, koncertuje teraz ze swoją "Muzyką z Przesłaniem". Tomek Kamiński przyjechał do Koszalina na zaproszenie Duszpasterstwa Akademickiego. Po kameralnym koncercie na Rynku Staromiejskim, dla "Gościa Niedzielnego", rozmawiał z nim Arkadiusz Wilman.
Arkadiusz Wilman: Wyciągam Twoją płytę z muzycznej szufladki, z którą od zawsze mam problem - muzyka chrześcijańska. Przecież przy innych gatunkach nikt artystów o wyznanie nie pyta.
Tomek Kamiński: Amerykanie stworzyli szersze określenie CCM, czyli Contemporary Christian Music. U nas to dziennikarze wymyślili taką nazwę. Z jednej strony nie mam nic przeciwko, bo jestem chrześcijaninem i jestem z tego ogromnie dumny. Natomiast masz rację, uważam, że czasami ma to taki ironiczny charakter i wydźwięk. O nas się nie mówi, tak jakby nas w ogóle nie było. Takie mam wrażenie, ale nie stwierdzam tego z pretensją w głosie. Jestem artystą spełnionym, wydałem wiele płyt, gram dużo koncertów. Dokonałem pewnego wyboru, wiedziałem, że gdy obiorę określony kierunek, pewne bramy menedżerskie czy wydawnicze się pozamykają.
Ale od strony organizacyjnej jesteś muzycznie samowystarczalny.
Założyłem swoje wydawnictwo, wydaję płyty w oparciu o budżet mojej rodziny, podobnie z ich dystrybucją i kręceniem teledysków. "Muzyka z przesłaniem" jest wyjątkiem - wszystkie swoje albumy wydawałem samodzielnie. Nie potrzebuję menedżera. Poukładałem to wszystko sobie.
Jeździsz po Polsce ze swoją "Muzyką z Przesłaniem". Przesłanie każdy słuchacz może odnaleźć zupełnie inne, spersonalizowane. A z jaką intencją i z jakim zamiarem Ty stworzyłeś ten materiał?
Dawno temu postanowiłem, że jeśli będę kiedyś tworzył teksty, to one mają mnie poprawić. Mają sprawić, że się zastanowię nad ważnymi tematami, czasem zreflektuję w istotnych sprawach. I tak się stało. Te wszystkie piosenki mają mi pomóc, abym stawał się lepszym człowiekiem.
A słuchacze?
Może trochę nieskromnie powiem, ale docierają do mnie sygnały w trakcie rozmów i przez internet, że im się to podoba, pochylają się nad tymi tekstami. Może teksty trafiają na drogę, którą oni idą w swoim życiu.
Co sobie myślisz, gdy słyszysz muzykę w kościele? Takim parafialnym. Takim, gdzie schola fałszuje, a organista nie słyszy na lewe ucho.
Ja jestem z takiej malutkiej parafii, organista jest moim kolegą, znam też panią, która prowadzi scholę i trudno mi jest oceniać. Oczywiście świetnie by było, gdyby to były takie chóry w amerykańskim stylu, a ich występ przypominałby sceny z filmu Blues Brothers. Tylko skąd na wsi wziąć takich zawodowych artystów? To po prostu są ludzie, którzy przychodzą do kościoła, chcą śpiewać Panu Bogu i robią to jak potrafią. Zawodowo mogę krytycznie spojrzeć na koleżanki i kolegów ze sceny. Jeżeli ktoś wielbi Boga śpiewem i robi to z potrzeby serca, nie mam prawa tego oceniać.
Wyrwę z kontekstu Twoje słowa. Powiedziałeś: "jeśli ktoś śpiewa o Bogu, musi to robić dobrze".
Tak, jeżeli jest zawodowcem, to musi to robić jak najlepiej, inaczej to będzie obciach. To ma zastosowanie w każdej branży. Architekt musi budować dobre kościoły, malarze powinni dobrze malować, np. papieża Jana Pawła II, bo jak wiesz, różnie z tym bywa. Tak samo rzeźbiarze.
Tomek Kamiński - mąż, ojciec, muzyk. W dobrej kolejności wymieniłem?
Tak, bo tak właśnie było. Najpierw się ożeniłem z moją żoną 30 lat temu. 29 lat temu urodził się mój pierworodny, później moja córka i kolejny syn. Dopiero później w tej życiowej hierarchii pojawia się wykonywany zawód. Bardzo dobra kolejność.
Rozbawiło mnie sformułowanie "nie prowadzę artystycznego życia". Rozumiem, że w kontekście środowiska z przymrużeniem oka stwierdzasz, że wierność jednej kobiecie i troje dzieci to synonimy nudy.
Nie interesuje mnie to zupełnie. Gdybym był młodym przystojnym chłopakiem z brodą i grzywką na bok i gdyby to było 40 lat temu, to żeby zrobić karierę, musiałbym być w Warszawie. Bawić się na różnych imprezach, pić wódkę z tymi wszystkimi, z którymi wypada to robić. Ja nic nie muszę. Wszystko to, co chciałem, już osiągnąłem.
Patronem medialnym nowej płyty Tomka Kamińskiego jest "Gość Niedzielny".
Nasza relacja z koszalińskiego koncertu TUTAJ.