Gdyby życie potoczyło się inaczej Dominika byłaby dziś ładną, młodą dziewczyną to pewne. Niepewne są koleje jej losu: może byłaby narkomanką, a może kryminalistką - zastanawia się jej mama. Dlatego dziękuje za każdy dzień życia swojego dziecka, taki jaki jest.
Dominika urodziła się przed dwudziestoma czterema laty. Była zdrowa. Gdy miała 9 miesięcy rozchorowała się. Wieczorem, gdy zasypiała było dobrze, rano 40 stopni gorączki zwiastowało zapalenie opon mózgowych. Szpital, stan krytyczny i długie godziny pani Teresy przy łóżeczku Dominiki.
Wolała nie odchodzić, bo mogło być różnie. I to wtedy prosiła Pana Boga, żeby Dominika była, by jej nie odbierał. "Niech będzie jakakolwiek, byle była" - szeptała do Pana. I On ją wysłuchał. Jednak choroba pozostawiła ślad na całe życie. Dominika nie mówi, jest całkowicie zależna od mamy.
- Ma piękne spojrzenie, bardzo głębokie - pani Teresa podkreśla, że to właśnie wzrokiem komunikują się ze sobą. Stara się żyć zupełnie zwyczajnie. Dominika lubi ebooki, pod warunkiem, że lektor jest dobry. Literatura klasyczna, Folwark zwierzęcy, Kariera Nikodema Dyzmy.
Ostatnio z wielką uwagą słuchała dzienniczka siostry Faustyny. Muzyka? Owszem poważna, oratoria. Chodzą razem do teatru, na wystawy do muzeum, do kawiarni. Były w Rzymie na 18-te urodziny Dominiki. A potem dwa lata temu w Lourdes. Takie normalna życie.
Czy Dominika jest szczęśliwa? Chyba tak. Jest szczęśliwa zwłaszcza wtedy, gdy dobrze mama odczyta jej komunikat kierowany wzrokiem. Kiedy dostanie to, o co prosi, pewnie kiedy spodoba jej się nowa rzecz do ubrania kupiona przez mamę. Bo mama stara się, by Dominika ubierała się jak inne dziewczyny w jej wieku. No tak....nie robi jej makijażu, nie maluje paznokci, ale reszta? Zupełnie tak jak u każdej innej rówieśniczki.
A Teresa, czy jest szczęśliwa? Kilka dni przed naszą rozmową bp Marek Szkudło podczas Mszy w grocie Massabelskiej w Lourdes, tej gdzie ukazała się św. Bernadecie Matka Boża powiedział, że są mamy, które nie pytają: dlaczego moje dziecko jest chore? Nie pytają, bo to znaczyłoby, że życzą komuś, by to jego dziecko cierpiało. Słowa biskupa były cytatem, a autorem była pani Teresa. Tak, ona nie pyta: dlaczego? - Może dlatego, że wtedy, gdy umierała Dominika, prosiłam Pana Boga by mi jej nie odbierał, by zostawił w jakimkolwiek stanie by nie była - pani Teresa się zamyśla.
A może też dlatego, że pani Teresa wie, że nikt nie ma monopolu na zdrowie, a ten kto ma pozornie zdrowe dziecko cierpi z jakiegoś innego powodu, który z postępowaniem tego dziecka się wiąże.
A poza tym taka walka nic nie daje, wyniszcza. Pani Teresa poddaje się woli Pana Boga i przyjmuje ją jako dar. A Dominika pyta: dlaczego? Jej mama nie wie, ale stara się, by jej życie było pełne wrażeń, doświadczeń wypływających poza przydomowe podwórko. Stąd Rzym, Lourdes... I miło jej jest, kiedy tak, jak to było podczas tej podróży, panowie, którzy byli z tzw. obsługi pociągu Inter City PKP, byli pełni empatii, służebności wobec pasażerów. Zupełnie inaczej, niż kiedy podróżowały autokarem do Rzymu i widziały pełne dezaprobaty spojrzenia kierowany w ich stronę. To boli...
A w Lourdes są szczęśliwe. Dziękują za wszystko. Stając przed Bogiem pani Teresa dziękuje Mu, że dzięki Dominice poznała prawdziwych przyjaciół, zaczęła żyć pełnią życia, ale przede wszystkim, że staje się lepszym człowiekiem, każdego dnia na nowo.
A Maryi szczególnie dziękuje teraz za dzień bierzmowania Dominiki. Po powrocie z pierwszej pielgrzymi chorych do Lourdes Dominika przystąpiła do sakramentu bierzmowania. Przyjęła imię Bernadetta. Piękne, prawda?