100. rocznica objawień fatimskich to doskonała okazja, by powiedzieć Dolnoślązakom: Mamy swój skarb! Bliżej niż wam się wydaje!
Nie trzeba więc zaraz podróżować 3 tys. km do Portugalii. Mamy przecież tutaj swoje małe „fatimskie sanktuarium”. Zaledwie kilkanaście kilometrów od Wrocławia, w niewielkim Tyńcu Małym znajduje się najstarsza w Polsce, a prawdopodobnie także w Europie Środkowej, figura Matki Bożej Fatimskiej.
Wyrzeźbiona z jednego kawałka drewna, o wielkości ok. 110 cm niedawno przeszła renowację i nabrała jeszcze większego blasku. Wierni regularnie podkreślają niespotykany, urzekający wyraz twarzy tynieckiej Pani Fatimskiej. Jak na 80-latkę, wygląda znakomicie!
Historia tynieckiego unikatu wiąże się ściśle z Marią Józefą von Ruffer. Córka Gustawa i Gabrieli von Rufferów w latach 20. ub. w. objęła majątek w Tyńcu Małym, gdzie założyła ochronkę dla dzieci i pomagała chorym i ubogim. Do końca życia niezamężna, bardzo głęboko wierząca, bogobojna i lubiana przez ludzi.
Gdy dowiedziała się o objawieniu Matki Bożej w Portugalii, zapragnęła upamiętnić i rozszerzać ten kult w swoim regionie. Wówczas podjęła starania o zgodę na wykonanie kopii rzeźby Pani Fatimskiej.
Jej zapał i starania, a także zainteresowanie cudem z Fatimy tutejszego proboszcza, przypadły na lata rozkwitu III Rzeszy i propagandy hitlerowskiej. Odchodzono wówczas masowo od wiary i pobożności katolickiej. Hitlerowcy zaś obawiali się maryjnego kultu fatimskiego. Zwalczali go i być może dlatego artysta nie podpisał figury, którą dzisiaj możemy podziwiać.
Rzeźba pojawiła się w tynieckim kościele w 1936 roku. Trudno określić jej autora, natomiast tutejszy proboszcz parafii Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny ma swojego kandydata. To Bruno Tschoetschel, nazywany wrocławskim Witem Stwoszem XX wieku.
- Posiadamy w kościele jego trzy dzieła: figurę zmartwychwstałego Chrystusa oraz Maryję i Józefa w bocznych ołtarzach. Na wszystkich tych trzech widnieją jego podpisy. Niestety, na rzeźbie Matki Bożej Fatimskiej nie ma żadnego - mówi ks. Ireneusz Alczyk.
Jego zdaniem, można zauważyć podobieństwo wszystkich figur np. w stopach i twarzach. W dodatku w latach 1935-1936 rodzina Rufferów zamawiała u Tschoetschela inne rzeźby, zatem można przypuszczać, że do figury fatimskiej nie prosiłaby nikogo innego.
Figura stoi dziś wyeksponowana na szczycie ołtarza głównego tynieckiej świątyni. Została przekazana Polakom przez poprzednich mieszkańców. W Tyńcu bowiem w 1945 r. nastąpiła wymiana ludności. - W styczniu tamtego roku pędzono tędy więźniów do obozu Gross-Rosen. Pochowano tu 51 ofiar, a mieszkańcy Tyńca rzucali im chleb, czyli w tych nieszczęśnikach widzieli potrzebujących. To świadczy o wierze i miłości chrześcijańskiej tego miejsca. Musimy pielęgnować takie dziedzictwo - apeluje ks. Ireneusz Alczyk.
Tyniecka Matka Boża Fatimska jest wyjątkowa. Przez zimę została odrestaurowana i wróciła na ołtarz parafialnego kościoła na początku Wielkiego Postu. Perłowy, bogato zdobiony płaszcz i delikatne stonowane kolory cieszą oko. Proboszcz, opisując skarb z zachwytem, zwraca uwagę na dolną część rzeźby.
- Maryja objawiła się na dębie krzaczastym, portugalskim, z innego klimatu. Artysta jednak naprawdę główkował i pod stopami Matki Bożej mamy liście naszego dębu, środkowoeuropejskiego. Nie pień czy koronę drzewa, ale motyw liścia - tłumaczy ks. Ireneusz Alczyk.
Uwagę zwraca niepowtarzalny wyraz twarzy. Inny niż w oryginale. Niby zafrasowany, ale jednak pocieszający, z lekki uśmiechem.
- Często, gdy na nią patrzę, zastanawiam się właśnie, jaka tutaj jest Maryja, bardziej zatroskana czy uśmiechnięta. To nasze wielkie i piękne bogactwo. Jedyna taka Matka Boża na świecie - podsumowuje proboszcz i zachęca do spotkania z tyniecką Matką Bożą Fatimską twarzą w twarz.