Bóg zszedł z kosmosu i jest obok!
Nowi kapłani z abp. Wiktorem Skworcem, rektorem seminarium ks. Markiem Pankiem i dwoma diakonami po zakończonej liturgii święceń Roman Koszowski /Foto Gość

Bóg zszedł z kosmosu i jest obok!

Brak komentarzy: 0

Dobromiła Salik

GOSC.PL

publikacja 13.05.2017 14:42

"Czemu nie u sąsiada, kolegi z ławy szkolnej, znajomego czy przypadkowego przechodnia spotkanego na ulicy, lecz właśnie w moim sercu zrodziło się powołanie do kapłaństwa? Ciągle zadaję sobie to pytanie...". 18 neoprezbiterów zechciało opowiedzieć o "pragnieniu, które trudno opisać". I o tym, że Bóg bardziej szukał ich niż oni Jego.

Ks. Marek Organista
Ur. 16.03.1992 w Rydułtowach, par. św. Jerzego w Rydułtowach. Rodzice: Mirosław, Sabina z d. Żymełka; 1 brat.

Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. (Łk 1,37)

Bóg zszedł z kosmosu i jest obok!

ks. Marek Organista

Nie udawać kogoś, kim się nie jest

Rzeka, kiedy zaczyna swój „bieg”, musi mieć gdzieś swoje źródło, czyli miejsce, gdzie ma swój początek. I tak też jest z każdym powołaniem, również moim. Myślę, że to pragnienie życia w kapłaństwie rodziło się od najmłodszych lat. Po przyjęciu Pierwszej Komunii Świętej, wraz z moim o rok młodszym bratem, zapisaliśmy się do grupy ministranckiej działającej przy naszej parafii. Pamiętam nawet dokładną datę – 26 maja 2001 roku, czyli w naszym tzw. „białym tygodniu”. Wtedy nasza grupa była dość liczna. Z radością przychodziłem na wyznaczone służby, a nawet często zapisywałem się na dodatkowe. Oczywiście, to była ta pierwsza, powiedzielibyśmy ministrancka gorliwość, kiedy wszystko jest nowe, fascynujące i najlepiej, gdybyśmy nie musieli wychodzić z kościoła.

Kiedy byłem w gimnazjum, nasz ówczesny opiekun postanowi „wysłać mnie” na kurs animatorski. Kurs ten skończyłem, otrzymałem albę, pas, krzyż i… zaczęło się. Odpowiedzialność za wspólnotę, prowadzenie cosobotnich zbiórek, a przede wszystkim większe wymagania. Dzisiaj, gdy patrzę na moje lata służby przy ołtarzu jako ministrant, myślę, że to było właśnie moje źródło. De facto nigdy nie przestałem nim być. A teraz mam stanąć przy ołtarzu, ale już z tej drugiej strony. JAK WIELKI JEST BÓG!

Po maturze wstąpiłem do Wyższego Śląskiego Seminarium Duchownego w Katowicach. I tam ta moja przygoda z Jezusem się rozwijała, nabierała innych barw. Choć pierwsze trzy lata były dla mnie naprawdę trudne z powodu nauki na Wydziale Teologicznym, to widzę w tym wszystkim Boże działanie. Pan Bóg nigdy o mnie nie zapomniał i zawsze się o mnie upominał („wybrał to, co głupie…” – por. 1 Kor 1,27). Gdy byłem na trzecim roku, podczas jednej z medytacji, uderzyły mnie jakoś szczególnie słowa zaczerpnięte ze sceny zwiastowania Maryi: „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37). Podzieliłem się tym z kolegami. Pewnego dnia koledzy wydrukowali mi ten cytat i zawiesili na gazetce na furcie (miałem wtedy dyżur). I wtedy powiedziałem, że jeśli zostanę księdzem, to te słowa obiorę sobie na swoje prymicyjne hasło. I tak się stało.

Lata formacji seminaryjnej biegły. Po drodze różne wydarzenia, posługi, zaangażowanie w grupy. Myślę, że dobrą praktyką dla przygotowujących się do kapłaństwa są różnego rodzaju staże. Po czwartym roku naszej formacji odbywaliśmy we wrześniu staż duszpasterski w różnych parafiach naszej archidiecezji, gdzie naszym głównym zadaniem była praktyka w szkole. Miałem tę przyjemność być w tym czasie w parafii Świętej Rodziny w Piekarach Śląskich, gdzie zdobywałem katechetyczne szlify w gimnazjum. Jako diakoni, kończąc seminarium, odbywamy też staż z konkretnym przeznaczenie do pracy w parafii. W tym czasie posługiwałem w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego i Matki Bożej Częstochowskiej w Pszczynie. Głosiłem homilie, kazania pasyjne, opiekowałem się niektórymi grupami parafialnymi, obserwowałem przyszłe życie kapłańskie z boku. Myślę, że taki czas stażu wiele wnosi w życie kleryka przygotowującego się do przyjęcia święceń. Teorię, którą zdobywamy, możemy w końcu przełożyć na praktykę. Wtedy widzi się dopiero sens tego wszystkiego. Parafrazując słowa z Księgi Rodzaju – i tak upłynęło wiele wieczorów i poranków, 6 lat w seminarium!

Moje oczekiwania? Być dla… i być „normalnym” w tym wszystkim. Myślę, że to zachęca młodych ludzi do działania i współpracy, kiedy widzą, że ksiądz jest też normalnym człowiekiem, z którym można się spotkać, porozmawiać na różne tematy, wyjechać na wycieczki itp. Nie udawać kogoś, kim się nie jest. I być szczerym. To sobie cenię i taki chciałbym być jako ksiądz.

oceń artykuł Pobieranie..

Radio eM

redakcja@radioem.pl
tel. 32/ 608-80-40
sekretariat@radioem.pl
tel. 32/ 251 18 07

WERSJA DESKTOP
Copyright © Instytut Gość Media. Wszelkie prawa zastrzeżone.