Węgrzy modlili się o beatyfikację kard. Mindszentyego.
Uczestnicy narodowej pielgrzymki pokutnej do grobu kard. Mindszentyego w bazylice prymasowskiej w Esztergom modlili się o jego rychłą beatyfikację. Kard. József Mindszenty Prymas Węgier należy do wielkich świadków wiary XX wieku. W czasie wojny był więziony przez węgierskich sojuszników III Rzeszy (strzałokrzyżowców), a w 1949 r. został przez komunistów skazany w pokazowym procesie na dożywocie. Wolność na kilka dni odzyskał w czasie powstania węgierskiego w 1956 r. Gdy stolicę Węgier opanowały sowieckie wojska schronił się do ambasady amerykańskiej w Budapeszcie, w której przebywał do 1971 r. To on zainicjował w maju 1946 r. pielgrzymkę pokutną Węgrów w intencji narodu i Kościoła. W czasie jego życia nigdy nie udało się jej zrealizować. Po raz pierwszy Węgrzy zorganizowali ją dopiero w 1990 r. po upadku komunizmu. Kard. Mindszenty zmarł 6 maja 1975 roku na wygnaniu w Wiedniu i został pochowany w austriackim sanktuarium Maria Zell. W testamencie wyraził życzenie, aby pochowano go na Węgrzech dopiero, kiedy „gwiazda moskiewskiej bezbożności zniknie z nieba Maryi i św. Stefana”. W maju 1991 r. prochy kardynała sprowadzono na Węgry. Spoczął w krypcie Prymasów Węgier w bazylice w Esztergom (Ostrzyhomiu). Jego proces beatyfikacyjny toczy się w Watykanie.
Tegoroczna pielgrzymka pokutna, która odbyła się w kolejną rocznicę śmierci niezłomnego świadka wiary była także wielką modlitwą o Jego rychłą beatyfikację. Przewodniczący Liturgii obecny Prymas Węgier kard. Péter Erdő podziękował pielgrzymom, a zwłaszcza młodzieży, która przybyła w grupach pieszych, rowerowych, a także kajakowych za liczny w niej udział.
Poruszającą homilię, a właściwie przejmujące świadectwo o prymasie męczenniku wygłosił kard. Joachim Meisner, emerytowany metropolita Kolonii i były przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec. Przyznał, że nigdy nie poznał osobiście wielkiego Prymasa, ale był zafascynowany świadectwem jego życia. Pierwszy raz zwrócił uwagę na „Prymasa Wyznawcę”, jak go określił w 1948 r., kiedy w komunistycznej gazecie, wydawanej na terenie Niemiec Wschodnich przeczytał o procesie kard. Mindszentyego i zobaczył jego zdjęcie z ławy oskarżonych. To zdjęcie na którym kardynał wzrokiem pełnym gniewu, ale i trwogi patrzy na swoich oprawców obiegło wówczas cały świat i stało się jednym z symboli prześladowań Kościoła katolickiego w Europie Wschodniej. „Byłem głęboko poruszony, że i dziś uczniów Jezusa prowadzą przed sądy", wspominał kard. Meisner. „To zdjęcie zrobiło na mnie tak mocne wrażenie, że je wyciąłem i powiesiłem w swojej sypialni. Spałem pod obrazem kard. Mindszentyego na ławie oskarżonych – wspominał kaznodzieja. I wzrastało we mnie pragnienie, by kiedyś stać się podobnym do niego, być świadkiem Chrystusa, wystarczająco odważnym, aby wytrwać na przekór potężnym tego świata. Postawa uwięzionego mówiła o wierze, która czyni człowieka zdolnym do takiej postawy. Ta wiara wyraża się i w słowie i w czynie, staje się praktyką życia, gdy człowiek działa wszystkimi swoimi siłami i zdolnościami. Taką wiarę umacnia łaska Boga, by móc pełnić Jego wolę”. Niemiecki kardynał podkreślił, że świadectwo wiary dane słowem i czynem to spuścizna, którą pozostawił kard. Mindszenty swemu narodowi i całemu Kościołowi. Jest ono ludziom i Kościołowi potrzebne także dzisiaj w epoce sekularyzacji, podważającej chrześcijańskie wartości. W tym kontekście kaznodzieja wskazał na działania w Parlamencie Europejskim, które pod pozorem walki o prawa człowieka domagają się legalizacji aborcji, przeciwko czemu w innych warunkach stanowczo protestował kard. Mindszenty.
Podczas Liturgii odczytano modlitwę o beatyfikację niezłomnego Prymasa. Brzmiała ona następująco: „Boże, Ty wybrałeś kard. Józefa Mindszentyego by czasach prześladowań do samej śmierci był wiernym pasterzem, świadkiem prawdy i miłości. Spraw, prosimy, ku radości Twego ludu, byśmy czym prędzej mogli go czcić w naszym Kościele w gronie Świętych. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen”.