Gdyby wielcy tego świata usłyszeli na tych swoich salonach, że większość Polaków naprawdę uważa Maryję za Królową Polski, pękliby ze śmiechu. Ale co z tego?
Są kraje, w których Polaków ceni się umiarkowanie. Nie jesteśmy na przykład pupilami Francuzów, bo nie tylko „tracimy okazje, żeby siedzieć cicho”, ale w ogóle jesteśmy jacyś tacy… Niemcy też nas specjalnie nie lubią, a i Czesi nie bardzo. Rosjanie no to już w ogóle, a ostatnio Brytyjczycy też nieszczególnie. Nie mają o nas dobrego zdania liczne narody, ale co z tego? Czy mamy się zmieniać pod ich dyktando?
To normalne, że narody zazwyczaj nawzajem się średnio lubią, a jeśli dziś jest inaczej, to jutro się to zmieni. Głupi byłby ten naród, który chciałby dostosowywać się do opinii innych po to, żeby go lubili, doceniali i głaskali jak psa legawca. Bo też taka jest natura tego doceniania przez innych, nie tylko gdy chodzi o nacje, ale i poszczególnych ludzi: często lubią cię tylko dlatego, że grzecznie przybiegasz do nogi i liżesz ich po rękach. Wtedy jesteś dobry, wtedy będą cię chwalić… i lekceważyć. Dokładnie tak, jak robili to do niedawna na szczytach UE. „Dobra Polska, dobra Polska” – rozlegało się, bo Polska nie robiła problemów wielkim tego świata. Nie byliśmy „krajem kłopotem”, jak to pojękują nasi „otwarci” europsłowie. Polska szła „w dobrym kierunku”, gdy jej władze próbowały otwierać się na związki partnerskie i gendery, i wprowadzać „cywilizowane standardy” (seks)edukacyjne.
Wtedy było dobrze, o tak. A teraz podobno mamy się Polski wstydzić, bo oni tam gdzieś się na nas zawiedli.
Ale jakie to ma znaczenie? Wartości narodów i ludzi nie mierzy się opinią innych narodów i ludzi, tylko Boga. To jest jedyny miernik, na jaki człowiek powinien zwracać uwagę. Powinniśmy indywidualnie i społecznie podobać się Bogu – wszystko inne jest nic niewarte. Ludzkie upodobania są jak dym – wydają się ogarniać wszystko, ale wystarczy lekki powiew, a już ich nie ma.
Jezus mówi o tym wprost: „To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych” (Łk 16,15b).
Co o Polakach sądzi Bóg? Cóż, zależy o którym Polaku, bo – jak przekonał się św. Piotr w Cezarei – Bóg nie ma względu na osoby i w każdym narodzie miły jest Mu ten, kto się Go boi i postępuje sprawiedliwie. Jednak nie jest bez znaczenia, ilu jest tych sprawiedliwych na metr kwadratowy, o czym świadczy marny los Sodomy i Gomory.
Sodomici i Gomorejczycy z pewnością mieli Abrahama i jego ludzi za frajerów i głupków, bo ci, jako społeczność, nie uznawali za normę wynaturzeń, które w Sodomie i Gomorze za normę uchodziły. Pytanie więc, czy warto dostosowywać się do opinii innych, nawet jeśli mają wysoki standard życia i świetnie się bawią?
„Polskę szczególnie umiłowałem” – powiedział Jezus Faustynie. Czy to nie jest wystarczający powód, żeby nie mieć kompleksów wobec innych? Pewnie, że Bóg nie miłuje Polaków za to, że są tacy świetni, bo nie są (i nieraz u Faustyny też o tym można przeczytać). W ogóle Bóg nie miłuje nas „za coś”. On nas po prostu miłuje. Mamy wartość Krwi Jezusa, którą On nas odkupił. Bóg rozpoznaje w nas swoje dzieci.
To jest dopiero wyróżnienie. Wyróżnieniem są nie nasze zasługi, ale gotowość przyjęcia zasług Zbawiciela. Wyróżnieniem jest nie to, czym się posługujemy, ale decyzja posłuszeństwa Bogu.
Co z tego, że świat takich rzeczy nie rozumie? Gdyby na przykład wielcy tego świata usłyszeli na tych swoich salonach, że większość Polaków naprawdę uważa Maryję za Królową Polski, pękliby ze śmiechu. I co, mamy się wstydzić tego, że tamci nie rozumieją prawdziwych wartości?
Oby i oni kiedyś zrozumieli to, co naprawdę ważne. Ale nie ułatwi im tego nasz wstyd, że nie jesteśmy tacy, jak oni.
Maryjo, Królowo Polski, módl się za nami. I za nimi.