Te słowa Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie trafiły do serc blisko 11 tys. uczniów szkół ponadgimnazjalnych, którzy na Tauron Arenie uczestniczyli w drugim dniu rekolekcji "Młodzi i Miłosierdzie".
Przyjechali z różnych stron archidiecezji i nie tylko, a swoją obecnością w większości chcieli dać jasne świadectwo wiary w Chrystusa, którzy przemienia życie i uzdrawia zranienia.
- Nie jesteście tu po to, by modlić się o dobrze zdaną maturę czy o dostanie się na wymarzone studia, choć oczywiście też możecie to robić. Jesteście tu po to, by walczyć o swoje życie, o obecność w nim Ducha Bożego - usłyszeli na dzień dobry od Jakuba Blycharza, który wraz ze swoim zespołem "niemaGotu" zagrał krótki koncert wprowadzający uczestników w klimat uwielbienia Chrystusa. Kuba Blycharz tłumaczył również, że podczas tych niezwykłych, bo odbywających się na stadionie rekolekcji warto zrozumieć, że nie musimy każdego dnia starać się zapracować na miłość Boga. - Mamy jednak problem ze zrozumieniem, że jesteśmy już zbawieni Krwią Baranka, za darmo - mówił.
Podobnie jak we wtorek gimnazjaliści, tak i w środę uczniowie szkół ponadgimnazjalnych na kilka sposobów rozważali słowa "Ja ciebie nie potępiam", zaczerpnięte z Ewangelii wg św. Jana, ze sceny, w której Chrystus odpuszcza grzechy kobiecie złapanej na cudzołóstwie.
- Bóg chce w nas widzieć oblubienicę, ponieważ tak bardzo nas kocha. Dlatego gdy grzeszymy, zdradzamy go. W grzechu często widzimy szczęście, jednak to szczęście w końcu odwraca się przeciwko nam, a wtedy możemy już tylko postawić się w położeniu tej kobiety. Jesteśmy wtedy oskarżeni i osądzani, a wszyscy zostawiają nas wtedy w takim osamotnieniu, że nawet nie ma do kogo zadzwonić. Rozpoznajecie się w tej kobiecie? Bo ja tak - tłumaczył bp Grzegorz Ryś, wyjaśniając młodzieży, że jeśli się staje przed Jezusem w prawdzie, tak jak stanęła ta cudzołożna kobieta, i żałuje się za grzechy, to można doświadczyć Bożego Miłosierdzia.
- Rozmawiałem kiedyś z bp. Sandy Millerem, który opowiadał mi, jak pewnego razu przyszedł do niego jego znajomy, którego córka, mając 22 lata, trafiła do więzienia. Przyszedł, by pokazać kartkę, jaką napisał do córki. Było na niej jedno zdanie: "Chcielibyśmy, aby sprawy potoczyły się inaczej, ale przyjmij całą moją miłość". Nie był pewny, czy powinien ją wysłać. Biskup powiedział mu, że sam Bóg mógłby się podpisać pod tą kartką - opowiadał bp Ryś.
Jak dodał, tę miłość poczuła też kobieta cudzołożna, a spotkanie z nią było prawdopodobnie ostatnim ważnym wydarzeniem przed męką Jezusa. Nieprzypadkowo. - Jezus wziął bowiem na siebie jej grzech i poszedł z nim na krzyż. On sam w swoim ciele poniósł i nasze grzechy na drzewo. Kto więc ucieka ze swoim grzechem od Jezusa, tak jak mężczyzna, z którym grzeszyła ta kobieta, w tego życiu Ewangelia się nie wydarzy. Kto z nim przychodzi do Jezusa, by go wyznać i uzyskać rozgrzeszenie, ten jest jak ewangeliczna kobieta. Dla niej grzech stał się drogą do Jezusa - tłumaczył bp Ryś.
Wiele z tego, co powiedział biskup, mocno trafiło do młodych serc. - Wszystko, co dziś tu się dzieje i co usłyszeliśmy, daje do myślenia. Dobrze, że przyjechaliśmy na te rekolekcje - mówili uczniowie z Trzebini, którzy do Krakowa przyjechali pod opieką katechetki, s. Renaty. Podobnego zdania były też uczennice krakowskiego Technikum Ekonomiczno-Hotelarskiego.
Z kolei Julia, uczennica I klasy V LO w Krakowie, przekonywała, że na Tauron Arenie chciała poczuć atmosferę zbliżoną do tej, jaka panowała podczas ŚDM. - Byłam wtedy wolontariuszką i to była najlepsza decyzja, jaką podjęłam do tej pory w życiu. Dziś, podczas rekolekcji, dostałam drogowskazy na najbliższe miesiące i lata - mówiła, a uczniowie ze szkoły muzycznej pod opieką s. Natany zapewniali, że podczas M&M chcą zarówno wspólnie się pomodlić, jak i przygotować do Wielkanocy oraz na nowo odkryć w swoim życiu Chrystusa, by móc Go nieść innym.
Warto dodać, że młodzież wysłuchała dziś również świadectwa Ireneusza Krosnego, popularnego mima, który opowiadał, że jako nastolatek porzucił wiarę katolicką, a zaczął fascynować się buddyzmem. Coś mu w tym jednak nie pasowało… - Wtedy pomyślałem, że może za szybko odrzuciłem chrześcijaństwo. Trafiłem też na rekolekcje, podczas których po raz pierwszy doświadczyłem, jak w życiu działa Jezus - żywy i obecny przy nas każdego dnia. Zacząłem wiec na nowo układać z Nim życie i zrozumiałem, jak niewiele wiedziałem do tej pory o chrześcijaństwie. Dziś wiem, że Jezus umarł za grzechy nas wszystkich. Mało tego: Bóg, powołując nas do życia, dobrze wie, ile w życiu nagrzeszymy, a jednak wierzy w nas i chce nas zbawić poprzez Krew swego Syna - przekonywał I. Krosny.
Przeczytaj także: