Na krakowskiej Tauron Arenie trwają rekolekcje dla młodzieży pod hasłem "Młodzi i Miłosierdzie". Pierwszego dnia z Bogiem, który nikogo nie chce potępić, spotkało się ok. 11 tys. gimnazjalistów z całej diecezji.
To wielkie ewangelizacyjne wydarzenie otworzył koncert zespołu niemaGotu, który - na czele z Kubą Blycharzem, autorem hymnu ŚDM Kraków 2016 - rozgrzał serca młodych tak, by były gotowe na zjednoczenie się z Bogiem.
Następnie młodzi na kilka sposób rozważali słowa "Ja ciebie nie potępiam", które towarzyszą rekolekcjom.
Najpierw zilustrowała je etiuda przygotowana przez Art Projekt - Teatr Cieni. Później świadectwem swego nawrócenia podzielił się Sebastian.
- Jeszcze kilka lat czas liczyłem od imprezy do imprezy, "podróżując" po klubach, poznając kolejne kobiety, próbując narkotyków, pijąc alkohol, kradnąc i robiąc inne złe rzeczy. Wydawało mi się, że dobrze się bawię i że ta zabawa nigdy się nie skończy. W końcu życie runęło. Trafiłem do więzienia. Tam poczułem, że zniszczyłem sobie życie. Miałem myśli samobójcze - opowiadał.
Wtedy odkrył, że ostatnie co mu zostało, to modlitwa. Kiedyś przecież, gdy był dzieckiem, chodził do kościoła.
- Pomodliłem się, prosząc: "Jezu, przyjdź do mnie". I przyszedł. Łzy zaczęły same płynąć z moich oczu, a w sercu poczułem błogi spokój. Następnie postarałem się o Pismo Święte, a na spacerach dalej się modliłem i obserwowałem, jak Jezus interweniuje w moim życiu. Po jakimś czasie zostałem przeniesiony do aresztu w krakowskim Podgórzu, gdzie dzięki kapelanii prowadzonej przez ojców trynitarzy zaangażowałem się w życie religijne. Zacząłem też pracować. Paradoksalnie w więzieniu odbudowało się moje życie. Musiałem tam trafić, żeby zobaczyć zło, w którym tkwiłem - wspominał.
Po 3,5 roku jego sprawa trafiła na wokandę i sąd zdecydował, że Sebastian może wyjść na wolność.
- Dziś mówię wam, że Jezus może was wyciągnąć z dołu, w którym tkwicie, jeśli tylko zrobicie krok ku Niemu. Jeśli będziecie dalej siedzieć w fotelu, to nic z tego. Ja jestem dziś szczęśliwy, bo Jezus mnie nie potępił, ale dał drugą szansę - przekonywał.
Młodzież wysłuchała też fragmentu Ewangelii wg św. Jana, opowiadającego o kobiecie złapanej na cudzołóstwie.
- Chciałbym, aby ta Ewangelia dziś się tutaj dokonała, ponieważ ten fragment ma wielką moc - komentował bp Grzegorz Ryś, pomysłodawca projektu "Młodzi i Miłosierdzie".
Jak tłumaczył, kobieta zdradziła swego męża z mężczyzną, który być może miał rodzinę, więc grzech ranił także inne osoby. Co więcej, grzech dokonał się podczas Święta Namiotów, podczas którego wszyscy Żydzi mieli jechać do Jerozolimy, by oddać cześć Bogu.
- Kobieta najpierw więc zadeklarowała Mu swoją miłość, a potem "poszła w grzech", czyli odwróciła się od Boga plecami - mówił biskup.
Jak wyjaśniał, grzech kobiety stał się nie tylko grzechem publicznym, bowiem za chwilę miał ją nawet zabić. Żydzi tylko czekali na pozwolenie Jezusa, by ją ukamieniować, zgodnie z prawem Mojżeszowym.
- Zauważcie też, że każdy grzech można nazwać cudzołóstwem, bo Bóg kocha nas do szaleństwa, dlatego kiedy grzeszymy, zdradzamy Go. Kobieta zdradziła Boga myśląc, że jej szczęście jest w tym mężczyźnie, którego z kart Ewangelii nie znamy, ale to "szczęście" prawie ją zabiło. Znacie to też ze swojego życia? Kobieta została oskarżona, a mężczyzna uciekł zostawiając ją samą na ukamieniowanie - mówił bp Ryś zaznaczając, że Jezus, choć ostatecznie dał kobiecie nowe życie, wcale jej nie usprawiedliwił i nie powiedział, że nic się nie stało.
- On napisał na piasku słowo "cudzołóstwo", a więc uświadomił kobiecie jej grzech. Postawił jej go przed oczami, jednak w świątyni wiał wiatr (Duch Święty), który go zamazywał. Grzech znikał w spotkaniu z Jezusem. Kobieta została od niego uwolniona, ponieważ Jezus wziął jej grzech na siebie, by przybić się z nim do krzyża - tłumaczył dodając, że po rozgrzeszeniu kobiety to Jezus stał się oskarżonym.
- Moc tej Ewangelii polega na tym, że Jezus i dziś prosi: daj mi swój grzech. Was też prosi, ale człowiek często jest tak przywiązany do swego grzechu, że nie chce go oddać Bogu, nawet jeśli jest się już prawie martwym z jego powodu - przekonywał bp Ryś.
Z kolei na pytania dziennikarzy, dlaczego na miejsce rekolekcji została wybrana Tauron Arena, a nie kościół, odpowiedział krótko: Nie mamy kościoła, który by pomieścił 11 tys. osób.
Jak również tłumaczył, organizatorom spotkania zależy też na tych, którzy rzadko chodzą do kościoła i może łatwiej jest im przyjść na stadion sportowy.
- Na Tauron Arenie możemy także zastosować nowoczesne formy przekazu. A skoro rok temu pierwsze takie spotkanie było udane (wtedy przyszło ok. 9 tys. gimnazjalistów), to poszliśmy za ciosem i dziś jest tu aż 11 tys. młodych osób. Wolę więc chodzić tam, gdzie ludzie są, niż wołać ich tam, gdzie chcielibyśmy, aby przyszli - przekonywał.
Warto dodać, że w każdej szkole zapisy na rekolekcje były dobrowolne, a wydarzenie odbywa się w ramach trzech dni wolnych, ustawowo przeznaczonych do wykorzystania m.in. na rekolekcje.
Czytaj także: