Prezydent RP przyznał Złoty Krzyż Zasługi dla Rainera von Scharpena.
Uroczystość wręczenia Złotego Krzyża Zasługi Rainerowi von Scharpen zgromadziła 16 marca w Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim kilkadziesiąt osób. Byli wśród nich m.in. Cornelia Pieper, konsul generalna RFN, bp Wiesław Szlachetka, przewodniczący komisji charytatywnej KEP, a także przedstawiciele i podopieczni gdańskiej Caritas.
Prezydent Andrzej Duda przyznał obywatelowi Niemiec to odznaczenie "za zasługi w działalności charytatywnej, niesienie pomocy humanitarnej osobom potrzebującym oraz wspieranie polskich placówek medycznych". W imieniu prezydenta Rainerowi von Scharpen order wręczył Dariusz Drelich, wojewoda pomorski.
Rainer von Scharpen od 36 lat organizuje pomoc charytatywną dla mieszkańców Pomorza. W tym czasie przygotował 111 transportów darów z Niemiec, które trafiły do najbardziej potrzebujących. Samochody uczestniczące w akcji przejechały w tym czasie ponad 270 tys. km. To odległość, którą przyrównać można do siedmiokrotnego okrążenia kuli ziemskiej.
- Każdy lubi być obdarowywany i doceniany. To całkiem naturalne. Również i ja cieszę się bardzo. Jednak nie każda pochwała ma taką samą wartość. Pochwała nauczyciela jest miła. Pochwała dyrektora albo ministra jest lepsza. Dlatego czuję się szczególnie zaszczycony tym, że jako Niemiec otrzymałem wysokie odznaczenie, przyznane przez prezydenta Polski. Jestem bardzo wzruszony. Dziękuję z całego serca - podkreślał Rainer von Scharpen.
- Miarą piękna serca jest miłość, która wyraża się w konkretnych czynach. Zwłaszcza w niesieniu pomocy ludziom. Pan Rainer potrafił tę pomoc nieść w sposób twórczy i inspirujący - mówił bp Wiesław Szlachetka ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość - Jesteśmy głęboko wdzięczni za służbę i pomoc mieszkańcom Pomorza. W czasach, kiedy rozpoczynał Pan swoją misję, byliśmy w znacznie trudniejszej sytuacji. Wówczas była ona dla nas tak cenna, że trudno znaleźć słowa, które wyrażałyby naszą wdzięczność - mówił podczas uroczystości Dariusz Drelich.
Jak podkreślał wojewoda, działalność von Scharpena buduje prawdziwe relacje polsko-niemieckie. - Te lata są najlepszym świadectwem tego, że możemy ze sobą żyć, współpracować, pomagać sobie. Wtedy, gdy ta pomoc jest potrzebna, znajdujemy w sobie odruch empatii. Pragnę także podziękować Pana małżonce. Bez jej zrozumienia i wsparcia trudno byłoby to dzieło zrealizować - dodał wojewoda.
- Pan von Scharpen działał bezinteresownie dla ludzi, którzy potrzebują pomocy. Nie myślał o pieniądzach, tylko o humanitarnym wsparciu. To wyjątkowe, że istnieją tacy ludzie w naszym społeczeństwie. Jestem bardzo wdzięczna i wzruszona. Chciałabym dodać, że najlepszymi ambasadorami w naszych stosunkach nie są politycy, ale ludzie, nasi obywatele. Pan von Scharpen jest najlepszym ambasadorem w tych stosunkach - powiedziała konsul Cornelia Pieper.
- Każdy, kto stara się wypełniać uczynki miłosierdzia, uobecnia tym samym działanie Boga. Staje się miłosiernym sercem Boga i Jego miłosierną dłonią. Do takich ludzi należy pan Rainer. Odznacza się wyjątkową wyobraźnią miłosierdzia, pięknym sercem - mówił bp Wiesław Szlachetka.
- Czyny miłosierdzia potrafią najpiękniej tworzyć więź przyjaźni międzyludzkiej, przekraczając wszelkie granice, jakie stawiają sobie ludzie. Dziękuję Ci za to piękne człowieczeństwo, które ukazałeś nam, mieszkańcom tej ziemi - dodał hierarcha.
Po przyjęciu odznaczenia Rainer von Scharpen podzielił się ze zgromadzonymi swoimi wspomnieniami.
- Rozpoczęło się od transportu butów. Później była żywność i ubrania. Następnie zrobiło się medycznie. Woziliśmy pościel i leki. Dostarczyliśmy do Polski ponad 600 łóżek szpitalnych. Były też szafki nocne, materace, wózki inwalidzkie, niezliczona ilość balkoników. Ostatnio także pampersy dla prowadzonego przez Caritas Hospicjum św. Józefa - opowiadał.
- Mogę powiedzieć, że poprzez historię jestem Niemcem, przez przekonanie Europejczykiem, ale w sercu - Kaszubem - mówił Rainer von Scharpen ks. Rafał Starkowicz /Foto Gość - Mieliśmy też zamówienia egzotyczne. To m.in. 100 składanych łóżek Bundeswehry na obóz organizowany dla młodzieży, ławki i krzesła szkolne, aparaty do dializ, maszyny USG, fotele dentystyczne, ornaty, materiał na habity dla sióstr - wyliczał.
Niemiecki dobroczyńca dzielił się także doświadczeniami, jakie stały się jego udziałem w czasie stanu wojennego. Wspominał uciążliwe kontrole samochodów i noclegi w szoferkach aut, podczas gdy na zewnątrz panowały ujemne temperatury. Kiedyś na granicy wraz z kolegami spędził 211 godzin. Wszystko po to, aby konwój nie dotarł do Gdańska przed pierwszomajową demonstracją. Podczas jego przemowy nie zabrakło momentów humorystycznych.
- Mieliśmy swoistą strategię celną, wykorzystującą połączenie odrazy ze wzruszeniem. Po otwarciu klapy samochodu widoczne były szpitalne łóżka, wózki inwalidzkie i krzesła toaletowe. A na nich pluszaki. To był nasz sposób na odprawę. Działało zawsze. Celnik zajrzawszy do wnętrza, machał ręką i kazał odjeżdżać - wspominał.
- Jestem wdzięczny za wiele rozmów z Polakami, pozbawionych wszelkiego tabu narzuconego przez historię. Poznałem Polaków, którzy stali się dla mnie prawdziwymi przyjaciółmi. Transporty, oprócz pomocy materialnej, miały przyczyniać się do przełamywania barier oraz umożliwiać spotkania i porozumienie. Mogę powiedzieć, że poprzez historię jestem Niemcem, przez przekonanie Europejczykiem, ale w sercu - Kaszubem - dodał na zakończenie von Scharpen.