Nie ma co ukrywać, skoro nie udało nam się, to nie jest to zwycięstwo - powiedział w piątek w Polskim Radiu 24 europoseł PiS Ryszard Legutko odnosząc się do wyboru Donalda Tuska na drugą kadencję przewodniczącego Rady Europejskiej.
Tusk został w czwartek ponownie wybrany na szefa Rady Europejskiej. W trakcie szczytu UE w Brukseli odbyło się głosowanie, w którym - jak poinformowały unijne źródła - przeciw wyborowi Tuska była tylko premier Beata Szydło, pozostali unijni przywódcy poparli go.
Legutko zapytany, czy ceną będzie pewna izolacja Polski, odpowiedział: "Nie ma czegoś takiego jak izolacja w Unii Europejskiej".
Polityk PiS zauważył, że wynik głosowania był do przewidzenia, kiedy socjaliści nie wystawili swojego kandydata na szefa Rady Europejskiej. Stąd nie dziwiło go stanowisko innych krajów Grupy Wyszehradzkiej, w tym Węgier.
"Wybór przewodniczącego Rady (...) to nie jest coś, co by rzeczywiście mocno angażowało te kraje, zwłaszcza że Donald Tusk był kandydatem Europejskiej Partii Ludowej, do której należą Węgry. Gdyby był kandydat socjalistyczny, to wtedy by cała gra inaczej wyglądała" - podkreślił.
"Czy to nie jest porażka polskiej dyplomacji, że nawet nie udało się zjednoczyć we wspólnym stanowisku państw Grupy Wyszehradzkiej?" - dopytywał prowadzący "Rozmowę poranka" PR24.
"Nie ma co ukrywać, skoro nie udało nam się, to nie jest to zwycięstwo. Ale dla wielu krajów to była sprawa dość błaha" - powiedział.
Po drugie - dodał - "są w Unii Europejskiej rozmaite spory, problemy, które dzielą kraje w rozmaitych konfiguracjach". "Więc ja bym przestrzegał przed takim myśleniem; nie wolno tak myśleć, że nagle ktoś jest nielubiany, ponieważ w jakiejś sprawie wystąpił przeciw. To, że jest się przeciw, to jest normalna kolej rzeczy w polityce: w jednych sprawach jest się +przeciw+, w innych się jest +za+. Na tym polityka polega (...)" - stwierdził europoseł.
"Gdyby Polska w ogóle nie mogła być +przeciw+, tylko zawsze musiała być +za+, to równie dobrze moglibyśmy być w jakiejś organizacji krajów afrykańskich, a nie w Unii Europejskiej" - dodał.
"Politycy czescy czy słowaccy wielokrotnie nam mówią, że oni się w właściwie z nami zgadzają, ale nie chcą zadrażniać, nie chcą nadwyrężać swoich stosunków z Niemcami. Więc my ich jakoś próbujemy przekonać, że to jest właśnie normalna kolej rzeczy, że różne kraje mają różne interesy i te interesy trzeba artykułować, później dochodzić do kompromisu" - powiedział Legutko.
Według niego, nie może jednak być tak, że jeden kraj dyktuje sąsiadom, a ci muszą cały czas się z nim zgadzać.
"Myślę jednak, że Grupa Wyszehradzka, cokolwiek by się powiedziało, jest organizmem dającym znacznie silniejsze oznaki życia, niż jeszcze parę lat temu. I stąd też wywołuje takie żywe reakcje wrogości w niektórych krajach" - powiedział europoseł.