- Przed nami, przed tobą, Feluś, jest zmartwychwstanie! - mówił o. Adam Białek podczas Mszy św. pogrzebowej śp. Władysława Załogowicza "Felka".
Człowiek-legenda, prawdziwy wojownik z poczuciem humoru lwowskiego batiara – odszedł 26 lutego w 94. roku życia. 3 marca na cmentarzu przy ul. Bardzkiej we Wrocławiu Eucharystii w kaplicy cmentarnej przewodniczył ks. Stanisław Pawlaczek; współkoncelebrowali kapucyn o. Adam Białek oraz ks. Krzysztof Mak, proboszcz wrocławskiej parafii pw. św. Henryka, do której należał W. Załogowicz.
O. Adam (Terencjusz) Białek wspominał zmarłego jako człowieka, który „błyszczał radością” i „niósł radość swoim dowcipem, swoim żarem” także w bardzo mrocznych czasach. Nawet jego śmierć nastąpiła w ostatnią niedzielę karnawału… – Jak mi było smutno, brałem twój zeszyt, w którym opisałeś swoje życie – nawet lata stalinowskie, mimo twojej poniewierki, katorgi, opisując z uśmiechem – mówił.
Na koniec Mszy św. wystąpił m.in. Adam Gajda – żołnierz zorganizowanego przez W. Załogowicza plutonu „Grunwald”, a także Jan Gromnicki, prezes Rodziny Jazłowieckiej, który przypomniał pokrótce dzieje życia pana Władysława. Zaczęły się przy ul. Łyczakowskiej we Lwowie, gdzie mieszkał ze swoją rodziną. Był harcerzem, potem dowódcą plutonu „Grunwald”, włączonego następnie do Armii krajowej. – Jako młody chłopak wychowany w duchu patriotycznym i przesiąknięty ideologią harcerską już w czasie walk z Niemcami w 1939 r. wspierał obrońców miasta – mówił. „Felek” włączył się potem w działalność konspiracyjną, aż po akcję „Burza”, kiedy to na ratuszu lwowskim zawisła polska flaga.
Członkowie plutonu „Grunwald” zostali przerzuceni za San z zamiarem włączenia do Powstania Warszawskiego, ale po decyzji o rozwiązaniu Armii Krajowej cześć z nich, w tym W. Załogowicz, decyduje się wrócić do Lwowa, a potem trafia na Dolny Śląsk. – Tu ciąży na nich piętno przyszłości… Daremne są próby podjęcia nauki, następują zatrzymania, aresztowania – wspominał J. Gromnicki. „Felka” dotknęły one także w związku z przechowywaniem przewiezionego ze Lwowa sztandaru plutonu „Grunwald” 14. Pułku Ułanów Jazłowieckich. – Było na nim wszystko, co drogie, jemu i jego przyjaciołom: obraz Matki Bożej Ostrobramskiej z kościoła na Łyczakowie, orzeł w koronie, kotwica Szarych Szeregów i lilijka harcerska – wyjaśniał J. Gromnicki.
„Felek” był przez komunistyczne władze więziony, bity. Przetrwał, wierny swoim ideałom. Kiedy tylko stało się to możliwe przystąpił do „ofensywy pamięci”, biorąc udział w działalności patriotycznych stowarzyszeń, w niezliczonych spotkaniach z młodzieżą, uroczystościach, pielęgnując pamięć o miejscach pochówku zasłużonych dla Polski osób, krzewiąc tradycje ułanów jazłowieckich.
Nad grobem śp. Władysława o spotkaniu z nim przed laty podczas pielgrzymki mówił ks. K. Mak; wystąpił także Zdzisław Piwko z Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich (składając na trumnie woreczek z lwowską ziemią) oraz przedstawiciel Związku Piłsudczyków.
Zobacz ZDJĘCIA