"Istnieje wśród młodzieży duży głód rozmowy na temat cielesności, seksualności. Często młodzi mówią mi z żalem, że nikt z nimi o tym nie rozmawia..." Wywiad z Magdaleną Siemion, autorką książki o miłości i seksualności w świetle nauk Jana Pawła II.
Jak dorośli reagują na książkę?
Prowadziłam również kilka warsztatów dla dorosłych. To grupa najbardziej niepokorna, bo oczywiście z dużym bagażem własnych doświadczeń – niekoniecznie pozytywnych, a często bardzo bolesnych. Często słyszę, że może to, co głoszę jest piękne, ale za trudne, ze nikt tak nie żyje. Dlatego tak ważne jest, by poznać te zagadnienia w odpowiednim wieku. Pani, która dzisiaj ma 50 lat i na przykład dwa nieudane małżeństwa, rzeczywiście może nawet się buntować, gdy słyszy o świętym celu małżeństwa, ale dziewczyna, która ma dziś naście lat, stając za kilka lat przed wyborem dotyczącym swojej seksualności, będzie mieć jakąś bazę, która jej ten wybór ułatwi. Główny przekaz tej książki to właściwe zrozumienie pomysłu Pana Boga na cielesność człowieka.
W książce podkreślasz wartość czystości przedmałżeńskiej. Dlaczego to takie ważne?
To jest bardzo ważne, zwłaszcza w kontekście dzisiejszej kultury, która robi wszystko, aby zdeprecjonować czy nawet wyśmiać tę wartość. Papież podkreślał, że nasze ciała mają język, zjednoczenie ciał mówi: kocham cię, jestem twój na zawsze, oddaję ci siebie do końca życia. Wobec tego każde współżycie przedmałżeńskie, które daje furtkę do odejścia, jest po prostu kłamstwem. Nie można na poziomie ciała być razem i jednocześnie zakładać, że jak coś nam nie pójdzie to się rozstaniemy.
Czy może być miłość bez czystości?
Czystość to coś więcej niż na przykład niewspółżycie przed ślubem. Jan Paweł II odwołuje się do słów Jezusa, który mówi, że już pożądliwe spojrzenie na kobietę, czyni mężczyznę cudzołożnikiem. Czy nie przesadzał? Przecież to tylko myśli! Tylko, albo aż! W tym wszystkim nie chodzi tylko o ciało, ale przede wszystkim o serce człowieka. To, kim jesteśmy najbardziej wewnętrznie, określa następnie jak się zachowujemy, co robimy. Papież powie więcej, że to serce potrzebuje odkupienia, nie ciało.
Co wobec tego mają zrobić ci, którzy tę czystość utracili? Czy jest dla nich szansa na udane i szczęśliwe małżeństwo, pomimo ich "przygód"?
Teologia ciała jest wspaniała właśnie dlatego, że daje nadzieję! Jest historią o odkupieniu, a nie potępieniu ludzkiej seksualności. To prawda, że człowiek zgrzeszył, zniszczył wspaniały plan Pana Boga, ale Bóg nie pozostawia nas samych. Odkupił nas, a to znaczy, że nic w naszym życiu nie musi być przegrane, jeżeli otworzymy się na Jego łaskę.
W Twojej książce jest dużo humoru. Na przykład jest takie zdanie: "Bóg przyprowadza mu [Adamowi] różne zwierzęta, on wprawdzie je nazywa, ale nie znajduje odpowiedniej dla siebie pomocy. Patrzy na osła i mówi: to będzie osioł! Piękny osioł, fajny ten osioł, ale to nie ja! (no chyba, że czasami :)." Czy to nie umniejsza powagi tematu?
Nie sądzę. Chodziło mi właśnie o to, żeby tę książkę czytało się przyjemnie, nie jako zbiór zakazów i nakazów. Element humorystyczny pozwala na swobodniejsze przyswojenie tych treści. Treści, jak dobrze wiemy, wcale niełatwych i dla wielu nieoczywistych.
W książce często piszesz o tym, że ciało mówi "Kocham cię", ale serce mówi "Uciekaj!". Kiedy ma miejsce taka sytuacja?
Zawsze wtedy, kiedy traktuję drugiego człowieka instrumentalnie. Gdy chcę się nim zaspokoić. Wykorzystuję, być może jego zaufanie do mnie, ale tak naprawdę nie wiążę z tą osobą poważnych planów na przyszłość. Teraz jest fajnie i przyjemnie i to wystarczy. Mówimy tu oczywiście o wymiarze seksualnym, ale czy nie jest tak też w sytuacjach, gdy na przykład spotykam się z kimś, jestem dla niego dobra i miła, tylko dlatego, że czegoś od niego chcę?
Czy oprócz Jana Pawła II, którego wspominasz w tytule książki, wzorowałaś się jeszcze na dziełach kogoś innego?
Tak. Jestem wielką fanką Christophera Westa, amerykańskiego popularyzatora tej myśli w USA. W Stanach teologia ciała jest dużo bardziej znana i zdecydowanie lepiej rozwija się niż w Polsce. Pytanie czy w Polsce w ogóle się rozwija, czy raczej nie została zapomniana? Czasami próbuję ten stan rzeczy wytłumaczyć licznymi zasługami Jana Pawła II, które paradoksalnie przysłoniły jego zasługi w tej dziedzinie. Jest nazywany papieżem wolności, solidarności, rodzin, mówi się, że obalił komunizm, ale o tym, że stworzył ponadczasową naukę o ludzkiej cielesności i seksualności mało kto wie. Niektórzy nawet reagują oburzeniem, jak mogę łączyć Jana Pawła II z seksem! Ojciec prof. Jarosław Kupczak nazwał mnie polskim Westem, co jest dla mnie olbrzymim komplementem i na pewno na taki tytuł nie zasłużyłam (przynajmniej na razie ;), ale rzeczywiście bardzo zależy mi na popularyzowaniu tej myśli na wzór Westa. Christopher też nie boi się śmiałych porównań – na przykład Wojtyły z Hefnerem, który założył Playboya. Dla niektórych już samo to zestawienie jest gorszące, ale nie można od razu tego oceniać, należy raczej dowiedzieć się dlaczego tak zrobił, co chciał przez to pokazać.
Podkreśliłaś, że nawet katolicy żyjący w sakramentalnych małżeństwach oburzają się na pomysł współżycia bez antykoncepcji. Dlaczego?
Rzeczywiście tak jest. Na zajęciach, gdy dochodzimy do tematu antykoncepcji w zasadzie żaden z prezentowanych przeze mnie argumentów nie jest przyjmowany. Wtedy sobie myślę, że na nic to wszystko, bez sensu że to robię, że oni i tak nic nie rozumieją z tego, co wcześniej im powiedziałam, bo przecież jedno wynika z drugiego. Wydaje mi się, że młodzi traktują zakaz antykoncepcji jako gwałt na ich wolności. Oczywiście nie jestem tak naiwna, by wierzyć, że tymi warsztatami od razu wszystko zmienię, zwłaszcza myślenie młodych, od maleńkości indoktrynowane w przeciwnym kierunku. Moim zadaniem jest sianie małych ziarenek i być może kiedyś w przyszłości ktoś sobie przypomni o teologii ciała i podejmie właściwą decyzję.
Fajnie to wszystko brzmi w teorii, ale jak można żyć takimi zasadami w obecnych czasach, kiedy jesteśmy zewsząd atakowani nagością, nieczystością, plagą rozwodów, aborcji i antykoncepcji?
Mówisz dokładnie to, co dorośli uczestnicy warsztatów z teologii ciała. Oni też są zdecydowanie bardziej pesymistycznie nastawieni. Twierdzą, że to może i piękne i dobre, ale nierealne. Wiesz, co w tym wszystkim jest bardzo pocieszające? Że młodzi, choć nie ze wszystkim się zgadzają, wcale tak nie reagują. Oni nie mówią, że się nie da. Mówią, że dobrze, że pani nam o tym opowiada! Kto wie, być może odpowiednio wcześnie podana dawka teologii ciała okaże się receptą na ich przyszłe szczęście i spełnienie. Tego im i sobie z serca życzę.