Federalny Sąd Apelacyjny w San Francisco rozpatrzy we wtorek legalność antyimigracyjnego dekretu prezydenta Donalda Trumpa. Adwokaci obu stron będą mogli telefonicznie przedstawić swoje stanowiska "za" i "przeciw" utrzymaniu w mocy tego dekretu.
Każda ze stron będzie miała 30 min. na przedstawienie swojego stanowiska. Federalny, Sąd Apelacyjny na 9.Okręg z siedzibą w San Francisco ma opinie jednego z najbardziej lewicowych sądów w strukturze sądownictwa Stanów Zjednoczonych. Sąd obecnie jest złożony z dwóch sędziów nominowanych przez prezydentów z Partii Demokratycznej i jednego mianowanego przez republikańskiego prezydenta George'a Busha.
Batalia prawna rozpoczęła się 27 stycznia kiedy prezydent Donald Trump wydał rozporządzenie wykonawcze w którym bezterminowo wstrzymał imigrację z Syrii oraz tymczasowo na okres 90 dni z 7 krajów zamieszkiwanych przez muzułmańską większość. Pośpiesznie i zdaniem krytyków Trumpa, niekompetentnie wprowadzony w życie dekret, spowodował falę protestów w Stanach Zjednoczonych i chaos na amerykańskich lotniskach.
W amerykańskich sądach różnych instancji przeciw rozporządzeniu Trumpa złożono ponad 20 pozwów i petycji. Jeden taki wniosek o unieważnienie dekretu Trumpa złożyły władze stanu Waszyngton i stanu Minnesota. Władze tych dwóch stanów argumentowały, że antyimigracyjne rozporządzenie Trumpa, dyskryminuje muzułmanów co jest niezgodne z Konstytucją. Poza tym wskazały, że rozporządzenie spowodowało zakłócenia w działalności przedsiębiorstw mających swoje siedziby w ich stanach i tym samym straty finansowe spowodowane spadkiem wpływów podatkowych. Dodatkowo rozporządzenie przyczyniło się do rozbicia rodzin i spowodowało, że studenci i uczniowie, nie mogli wrócić do szkół i uczelni, które mają siedziby w tych dwóch stanach.
Wniosek władz stanowych poparło 97 amerykańskich firm , głównie z sektora technologii informatycznych, w tym tacy giganci tego sektora jak Apple , Facebook, Google i Microsoft. Wniosek o unieważnienie dekretu Trumpa poparło także kilku byłych dygnitarzy rządowych w tym b. sekretarz stanu John Kerry , były dyrektor CIA i sekretarz obrony Leon Panetta oraz była sekretarz stanu Madeleine Albright. Zdaniem tych byłych funkcjonariuszy rządowych "nie ma żadnych względów bezpieczeństwa które dyktowałyby wydanie dekretu wstrzymującego imigrację z krajów muzułmańskich"
Adwokaci Departamentu Sprawiedliwości, argumentowali z kolei, że przedstawiona przez te dwa stany lista wyrządzanych strat "ma charakter czysto spekulatywny." Rządowi adwokaci podkreślali, że to prezydent, a nie sądy, odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo granic, zatem prezydent powinien decydować kto ma otrzymać wizę i prawo do wjazdu na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Po rozważeniu argumentów stron, w ubiegły piątek sędzia okręgowego sądu federalnego w Seattle, w stanie Waszyngton, James Robart, zawiesił tymczasowo obowiązywanie antyimigracyjnego dekretu Trumpa. Prezydent Trump określił na Twitterze decyzję "tzw. sędziego" jako "oburzającą." Zawieszenie ważności prezydenckiego dekretu, przez sędziego Robarta, umożliwiło wjazd do Stanów Zjednoczonych pewnej liczby uchodźców z Syrii i z 7 muzułmańskich krajów, którzy w momencie wydania dekretu Trumpa posiadali już amerykańskie wizy wjazdowe.
Adwokaci Departamentu Sprawiedliwości odwołali się od decyzji sędziego Robarta do federalnego Sądu Apelacyjnego w San Francisco prosząc o natychmiastowe unieważnienie tej decyzji i tym samym utrzymanie w mocy dekretu Trumpa. Podczas weekendu sędziowie Sądu Apelacyjnego poprosili Departament Sprawiedliwości o przedstawienie dodatkowych materiałów, a po ich otrzymaniu wyznaczyli we wtorek "telefoniczne" posiedzenie. Liczący 15 stron dokument z uzasadnieniem przedstawiony przez Departament Sprawiedliwości USA stwierdza, że dekret Trumpa był "zgodnym z prawem wykonywaniem uprawnień prezydenta w kwestii przybywania do USA cudzoziemców i przyjmowania uchodźców" i nie był wymierzony w muzułmanów.
Sąd Apelacyjny może podtrzymać decyzję sędziego Robarta, albo ją uchylić. Może też sprawę skierować do sądu okręgowego do ponownego rozpatrzenia. Trzech sędziów sądu apelacyjnego może ponadto odrzucić wniosek rządowy jako bezpodstawny i wykraczający poza kompetencje sądu. Przegrana strona ma prawo odwołania się od wyroku. Wielu ekspertów nie wyklucza więc, że rozstrzygnięcie tego pierwszego, poważnego sporu kompetencyjnego od objęcia urzędu prezydenta przez Donalda Trumpa, odbędzie się przed Sądem Najwyższym.