W przyszyły wtorek kanclerz Angela Merkel odwiedza Warszawę. Ta wizyta ma wielkie znaczenie zarówno dla naszych stosunków bilateralnych, jak i zbudowania szerszej płaszczyzny współdziałania w ramach Unii Europejskiej oraz NATO.
Jedno nie ulega wątpliwości. Niemieccy politycy chcą mieć w Warszawie sojusznika i z tej perspektywy nie jest dla nich ważne, kto nim jest, byle miał demokratyczną legitymację i wywiązywał się ze swych zobowiązań. Nikt nad Sprewą za Schetynę, Petru, czy nawet Tuska, umierać nie będzie.
Realpolitiker Kaczyński?
Faktem jest, że rządowi Szydło od początku nie szczędzono w niemieckich mediach uszczypliwości. Określenie „konserwatywno- nacjonalistyczny” należało do łagodniejszych. W tle tych analiz zawsze dominowała upiorna postać Jarosława Kaczyńskiego, przedstawianego jako wszechmocnego demiurga polskiej sceny politycznej, tym groźniejszego, że siedzącego tuż za miedzą. Bez jakiegokolwiek zrozumienia dla argumentów polskiego rządu przedstawiano nasze opory wobec przyjmowania migrantów i uchodźców. A właśnie z tej kwestii część niemieckiej klasy politycznej oraz mediów zrobiła kryterium europejskości i przestrzegania demokratycznych standardów. Jednak kolejne terrorystyczne zamachy w Niemczech oraz rosnące poparcie dla populistycznej „Alternatywy dla Niemiec”, partii postulującej całkowitą zmianę polityki migracyjnej, zmodyfikowały te opinie. Po raz pierwszy także na łamach poważnego niemieckiego dziennika postawione zostało pytanie: a może Polacy w wielu sprawach mają rację, a Kaczyński to realpolitiker?
Politycy spokojniej
Rządzący niemieccy politycy zachowywali się jednak inaczej. Prezydent Gauck z wielką atencją przyjmował prezydenta Dudę, a prawdziwą sympatię zaskarbiła sobie w Berlinie małżonka polskiego prezydenta. Także Urząd Kanclerski podkreślał kontynuację pozytywnych trendów w naszych relacjach, a jest ich sporo. Rząd Merkel wykazał się wielką konsekwencją, jeśli chodzi o wzmacnianie wschodniej flanki NATO. Współpraca obu resortów obrony należy do bardzo udanych. Żołnierze Bundeswehry, wypełniając ustalenia szczytu NATO, właśnie pojawili się na Litwie, ku wielkiemu niezadowoleniu Rosjan. Wbrew głosom koalicjanta z SPD, Merkel utrzymuje sankcje za aneksję Krymu. Na współpracy gospodarczej korzystają obie strony. Polska jedną czwartą swych towarów sprzedaje w Niemczech, a niemieccy producenci bardzo skorzystali z modernizacji Europy Środkowej. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby wszystkie te pozytywne tendencje nadal rozwijać, zwłaszcza że blisko milion naszych rodaków zatrudnionych jest w niemieckiej gospodarce i mają tam dobrą markę. Sympatia niemieckich fanów dla Lewandowskiego jest nie tylko wyrazem uznania jego sportowej klasy, ale i wynikiem procesów, jakie zaszły między naszymi krajami po 1989 r.
Chodzi o więcej
To wszystko warto kontynuować, pamiętając także o kwestiach, w których się różnimy, np. o polityce energetycznej. Niemiecki miks energetyczny jest oparty na dążeniu do zwiększenia roli surowców odnawialnych, polski model przez lata będzie opierał się na węglu kamiennym i brunatnym. Status Polaków mieszkających w Niemczech tylko teoretycznie odpowiada standardom, jakie u nas posiada mniejszość niemiecka. Jednak rozmowy w Warszawie mogą być okazją do skonstruowania ambitniejszej agendy, wykraczającej poza interesy obu krajów. Zwycięstwo Trumpa były minister spraw zagranicznych Niemiec, a przyszły prezydent tego kraju Frank-Walter Steinmeier nazwał prawdziwym końcem XX wieku. Może w tym określeniu jest pewna przesada, ale trudno nie zauważyć, że jesteśmy świadkami schyłku pewnego porządku, którego fundamentem od 1945 r. były instytucje zbudowane przez Zachód. W sposób oczywisty schyłek tego ładu w dłuższej perspektywie zagraża także bezpieczeństwu Polski. Unia Europejska - przy wszystkich swych słabościach i ideologicznych przegięciach - jest obszarem nie tylko atrakcyjnym ze względu na finansowe wsparcie oraz możliwości gospodarcze - jest także kotwicą, utrzymującą nasz kraj w strukturach wolnego świata. Wszystkie promowane ostatnio w polskiej polityce zagranicznej projekty, jak bliska współpraca w ramach Grupy Wyszehradzkiej czy próba zabudowania przestrzeni między Bałtykiem, Morzem Czarnym i Adriatykiem mają sens wyłącznie jako element wzmacniający naszą pozycję w Unii, a nie jej alternatywa. Jeśli zaś mówimy o konieczności reformy Unii, a wyjście Wielkiej Brytanii jest ku temu dobrą okazją, to najpoważniejszym partnerem do takiej rozmowy są właśnie Niemcy. Kanclerz Merkel, jak żaden z europejskich polityków jest przekonana, że lepsza jest ułomna integracja europejska niż wyścig nacjonalizmów i narodowych partykularyzmów w Europie.
Nie sądzę przy tym, aby sprawa uchodźców stanowiła dzisiaj większy problem w rozmowach z Niemcami. Merkel wprawdzie oficjalnie nie wycofa się z decyzji o ich przyjęciu, ale będzie robić wszystko, aby masowy napływ obcokrajowców z lata 2015 r. więcej się nie powtórzył. Jest także żywotnie zainteresowana, aby uszczelnić europejskie granice oraz usprawnić działanie służb specjalnych w wymiarze unijnym. Każdy nowy akt terroryzmu w Niemczech będzie bowiem zmniejszał jej szansę na reelekcje. To stwarza możliwość do wzajemnych uzgodnień oraz wsparcia.
Kluczowa rozmowa
Wydaje mi się, że taki punkt widzenia podzielają prezydent i Andrzej Duda, i premier Beata Szydło. Kluczową kwestią jednak są poglądy Jarosława Kaczyńskiego, którego relacje z niemieckimi politykami nigdy nie układały się dobrze, od bardzo niefortunnej rozmowy z kanclerzem Helmutem Kohlem począwszy. Dlatego najważniejszym punktem wizyty Merkel w Warszawie będzie jej rozmowa - jako przewodniczącej CDU - z liderem PiS. Już sam fakt, że do niej dojdzie, świadczy o tym, że po niemieckiej stronie dominuje realna ocena sytuacji. Będzie to także przekreślenie planów tej części opozycji, która sądziła, że osiągnie coś na krajowym podwórku, tworząc presję zewnętrzną na rząd w Warszawie. Kaczyński może się nie podobać liberalnym niemieckim mediom, ale ich politycy wiedzą, gdzie zapadają kluczowe decyzje. Mam nadzieję, że rozmowa Kaczyński-Merkel pozwoli zarysować obszar wspólnych interesów i koniecznych działań na miarę wyzwań, jakie stoją przed nami nie tylko w najbliższym czasie, ale i całej dekady.