W malutkim Sławoborzu nawet trzylatki wiedzą, że wojna jest zła. Przesyłają do swoich kolegów w Syrii zapewnienia o pamięci i modlitwę.
Przedszkolaki i uczniowie sławoborskiego Zespołu Szkół spisali je na własnoręcznie wykonanych kartkach pocztowych i wyśpiewali podczas apelu. Razem z rodzicami przygotowali też smakołyki, które można było kupić za symboliczną złotówkę wrzuconą do puszki. Dochód ze zbiórki przekażą na pomoc syryjskim rodzinom.
- Na spotkaniu katechetów biskup poprosił nas, żebyśmy nie tylko modlili się za Syrię, ale spróbowali coś zrobić. Pomyślałam, że najlepiej będzie, kiedy włączymy w to dzieci - mówi Ewa Horanin, katechetka, główny "motor napędowy" Dnia dla Syrii w sławoborskiej szkole.
Większość uczniów - od najmłodszych maluchów po młodzież gimnazjalną - tego dnia przyszła do szkoły ubrana na biało, czerwono i czarno. Na apelu tworzyli żywe flagi: polską i syryjską.
- Dzieci słyszą o tragedii w Syrii, wiedzą, że coś złego tam się dzieje, ale nie rozumieją podłoża konfliktu, istoty problemu. I przyzwyczajają się do tej informacji, staje się ona kolejną wiadomością, nie budzącą większych emocji. Zalew informacji, który na nich spada, zupełnie wypacza im obraz. Dlatego trzeba im mówić, że Syria była takim samym pięknym krajem jak Polska, o bogatej cywilizacji, wspaniałej kulturze, a dzisiaj jest spustoszona wojną. Ta cisza, która wybrzmiewała wśród młodzieży, jest dowodem na to, że apel przyniósł skutek, wzbudził refleksję, skłonił do zatrzymania się, chociażby spojrzenia na mapę - zauważa Ryszard Rozwadowski, dyrektor ZS w Sławoborzu.
Dzień dla Syrii
Dzień dla Syrii w sławoborskim Zespole Szkół
Karolina Pawłowska
- Dzieciaki przyjmowały to, o czym rozmawialiśmy, z ogromnym wzruszeniem. A czasami niedowierzaniem i pytaniem: „Proszę pani, a ta wojna to teraz się dzieje?”. Bo coś o Syrii słyszały, ale nie mieściło im się w głowie, że to w tej chwili, gdy one siedzą w ławkach, uczą się i bawią, na ich rówieśników spadają bomby, że to nie przeszłość - opowiada Ewa Hornanin.
Karolinka na swojej kartce wyrysowała wielkie serce, a w nim flagi obydwu krajów. W środku napisała krótko: „We remember about you”. - Bardzo się zmartwiłam, jak pani nam opowiadała o tym, co spotyka dzieci w Syrii. Ja mogę chodzić do szkoły, mogę się bawić, one tylko się boją. Bardzo mi ich szkoda. Chciałabym, żeby ta moja kartka dotarła do nich. A ja będę codziennie pamiętać i modlić się za jednego kolegę albo koleżankę z Syrii, tak jak prosiła nas pani - wyjaśnia drugoklasistka.
Ania Wasylków i Ania Rutkowska nie nadążają z rozdawaniem maskotek, które za wrzucony do puszki pieniążek można wylosować.
- Myślę, że wielu z naszych rówieśników w ogóle nie wie, co tak naprawdę dzieje się w Syrii, wcale się nad tym nie zastanawiają. Dzięki takim akcjom możemy dotrzeć i do nich, skłonić do zainteresowania tematem, a to już coś - przyznają nieco starsze od Karolinki koleżanki.
- Warto podejmować każdą akcję, która służy pomaganiu drugiemu człowiekowi. A szkoła jest miejscem, w którym nie tylko się uczy, ale także uwrażliwia. Możemy się chwalić bardzo dobrymi wynikami testów i sprawdzianów, ale najważniejszy egzamin dopiero jest przed naszymi uczniami: egzamin z człowieczeństwa. Bycia dobrym człowiekiem także trzeba się uczyć - dodaje Elżbieta Szadkowska, wicedyrektor ZS w Sławoborzu.