Zdaje się, że w tej sprawie władza chce zastosować zasadę złotego środka. Ale czy on naprawdę złoty?
Ucichły trochę sejmowe burze, wraca sprawa ograniczeń handlu w niedzielę. Paweł Jabłoński ubolewał we wtorkowej „Rzeczpospolitej”, że projekt ten wpisuje się jakoby w modne w Polsce „regulowanie gospodarki za pomocą kar i zakazów, z pominięciem rachunku ekonomicznego”. Publicysta obawia się, że takie stawianie sprawy może spowodować opłakane skutki. Prognozuje, że po zakazie niedzielnej pracy dla pracowników handlu przyjdzie kolej m.in. na osoby zatrudnione w transporcie i w restauracjach – co, rzecz jasna, musiałoby spowodować zwolnienia z pracy. Rozważania poprowadziły go do wizji zakazu wszelkiej pracy w niedzielę, również dla dziennikarzy, „bo dlaczego tylko handlowcom ma być tak dobrze”.
Dziwne wnioskowanie, zwłaszcza w obliczu doświadczeń niejednego z zachodnich krajów, w których handel niedzielny jest zakazany, i to bardziej niż ma być u nas. Na przykład we Francji. Jakoś to wszystko tam funkcjonuje i w niedzielę na wieżę Eiffla nie trzeba drałować na piechotę, a kawę u góry poda kelner, nie automat.
Dlaczego to, co działa gdzie indziej, u nas miałoby spowodować katastrofę? Pamiętają państwo, ile było straszenia wolnym od pracy dniem w święto Trzech Króli? Wyliczenia ekspertów, ekspertyzy specjalistów, protesty rzeczoznawców – i co? I nic. Fajnie jest, można robić orszaki, przy okazji ktoś zarobi, na przykład kawiarnie, bo w zimny dzień dobrze wypić coś gorącego.
Prognozy wieszczące katastrofę, która nastąpi, gdy Polacy w niedzielę nie pójdą do sklepów, mylą się, bo biorą pod uwagę tylko to, z czego trzeba będzie zrezygnować. Prorocy nieszczęścia nie przewidują zachowań, którymi Polacy zastąpią niedzielne zakupy. A zastąpią – próżni tu nie będzie. Mało tego: będzie rozkwit i wzrost. To z kolei moja prognoza i mam nadzieję, że będzie ją można zweryfikować w praktyce. Z tym jest jednak pewien kłopot, bo władza zaczyna coś kręcić w tej sprawie. Ostatnio słychać propozycje, żeby ograniczenie handlu wprowadzić tylko w jedną niedzielę w miesiącu. Rząd tajemniczo zapowiada ogłoszenie stanowiska w tej sprawie. Minister Elżbieta Rafalska, dopytywana o to w radiowej Jedynce wykluczyła możliwość całkowitego odrzucenia projektu ograniczenia handlu w niedzielę, ale dodała: „Nie mogę dzisiaj zagwarantować, że jesteśmy za zakazem we wszystkie niedziele miesiąca, natomiast też nie powiem, że będzie dotyczyło to jednej niedzieli. Postaramy się znaleźć jakiś mądry, rozsądny środek”.
A więc – „środek”. Coś pomiędzy jedną wolną niedzielą, a wszystkimi wolnymi niedzielami. Coś to tak wygląda, jakby rząd próbował pogodzić sprzeczności, dając coś i zwolennikiem ograniczenia niedzielnego handlu i tym, którzy chcą utrzymania obecnego stanu.
Pewnie, że to lepsze niż nic, ale gorsze niż wszystko. Szukanie takiego „środka” to stosowanie półśrodków, a rozwiązania połowiczne to połowa sukcesu.
Nie lepszy pełny sukces?