Januszewski: Sobotni komentarz o. Jacka Prusaka wskazuje, że czeka nas jeszcze długa batalia w obronie normalności.
Co gorsza musimy bronić jej przed kapłanem należącym do Kościoła katolickiego, czyli instytucji, która przecież przez dwa tysiące lat przestrzegała ludzkość przed zagrożeniami płynącymi z homoseksualizmu.
O. Prusak jest wyraźnie oburzony tym, że ktoś odważył się zarzucić mu kierowanie się uprzedzeniami i tym razem nie powstrzymał się nawet przed atakami personalnymi, w stylu „przedstawiciel Fundacji Życie i Rodzina kończy swoją polemikę w patetyczny sposób” czy „oczywiście samokrytycyzm nie jest jego silną stroną”. Natomiast psychologom podejmującym się terapii wobec homoseksualistów chcących zerwać z dewiacyjnymi skłonnościami zarzuca „homofobię” i bycie „kryptogejami”.
Niemiecki filozof, Arthur Schopenhauer, w swoim słynnym dziele poświęconym prowadzeniu sporów argumentum ad personam umieścił na ostatnim, 38. miejscu chwytów erystycznych. Jak zaznaczył, do grubiańskich ataków wymierzonych w przymioty swojego przeciwnika należy uciekać się dopiero wtedy, kiedy braknie wszelkich argumentów rozumowych, a sprawa zdaje się być przegraną.
O. Prusak krytykuje także powoływanie się na badanie dot. wzrostu liczby zachowań homoseksualnych wśród amerykańskich nastolatków, zarzucając mi m.in. brak oceny próby badawczej. Przede wszystkim należy zaznaczyć, że raport dot. zachowań i orientacji seksualnych amerykańskiej młodzieży sporządza od 1991 roku federalne Centrum ds. Kontroli Chorób. W samym tylko roku 2015 w badaniu wzięło udział 12954 nastolatków z losowej próby z całego kraju, 137932 z 23 stanów oraz 44332 z 19 dużych okręgów miejskich. Badanie prowadzone jest już blisko ćwierć wieku, więc do tej pory wzięły w nim już udział setki tysięcy amerykańskich uczniów. Można, więc śmiało stwierdzić, że jest to jedno z największych współczesnych badań dot. zachowań seksualnych nastolatków.
Oczywiście, o. Prusak prawdopodobnie nawet nie sięgnął do przytoczonej przeze mnie pacy badawczej. Gdyby się z nią zapoznał, nie zarzucałby mi opierania się „na pojedynczym badaniu odstającym ponadto od średniej z innych badań populacyjnych”, bo przytoczone przeze mnie wyniki są jedną z największych i najszerszych analiz różnic między populacją heteroseksualną a homoseksualną.
Stosowanie przez o. Prusaka argumentów ad personam oraz jego niechęć do zapoznania się z badaniami cytowanymi przez oponentów wskazują, że tą metodę dyskutowania przejął od środowisk, których tak chętnie broni. Przecież to właśnie seksualni dewianci atakują swoich krytyków wyzywając ich od „homofobów”, „kryptogejów” i „zaślepionych fanatyków”.
Niestety, o. Prusak jest bardziej zainteresowany obroną postulatów ruchu gejowskiego, niż rzeczywistą pomocą osobom dotkniętym problemem homoseksualizmu. Szokujące jest także używanie przez zakonnika i naukowca obelg niemających nic wspólnego ani z nauczaniem Kościoła, ani z wiedzą naukową. Czy faktycznie spodziewalibyśmy się po doktorze psychologii, a także prorektorze i rzeczniku prasowym katolickiej uczelni wyższej zarzucania osobom myślącym inaczej „homofobii” i bycia „kryptogejami”?