Relikwie papieża Hospicjum Cordis z Katowic przekazał abp Mieczysław Mokrzycki, metropolita lwowski.
Placówkę dawny sekretarz papieski odwiedził razem z ks. Józefem Pawliczkiem, wikariuszem generalnym kurii lwowskiej, pochodzącym z Moszczenicy Śląskiej (dzisiejsza dzielnica Jastrzębia-Zdroju). Z Katowic abp Mokrzycki uda się do Krakowa, gdzie uczestniczyć będzie w ingresie abp. Marka Jędraszewskiego.
W katowickim hospicjum metropolita lwowski przewodniczył Mszy Świętej. Przed jej rozpoczęciem na ręce jednego z podopiecznych, przykutego do łóżka Michała, przekazał relikwie św. Jana Pawła II. Relikwiarz zawiera fragment jego włosów.
Zawstydzony kapelan
- Księdza Arcybiskupa wita Michał, który ma 30 lat i od 12 lat walczy z chorobą nowotworową. Jest osobą niezwykłą dlatego, że jak się zaparł, to za każdym razem wychodził z tej choroby. W międzyczasie ożenił się z naszą wybitną, wieloletnią pielęgniarką, Agnieszką. Mają 4-letnią Tosię. Marzeniem Michała były relikwie Jana Pawła II, bardzo czekał na ten dzień - mówiła wzruszona dr Jolanta Grabowska-Markowska, dyrektor placówki.
Relikwie świętego papieża w hospicjum znalazły się dzięki... zawstydzeniu kapelana, ks. Wacława Basiaka. Kiedy w 2014 r. podopieczni, pracownicy i wolontariusze pielgrzymowali do Włoch, po Mszy na Watykanie dyrektor Grabowska-Markowska, zapytała kapłana, dlaczego nie mają jeszcze relikwii św. Jana Pawła II. - Ja się wtedy zawstydziłem, ale teraz już się nie wstydzę - komentował z uśmiechem. O pomoc w sprowadzeniu tych relikwii ks. Basiak poprosił swojego dobrego znajomego, ks. Pawliczka.
W homilii abp Mokrzycki przypomniał, że papież Wojtyła przede wszystkim był człowiekiem modlitwy. - Jeszcze przed poranną toaletą, zaraz po powstaniu ze snu, leżąc krzyżem w swojej sypialni, odmawiał cząstkę Różańca świętego - wspominał.
Abp Mokrzycki przyznał, że modlitwę papieża cechowała ewangeliczna prostota. Codziennie odmawiał m.in. godzinki, co czwartek odprawiał godzinę świętą przed Jezusem Eucharystycznym, co piątek - Drogę Krzyżową. Nigdy jako kapłan nie opuścił też Mszy. Ojciec Święty kochał ludowe modlitwy, nucił polskie pieśni, w Wielkim Poście odprawiał Gorzkie Żale.
- Święty trwał na kolanach przed Bogiem, żył Bogiem i dla Boga. Kto się z nim zetknął, od razu mógł zauważyć jego głębokie zjednoczenie z Bogiem - przyznał abp Mokrzycki.
Papież błogosławi
- Pamiętam kiedy po operacji tracheotomii przyszedłem do kliniki Gemelli, abp Stanisław Dziwisz wręczył mi karteczkę. Z trudnością mogłem odczytać, co tam było napisane (...). Czytam: "Coście ze mną zrobili?". Nie chciało mi się wierzyć, że to napisał Ojciec Święty, bo przecież znaliśmy go, jednak czytam dalej: "...ale Totus Tuus" - wyjaśniał.
Przed błogosławieństwem końcowym abp Mokrzycki przypomniał jeszcze jedno zdarzenie związane z papieżem Polakiem. Mówił o homilii, którą na jego pogrzebie wygłosił kard. Ratzinger. - Powiedział wtedy: "Z pewnością teraz ojciec święty Jan Paweł II błogosławi nam z domu Ojca Niebieskiego". Kiedy to mówił, nie wiedział jeszcze o tym, o czym chcę wam powiedzieć - mówił. - Na zakończenie każdego dnia Ojciec Święty zawsze szedł do swojej kaplicy, krótko się modlił, ok. 22.30, śpiewał Apel Jasnogórski i wracał do swojej sypialni. W ostatnich miesiącach towarzyszyliśmy mu, więc mogliśmy zobaczyć, jak to przebiegało. I kiedy wracaliśmy na wózku do sypialni, podjeżdżaliśmy do okna, gasiliśmy światło, otwieraliśmy wewnętrzne okiennice, Ojciec Święty podnosił się, opierał o parapet okna, krótko się modlił, a potem błogosławił przechadzających się jeszcze po placu św. Piotra pielgrzymów, turystów, błogosławił Wieczne Miasto - Rzym, błogosławił cały Kościół i cały świat. (...) Wierzę, że wam również będzie tu błogosławił.
Po Mszy chorzy ucałowali relikwie Jana Pawła II. Abp Mokrzycki zaniósł je także do pokoi pacjentów, którzy nie mogli uczestniczyć w Eucharystii.