Zygmunt Bauman podzielał poglądy papieża Franciszka - przypomina portal Vatican Insider po śmierci polskiego socjologa i filozofa. Bauman zmarł 9 stycznia w wieku 91 lat w Leeds.
Jednym z ostatnich publicznych wystąpień Baumana był udział w organizowanym przez Wspólnotę św. Idziego międzyreligijnym spotkaniu „Pragnienie pokoju” w Asyżu 20 września br. Uczestniczył w nim także papież Franciszek, który spotkał się z Baumanem jako przedstawicielem świata ludzi niewierzących.
W ostatnich latach życia Bauman często mówił o ludziach odrzuconych, traktowanych jak „odpady globalizacji”, a także o konieczności dialogu między różnymi kulturami oraz takiej redystrybucji bogactw, która zapobiega rozprzestrzenianiu się konfliktów i ubóstwa. Zarówno ta tematyka, jak i używany język zbliżyły go do papieża Franciszka, w którego wypowiedziach znajdował „jasny punkt odniesienia” dla wartości i idei, a także dostrzegał w nim „moralne przywództwo uznane na arenie międzynarodowej”, zauważa Vatican Insider. Na dowód portal streszcza wystąpienie Baumana z Asyżu, w którym filozof wprost odwołuje się do papieskiego nauczania.
Bauman uczestniczył wcześniej w podobnym spotkaniu międzyreligijnym z cyklu „Ludzi i religie” w Antwerpii w 2014 r. A w 2002 r. był głównym mówcą na zorganizowanym przez Włoską Konferencję Biskupią kongresie nt. tworzenia kultury w epoce mediów.
W 2012 r. Bauman był gościem IV Kongresu Kultury Chrześcijańskiej w Lublinie. Mówił wtedy, że „prawo maczugi okazuje się dziś bardziej aktualne niż głębia treści wyrażająca Ewangelię błogosławieństw”.
W swoim wykładzie pt. „Postmodernistyczny obraz człowieka w społeczeństwie. Gdzie źródła nadziei na lepszą przyszłość” wśród najbardziej zagrożonych dziś wartości wymienił godność człowieka, która we współczesnym świecie ulega dewaluacji. Określił ją jako „wartość podstawową”, która niestety od wielu stron dziś jest atakowana. „Bramy intymności, jednej z głównych twierdz ludzkiej godności, rozwarto na oścież, zaś rzeczy i sprawy pod specjalna ochroną, rzucono na pastwę jarmarcznych przekupniów” - stwierdził Bauman. Dodał, że „odzieranie człowieka z tajemnicy, obnażanie jego słabości, grzechów i mówienie o jego wykroczeniach po prostu świetnie się sprzedaje, a kupców nie sposób powstrzymać w dokonywanym przez nich procederze”.
Drugi problem współczesnej cywilizacji to, zdaniem socjologa, „wiara, że każdy problem uda się rozwiązać” czyli inaczej mówiąc wiara w postęp, który zaprowadzi ludzkość ku szczęściu, czyniąc życie bardziej wygodnym i wolnym od cierpienia”. Tymczasem – jak podkreślił – „rola cierpienia jest ogromna, bez niego nie byłoby nas, rozwoju kultury i naszej cywilizacji”.
Bauman przyznał ponadto, że iluzją jest również wiara w postęp moralny i linearny rozwój kulturowy człowieka, gdyż w praktyce można wskazać wiele zjawisk, które określił jako symptomy postępującej „decywilizacji”. Wśród nich na pierwszym miejscu wskazał - w ślad za Hannah Arendt - zjawisko „odpowiedzialności niczyjej”. Jest ono owocem m.in. rozproszenia kapitału i anonimowości władzy w sferze gospodarczej oraz niebywałego rozwoju techniki i jej możliwości, nad którymi człowiek w gruncie rzeczy do końca już nie panuje.
Jednym z przykładów może być automatyzacja współczesnej broni, np. samoloty bezzałogowe, które tak są zaprogramowane, że same wybierają cele zagłady. Powoduje to rozmycie i „ubezosobowienie” – jak podkreślił - odpowiedzialności w świecie na skalę dotąd niewyobrażalną.
Jest to zagrożenie dla całej ludzkości, gdyż w sposób nie do końca kontrolowany może zostać uruchomiony nawet proces masowej zagłady. „Gest, który rozpocznie Apokalipsę, nie będzie się różnił od innych gestów – i będzie dokonany, jak wszystkie identyczne gesty, przez kierowanego rutyną i znudzonego nią operatora, a jeśli coś symbolizuje szatański charakter naszej sytuacji jest to właśnie owa niewinność gestu” – skonkludował z niepokojem filozof.
Mówiąc z kolei o sytuacji społecznej, wśród najbardziej znamiennych przemian Bauman wskazał na narastające wciąż zjawisko rozdziału pomiędzy warstwą bogatych a ubogich. Jego zdaniem, w miejsce dawnego proletariatu, który zbliżył się do tzw. klasy średniej powstała nowa kategoria społeczna, którą określił mianem „prekariatu”. Stanowią oni kilkumiliardową masę pracowników najemnych, którzy w praktyce są totalnie zależni od anonimowych zarządców olbrzymich, międzynarodowych korporacji. Ludzie ci nie tworzą jednak żadnej wspólnoty, gdyż charakteryzuje ich totalny lęk przed władzą, która zresztą jest anonimowa, nie ma konkretnego oblicza, a ukrywa się pod płaszczem międzynarodowego kapitału czy takich a nie innych tendencji rynkowych.
Tym co „jednoczy” prekariat – mówił Bauman – nadając tej pstrej zbieraninie pozór spójności, jest jej skrajne rozdrobnienie, rozproszenie, atomizacja. Niezależnie od pochodzenia i rangi wszyscy prekariusze cierpią; rzecz w tym jednak, że każdy z nich cierpi w pojedynkę, samotnie, a cierpienie każdego uchodzi za indywidualnie wymierzona karę za indywidualnie popełnione grzechy, jaki są niedostatek sprytu i niechęć do wysiłku.
Cierpienia te jednak – podkreślił mówca – w odróżnieniu od dawnego proletariatu, bynajmniej nie jednoczą cierpiących, przeciwnie, dzielą ich i separują. Prekariusze nie podejmują samoobrony, nie walczą o swoje prawa nie podejmują negocjacji z pracodawcami. Nie mogą ich nawet podjąć, gdyż ci ostatni są jedynie przedstawicielami firm o globalnym wymiarze, mających warstwę przywódczą zazwyczaj w innym kraju bądź na innym kontynencie, z którą nie istnieją żadne formy kontaktu.
Układ ten – zdaniem filozofa - stanowi diametralną różnicę w porównaniu do dawnych napięć między pracownikami a pracodawcami, gdyż wówczas sprzeczność interesów zmuszała obie strony do negocjacji i w efekcie do znalezienia pewnych rozwiązać korzystnych dla wszystkich. O ile więc liberalny system kapitalistyczny po drugiej wojnie światowej w naturalny sposób zmierzał ku budowie większej sprawiedliwości społecznej, to obecny generować będzie coraz większą niesprawiedliwość i zróżnicowanie oraz narastającą sytuację lękową przed utratą pracy, pozycji życiowej i degradacji wśród miliardów „prekariuszy”.
Dziś więc – podkreślił – mało jest prawdopodobne, byśmy wychodząc z diametralnie różnych doświadczeń i interesów, często nie do pogodzenia, doszli kiedykolwiek do powszechnego porozumienia co do modelu „sprawiedliwego społeczeństwa”.
Bauman zakończył swój referat apelem o dążenie do dialogu, którego celem byłoby choćby dopracowanie się formuły dość ogólnikowej, ograniczonej do oczywistego dla wszystkich „twardego jądra sprawy”. Jako rodzaj takiej kompromisowej formuły zaproponował zasadę, że „sprawiedliwe społeczeństwo, to społeczeństwo wyczulone na wszelkie przypadki niesprawiedliwości i skłonne do działań ją korygujących, bez czekania na porozumienie co do modelu uniwersalnego”.