Dzieci przebrane za kwiaty cicho czekały ukryte w skrzynkach, a Adam i Ewa leżeli na ziemi, przykryci płachtami. Znakomite widowisko zobaczyli mieszkańcy powiatu wodzisławskiego, którzy przyjechali na Orszak Trzech Króli do Turzy Śląskiej.
- To jest fenomen, bo to inicjatywa oddolna, ludzie sami to wszystko organizują. Dzielą się zadaniami, każdy ma swoją działkę. To piękne, że potrafią się zmobilizować dla takiej dobrej sprawy - powiedział nam proboszcz z Turzy, ks. Kazimierz Czempiel.
Nad całością imprezy czuwały przewodnicząca Rady Rodziców w Szkole Podstawowej, Beata Brachmańska, oraz nauczycielka języka polskiego tejże szkoły, Bernadeta Budnik, odpowiedzialna za sprawy artystyczne, a także inni nauczyciele. Mnóstwo pracy wykonali rodzice uczniów - zarówno podstawówki, jak i gimnazjum.
Trzej królowie podążali w orszaku bryczkami. Na czele jechały konno kobieta i dziewczynka ze Stowarzyszenia Miłośników i Hodowców Koni „Mustang”.
Za każdym królem szli rycerze i dwórki - uczniowie szkoły podstawowej. Chłopcy mieli płaszcze, a dziewczynki w nałęczki w kolorach: czerwonym, niebieskim i zielonym symbolizujących poszczególne kontynenty.
Te stroje rodzice uszyli dla dzieci przed pierwszym marszem w 2015 roku. Chorągwie poszczególnych królów nieśli górnicy.
W najważniejszą rolę - Osoby, do której cały Orszak się kierował - wcielił się Szymon, 11-miesięczny syn Anity i Przemka z Turzy Śląskiej. Zagrał małego Jezusa. Jego rodzice grali Maryję i Józefa, a starszy, 4-letni brat Filip - pastuszka.
U celu marszu, pod stajenką, młodzież rozdawała uczestnikom Orszaku różańce, zrobione przez uczniów. Nie mogło być inaczej, bo kościół w Turzy Śląskiej jest - jak przypomina ksiądz proboszcz - jedynym w archidiecezji katowickiej sanktuarium fatimskim. A przecież w tym roku świętujemy stulecie objawień w Fatimie. Maryja prosiła tam dzieci właśnie o to, żeby modliły się Różańcem o pokój i nawrócenie.