Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem. Mk 1,38
Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im.
Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ Go znały.
Nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: «Wszyscy Cię szukają». Lecz On rzekł do nich: «Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem».
I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
Jezus naucza, uzdrawia, wypędza złe duchy. I kiedy wydawałoby się, że mógłby jeszcze ugruntować wśród ludzi swoje nauczanie, a przy okazji uleczyć wszystkich chorych, zapada decyzja, by opuścić miejsce dotychczasowej działalności i pójść dalej. Zastanawiające. Pewnie Jezus wiedział, że z głoszeniem swojej Ewangelii królestwa musi się spieszyć. A może chodziło też o to, by zasiane ziarno miało czas wykiełkować w ludzkich sercach? By potem oni sami zaczęli Go szukać? Nam też chyba czasem się wydaje, że dla dobrego ugruntowania wiary trzeba wielu lat solidnej nauki i formacji. A może jednak nie? A może zadaniem głosicieli słowa Bożego nie jest przekazać wszystko, ale wzbudzić głód? Tak, by głodni potem sami szukali Jezusa? Jeśli chrześcijanin „wisi” na swoich mistrzach i nie zaczyna sam odnajdywać Boga, nie jest raczej zdolny przekazać wiary innym. Głodny spotkania z Bogiem, Jego bliskości ciągle będzie w drodze. I dlatego będzie lepiej rozumiał tych, którzy też gdzieś, choć może znacznie bliżej niż on, na tej drodze będą.