"Istotą nieudolności" śledztwa ws. Amber Gold w Prokuraturze Rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu było to, że nie było nad nim należytego, właściwego nadzoru - ocenił b. prokurator generalny Andrzej Seremet, który w czwartek zeznaje przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold.
Jak jednocześnie przypomniał na początku zeznań w ramach tzw. swobodnej wypowiedzi, ówczesny regulamin wewnętrznego funkcjonowania prokuratury de facto zakazywał prokuratorowi generalnemu obejmowania nadzorem innych postępowań niż te, które toczyły się w prokuraturze apelacyjnej, czyli szczebel niżej.
"Nadzór był bowiem usytuowany na zasadzie nadzoru dwuszczeblowego, czyli mógł być wykonywany przez prokuraturę okręgową wobec rejonowej, apelacyjną wobec okręgowej i generalną wobec apelacyjnej. Stąd też możliwości wykonywania czynności nadzorczych przez prokuratora generalnego w odniesieniu do sprawy takiej jak ta, która toczyła się w prokuraturze rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu był niemożliwy" - wyjaśnił Seremet.
"Sądzę, że oczekiwania, które miałyby jakiś posmak sensacyjny, jeśli chodzi o treść moich zeznań, z całą pewnością nie zostaną spełnione" - powiedział. Dodał, że "tu żadnych sensacji przy działalności mojej czy prokuratury nie ma, oprócz tych faktów, które były już opinii publicznej i komisji także znane".
Seremet wskazał, że w okresie, którego dotyczą prace komisji, obowiązywała zasada niezależności prokuratora prowadzącego określone postępowanie. Mówił, że "stanowiła ona odpowiedź na zbyt rygorystyczne i ścisłe kierowanie prokuraturą". Seremet powiedział, że jeśli by przyjąć, że ta zasada oznacza, iż decyzja prokuratora mogła być zmieniona wyłącznie przez bezpośredniego przełożonego, to uważał on, że "nie jest to do końca trafne i właściwe" i dlatego domagał się przez całą swą kadencję zmiany tych zasad.
Świadek przyznał, że był za to krytykowany. "Przypisywano mi złe intencje, intencje zmierzające do tego, by poszerzyć swoje imperium kosztem niezależności prokuratorów" - opisywał. "To ja miałem odpowiadać za konkretne błędy prokuratury w sytuacji, kiedy nie miałem żadnych narzędzi do tego, żeby wpływać na tok tego śledztwa" - dodał.
"Nie jest tajemnicą () że między innymi istotą nieudolności tamtejszego postępowania w Prokuraturze Rejonowej w Gdańsku-Wrzeszczu było to, że nie było należytego, właściwego nadzoru" - oświadczył. Dodał, że o ten nadzór dopominał się ówczesny szef KNF w piśmie do prokuratury z 2011 r. "Tego nadzoru nie było nawet w sposób formalny, mimo że zapewniono, że ten nadzór został wdrożony" - mówił Seremet.