O utworzenie w Syrii bezpiecznych stref humanitarnych zaapelowali do władz Unii Europejskiej syryjscy uchodźcy. Uczynili to za pomocą organizacji pomocowych od lat zapewniających im wsparcie, m.in. Wspólnoty Jana XXIII. Jej delegatów przyjął 29 listopada wiceprzewodniczący UE Frans Timmermans. Ocenił on tę propozycję z dużą przychylnością i zobowiązał się przedstawić ją odpowiedzialnym za Syrię delegatom ONZ.
„Od trzech lat mieszkamy w jednym z obozów dla uchodźców na północy Libanu razem z syryjskimi uchodźcami. Doświadczyli oni, że obóz nie daje im żadnej przyszłości" - powiedział w Radiu Watykańskim Alberto Capannini, wolontariusz «Operacji gołąbek pokoju» wspieranej przez Wspólnotę Jana XXIII. Zwrócił on jednocześnie uwagę, że ludzie ci "nie mogą jednak także wrócić do Syrii, w której mieszkali, ponieważ ich domy są wciąż pod bombami i nawet jeśli rząd wygrałby tę wojnę, to nie zapewniłby im bezpieczeństwa, skoro już wielu z nich więziono, torturowano, zabito". Uchodźcy mówią więc: "Na wzór stref humanitarnych w Kolumbii chcielibyśmy móc wrócić do naszej ojczyzny i otrzymać tam międzynarodową ochronę, a sami nie będziemy popierać żadnej ze zwalczających się wzajemnie grup zbrojnych; my chcemy po prostu zwyczajnie żyć” - podkreślił rozmówca rozgłośni papieskiej.
Podkreślił, że sytuacja Syryjczyków jest bardzo trudna, ponieważ Liban nie podpisał Konwencji Genewskiej i ci ludzie nie mogą nawet otrzymać oficjalnego statusu uchodźców. Mają problemy z pracą, dzieci nie chodzą do szkoły, są trudności z dostępem do opieki lekarskiej. Włoski wolontariusz wskazał zarazem, że choć zbyt późno, to jednak coraz mocniej rośnie świadomość faktu, że nie można dłużej tolerować wojny w Syrii i trzeba podjąć zdecydowane kroki w celu jej zakończenia, nawet jeśli jest to przeciwne interesom wielu stron.