Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony. Łk 14,11
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. \Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich:
«Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników.
Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».
Wieczorna modlitwa. Syn pyta: „Tatuś, a wiesz, że szatan to anioł?”. „Wiem” – odpowiadam. „Upadły” – dodaję. Katechezę kontynuuje córka: „Nie chciał służyć Bogu. Chciał, by Bóg mu służył. Wywyższał się”. Dzieci zasnęły, ale katecheza nie. Zastanawiam się często, dlaczego chrześcijaństwo jest tak bardzo znienawidzone. Dla tych, którzy Boga odrzucają, chrześcijaństwo jest jakąś absurdalną utopią. To tak jak z klasowym prymusem, który ustawia poprzeczkę tak wysoko, że inni nie są w stanie jej przeskoczyć. I zamiast uznać swoją słabość, wolą na prymusa pluć i go obśmiewać. Patrząc inaczej, chrześcijaństwo jest szczytem możliwości człowieka. Miłość nieprzyjaciół, zaparcie się samego siebie, przyjmowanie krzyża – to Mount Everest możliwości ludzkiego serca. To silne uderzenie w naszą pychę i egoizm. I trzeba dodać: chrześcijaństwo o własnych siłach jest niewykonalne. Musimy to uznać. Poniżyć się wobec tego, który ma moc wywyższyć nas bardziej, niż jesteśmy to sobie w stanie wyobrazić. Bo chyba nikt nie chce skończyć jak anioł, o którego zapytał mnie syn w czasie wieczornej modlitwy.