Kiedy w maju odsłonięto w Miłoszowie pomnik pamięci więźniów Hartmannsdorf, filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen, wśród przybyłych rodzin pojawiły się dzieci Zygmunta Kuliga, obozowego więźnia-lekarza. Kilka miesięcy później jego najstarszy syn Andrzej powrócił na Dolny Śląsk, chcąc poznać miejsce, gdzie ojca zastał koniec wojny. Tak dotarł do Sieniawki.
Syn Andrzej jest uznanym profesorem medycyny, patomorfologiem. Po pobycie w Zittwerke przesłał do ŁGP opinię o tym, co tu ujrzał: „W czasie mojego pobytu w piwnicach byłych koszar wojskowych w Sieniawce miałem możność dokładnego obejrzenia betonowych stołów opartych na szerokiej prostokątnej pionowej podstawie. Były to dwa rodzaje stołów. Pierwsze dwa odpowiadają budowie typowych stołów sekcyjnych, które zostały częściowo zmodyfikowane na początku lat 70. Posiadają zewnętrzne doprowadzenie wody i centralny odpływ.
Stoły zmodyfikowano pokrywając powierzchnię płytkami ceramicznymi, doklejonymi do poprzedniej płaszczyzny betonowej. Jak mnie poinformowano, na stołach tych wykonywano po wojnie sekcje zwłok osób zmarłych w szpitalu psychiatrycznym, mieszczącym się w części dawnych koszar. Niezależnie od sali sekcyjnej korespondowało z nią zaplecze zwykłe dla prosektoriów, obecnie bez typowego sprzętu.
W innym pomieszczeniu pokazano mi kolejne dwa stoły o innej konstrukcji oraz znajdującą się w narożnej części pomieszczenia betonową kadź - zbiornik. Stoły są prostokątne, jednak brzegi były wysokie, skośnie opadające w kierunku dna tworząc struktury trapezoidalne. W dnie znajdował się odpływ wody do kanalizacji. W brzeżnych częściach pozostały elementy metalowych rur, prawdopodobnie doprowadzających wodę służącą do wypłukiwania treści (krew, skrzepy, płyny, nieczystości) w czasie preparowania.
Wymiary stołu: 3,10x1,15 m a łoże ma 2,50 m. W mojej opinii stoły te przeznaczone były do wypreparowywania bloków anatomicznych narządów przeznaczonych do dalszych szczegółowych badań np. wad rozwojowych, zmian po przeprowadzonych wcześniej zabiegach chirurgicznych itp.
Z przekazów mojego ojca, lekarza dra Zygmunta Kuliga, więźnia tego obozu pamiętam, że niektórzy niemieccy lekarze (m.in. dr Mengele) byli zainteresowani tymi badaniami, o czym dowiadywał się od innych więźniów. Wypreparowywane bloki narządowe były prawdopodobnie utrwalane w opisanym wyżej zbiorniku w roztworze formaliny, a następnie w płynie Keiserlinga.
Wykonywano z nich preparaty anatomiczne. Preparaty w słojach były prawdopodobnie przekazywane do medycznych ośrodków akademickich w Niemczech jako przedmiot badań czy pomocy naukowych. Jestem specjalistą patomorfologiem o ponad 60-letnim doświadczeniu, dlatego znając zaplecza licznych prosektoriów w kraju i za granicą, czuję się upoważniony do snucia powyższych rozważań.”
ŁGP współrealizowała dokument filmowy „Mury mówią”. Od kiedy wiosną umieściła go w internecie w polskiej i niemieckiej wersji językowej, cały czas zgłaszają się świadkowie, także zza Nysy Łużyckiej, którzy mają coś do powiedzenia w tej sprawie.
Ponad 20-hektarowy zabudowany teren, częściowo zagospodarowany nawet dziś przeraża swoimi rozmiarami. Nie każdy z mieszkańców ma świadomość miejsca, co działo się tu podczas wojny. Obecnie trwają przygotowania, by trwale upamiętnić męczeństwo więźniów Gross-Rosen. Wkrótce ma stanąć tu stosowny pomnik. Jak w Miłoszowie.