- Aborcja to nie wehikuł czasu. Nie da się wrócić do stanu sprzed aborcji. Kobieta na zawsze już pozostanie matką, a mężczyzna - ojcem - przekonuje Jonathan Jeffes, brytyjski działacz pro life.
W psychice kobiety i mężczyzny aborcja wywołuje także mnóstwo innych skutków.
- Są to: lęk przed intymnością i stałym związkiem, izolacja przed ludźmi, lęk przed rodzeniem dzieci, utrata wiary w ludzi, potencjalny rozpad związku (w którym zdecydowało się na aborcję), ryzyko powtórnych aborcji i depresja - wymienia Jeffes.
Na kursach "Powrót i odnowa", które Jeffes od 23 lat prowadzi w parafii św. Trójcy w Brompton w Londynie, ich uczestnicy odkrywają wszystkie te stany i nazywają je po imieniu.
- Z czasem one opadają z wnętrza człowieka, podobnie jak i mnóstwo skrywanych dotąd negatywnych emocji. W efekcie można doświadczyć uzdrowienia z ran zadanych przez aborcję - zapewnia Jeffes.
Wie, co mówi. Przed laty także on i jego dziewczyna dokonali aborcji.
- Ona nie czuła się gotowa do bycia matką, ja - do bycia ojcem. Do dziś nie wiem, jak to się stało, że tak łatwo zdecydowaliśmy się na aborcję. Nasz związek szybko się potem rozpadł - wspomina.
Jedno jest pewne: Jonathan nie był wtedy chrześcijaninem, nie wiedział też i nie rozumiał, że aborcja jest złem. Że jest zabiciem dziecka.
Kilka lat później jego życie zmieniło się o 180 stopni.
- Pewnego dnia zadzwonił do mnie przyjaciel i poprosił, bym pojechał z nim do Paryża. On miał tam interesy, a ja w wolnym czasie poszedłem do Luwru. Trafiłem tam na wystawę sztuki włoskiej XVII wieku. W pewnym momencie zobaczyłem obraz "Zmartwychwstanie". Wtedy Jezus jakby stanął przede mną, a w Jego oczach zobaczyłem ogień, o którym jest mowa w Apokalipsie. Poczułem wtedy, że istnieje i niebo, i piekło. Zrozumiałem, że moje życie prowadzi do piekła - wspomina.
W sercu usłyszał też wtedy przejmujące słowa: "Masz krew na rękach".
- Odpowiedziałem tylko: "Przepraszam, nie wiedziałem…". Niedługo potem zostałem zaproszony na kurs Alpha i tam ponownie spotkałem Jezusa. Temat aborcji powrócił. W końcu zacząłem szukać odpowiedzi na pytania, które rodziły mi się w głowie. Szukałem organizacji pro life, jak i pro choice, żeby poznać argumenty obu stron. Odbyłem wiele rozmów i spotkań. Na jednym z nich, na którym były same kobiety, jedna z prowadzących zapytała, co ja tutaj robię. Opowiedziałem swoją historię, a ona zapytała, czy wiem, ile lat miałoby dziś moje dziecko. Odpowiedziałem bez namysłu, że 12 i pół - opowiada Jeffes.
W tym momencie zrozumiał ważną rzecz: że jeszcze kilka chwil wcześniej nie potrafiłby odpowiedzieć na pytanie, kiedy wraz z ówczesną dziewczyną dokonał aborcji. Jednak bezbłędnie wiedział, ile lat miałoby dziś dziecko.
- Okazało się, że głęboko w sercu cały czas miałem żal po stracie dziecka, a także wstyd i poczucie w winy. Przez kolejnych 6 tygodni zmagałem się z emocjami, które nagle odżyły: wycofaniem się z relacji z ludźmi, depresją. Stało się też jasne, dlaczego przez cały czas od aborcji nie chciałem się ożenić, ani mieć dzieci. Stopniowo, kiedy emocje opadały, poczułem, że chcę pomagać innym. Od 1993 r. rozmawiałem już z 300 kobietami i 40 mężczyznami po doświadczeniu aborcji - mówi.
Jak dodaje, w Anglii wokół tematu aborcji powstała potężna zmowa milczenia, a silne emocje osób, które jej dokonały, nie pozwalają im widzieć prawdy. Wszyscy oni działają jakby z klapkami na oczach, a jeśli ktoś zapyta kobietę, czy miała aborcję, potrafi odpowiedzieć, że nie. Nie chce bowiem o tym pamiętać.
- W Wielkiej Brytanii aż 34 proc. kobiet miało co najmniej jedną aborcję, a 50 proc. dzieci rodzi z ciąż nieplanowanych. Co więcej, aż 80 proc. kobiet, które miały aborcję przyznaje, że stosowały antykoncepcję, która okazała się nieskuteczna, a aborcja stała się dla nich rozwiązaniem problemu. Co więcej, aż 70 proc. chrześcijan mówi, że są za prawem do wyboru. Dlatego moją pasją jest, by Kościół potrafił mówić o problemie z autorytetem, ale też z wrażliwością - wyznaje Jonathan.
Przekonuje również, że kobiety po aborcji często chowają swoje emocje i wspomnienia z nią związane do niewidzialnej skrzynki i głęboko ją zakopują. Problem w tym, że chowają tam również to, co dobre, czyli swoją kobiecość, delikatność, miłość czyli to co prędzej czy później odezwie się w nich z całą siłą.
- Aborcja nie jest bowiem wehikułem czasu. Nie da się wrócić do stanu sprzed niej. Zachodząc w ciążę kobieta staje się matką, a jej mężczyzna - ojcem i na zawsze nimi pozostaną - mówi.
- Jedna z kobiet, która przyszła na mój kurs, powiedziała wprost: "Po aborcji obudziłam się martwa". Inna na kurs przyszła ubrana na czarno, z czarnym kapeluszem na czarnych włosach, czarnymi paznokciami i czarną szminką na ustach. Jej spojrzenie też było martwe. W ostatni dzień kursu przyszła w białej sukience, na ustach miała czerwoną szminkę, a w oczach blask. Powiedziała, że przywróciliśmy jej macierzyństwo opowiadał Jeffes.
Na kursach wiele kobiet wybucha gniewem wobec mężczyzn, którzy nie okazali wsparcia ciężarnej kobiecie, namawiali ją do aborcji albo pozostawili decyzję kobiecie, która czuła się opuszczona, a nawet zdradzona.
- A przecież mężczyzna jest współodpowiedzialny za poczęte dziecko - podkreśla Jonathan Jeffes, który do Krakowa przyjechał na zaproszenie Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka i Fundacji "Jeden z Nas".
Jonathan Jeffes na co dzień jest mężem i ojcem, a zawodowo - pilotem helikopterów i psychologiem. Jest też twórcą i organizatorem kursu "Powrót i odnowa", który od 23 lat prowadzi w parafii Świętej Trójcy w Brompton w Londynie. Jest również autorem książek "Co dzieje się po aborcji?", "Aborcja - przerwać milczenie w Kościele" i "Nieplanowana ciąża. Jak rozmawiać z nastolatkami".