Donald Trump oświadczył w sobotę, że na pewno nie wycofa się z wyścigu do Białego Domu, mimo skandalu wywołanego ujawnieniem nagrania jego rozmowy sprzed 11 lat, w której w wulgarnych słowach chwali się swoimi podbojami erotycznymi.
"Nigdy się nie wycofam. Nigdy z niczego się nie wycofywałem przez całe życie" - powiedział kandydat Partii Republikańskiej (GOP) na prezydenta dziennikowi "Washington Post". Potwierdził to w wywiadzie dla "Wall Street Journal" oświadczając: "Szanse, że zrezygnuję (z kandydowania) są równe zeru".
Po emisji nagrania wideo z wypowiedziami Trumpa, które ujawniły jego seksistowską postawę wobec kobiet, prominentni Republikanie wycofali swoje poparcie dla niego w wyścigu do Białego Domu.
"Zachowanie Donalda Trumpa w tym tygodniu, a potem ujawnienie jego poniżających kobiety komentarzy i przechwałek na temat seksualnych podbojów, uniemożliwia mi dalsze popieranie jego kandydatury" - oświadczył były republikański kandydat na prezydenta, senator John McCain.
Podobne oświadczenie wydało kilkunastu republikańskich senatorów i kongresmenów, a także była sekretarz stanu w administracji prezydenta George'a W.Busha, Condoleezza Rice. "Donald Trump nie powinien zostać prezydentem Powinien się wycofać" - napisała na Twitterze.
Niektórzy członkowie Kongresu wezwali Trumpa, aby sam zrezygnował. Inni zaapelowali do kierownictwa Partii Republikańskiej, aby usunęli jego nazwisko z listy do głosowania i kandydatem partii do Białego Domu mianowali Mike'a Pence'a. Jest on obecnie kandydatem na wiceprezydenta.
Sam Pence opublikował oświadczenie, w którym potępia Trumpa, chociaż nie wycofał swojej kandydatury.
"Jako mąż i ojciec, czuję się obrażony słowami i działaniami opisanymi przez Donalda Trumpa na ujawnionym wczoraj nagraniu wideo. Nie mogę zaakceptować ani bronić jego wypowiedzi. Jestem mu wdzięczny, że wyraził wyrzuty sumienia i przeprosił naród amerykański" - czytamy w oświadczeniu.
Trump przeprosił za seksistowskie uwagi, ale - w powszechnej ocenie - nie wyraził skruchy. W oświadczeniu nagranym na wideo i wyemitowanym w nocy z piątku na sobotę, po przeprosinach wypomniał byłemu prezydentowi Billowi Clintonowi jego własne skandale seksualne. Potem zaatakował Hillary Clinton za to, że prowadziła kampanię dyskredytowania kobiet, które publicznie przyznawały się do romansów z jej mężem. Zagroził nawet, że wkrótce znowu wróci do tego tematu.
Obserwatorzy podkreślają, że Pence nie potwierdził jasno swego poparcia dla Trumpa i nie przyłączył się do jego ataków na Clintonów.
Żona kandydata GOP, Melania Trump, oświadczyła, że też jest dotknięta zachowaniem męża, ale poprosiła wyborców, żeby mu wybaczyli.
"Słowa użyte przez mojego męża są dla mnie obrażające i nie do przyjęcia. Nie reprezentują człowieka, którego znam. On ma serce i umysł przywódcy. Mam nadzieję, że ludzie zaakceptują jego przeprosiny, jak ja to uczyniłam, i skupią się na ważnych problemach stojących przed naszym krajem i światem" - czytamy w oświadczeniu pani Trump.
Komentatorzy w USA uważają, że po tym jak Trump odmówił dobrowolnego wycofania swej kandydatury, Republikanie będą się musieli z nią pogodzić. Jego najgorętsi zwolennicy bronią go i przypominają, że w prawyborach głosowało na niego około 15 milionów Amerykanów.
"Nie wybieramy nauczyciela szkółki niedzielnej" - powiedział były szef kampanii Trumpa, Corey Lewandowski.