To był przejmujący widok: trzech mężczyzn i dziecko spokojnie sobie stali i modlili się Różańcem. A wokół liczni ubrani na czarno ludzie śmiali się z nich, wymachiwali im nad głowami palcami ułożonymi w diabelskie rogi, tłumnie robili sobie z nimi selfie i filmowali, jak sensację w cyrku.
A tych trzech mężczyzn i chłopiec, jakby nigdy nic, dalej się modliło. Bez cienia agresji, ze spokojnymi, wręcz jaśniejącymi twarzami - jasna plama w tłumie czarnych postaci. Po kwadransie dołączyło do nich jeszcze około 10 osób. Modlili się wieczorem 30 września na chodniku przed klubem w Katowicach, w którym za chwilę miał się zacząć koncert satanistycznego zespołu „Behemot”.
Ta grupa ze swoim liderem Adamem „Nergalem” Darskim znana jest z bluźnienia przeciw Bogu, profanowania Biblii i polskiego godła. Zespół zapowiedział niedawno nawet rozdawanie na koncertach własnych hostii.
Być może ktoś z dziennikarzy, którzy stawili się na miejscu, liczył na coś więcej, na jakiś „oszołomski” protest, zadymę, zacięte w nienawiści twarze wierzących. To musiało być rozczarowujące, że tych kilkunastu ludzi „tylko” się modliło. Nie wznosili żadnych haseł, uśmiechali się i nawet - o zgrozo - sympatycznie wyglądali.
Tymczasem wokół tłum „darł łacha”. Ludzie w czarnych koszulkach i skórach intonowali „Nie boję się, gdy ciemno jest”, oraz wołali z rozbawieniem: „Spalić krzyż!", „Ma ktoś drewno?” i „Chrześcijańskie ścierwa!”.
Prawdopodobnie większość z urządzających tę zabawę fanów Nergala nie wierzy ani w niebo, ani w piekło. A jednak z jakiegoś powodu, którego pewnie sami nie rozumieją, obwieszają się pentagramami i innymi diabelskimi symbolami. Robią to, ponieważ świat duchowy istnieje i ma na nich wpływ o wiele większy, niż są w stanie przyznać. Nie zdają sobie sprawy, w co naprawdę się pakują.
Jeden z najbardziej dokazujących chłopaków w czerni, który nawet klękał na chodniku i udawał, że też się modli, w pewnym momencie podszedł tuż do modlących się i zapytał tak, żeby usłyszeli go kumple: „Przepraszam że przeszkadzam, ale o co się państwo modlicie?”. Pytanie było całkiem sensowne, ale nikt mu nie odpowiedział, bo zadał je w środku dziesiątki Różańca. Gdyby zapytał w innym momencie, musiałby usłyszeć przyjacielskie: „Za ciebie, bracie”.
Modlący się ludzie przyszli na apel Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, ruchu, który powstał w Polsce przed paru laty w sposób zupełnie oddolny. Niektórzy nawet nie są z nim związani, a tylko przeczytali o tej planowanej akcji modlitewnej w internecie.
Autorom akcji chodzi nie tylko o ratunek dla ludzi, którzy fascynują się muzyką, niosącą satanistyczne treści - bo, niestety, jedno od drugiego nie da się oddzielić. Chodzi też o ekspiację, przebłaganie Boga za obrażające Go treści, padające ze sceny w Katowicach. Każdy, kto ma doświadczenie istnienia świata duchowego wie, że to nie jest obojętne. Podobnie, jak modlitwa sprowadza Boże błogosławieństwo na miasto i jego mieszkańców, tak i bluźnierstwo może ściągać przekleństwo.
- Szatan jest tak stary, jak świat, a my żyjemy na tym świecie tylko 50, 60, 80 lat. Nigdy go nie dogonimy w inteligencji. Natomiast w zaufaniu Bogu przegonimy go. Bo to moc Boża zwycięża, a nie człowiek - powiedział nam Imre Polgar, Węgier od dziewięciu lat mieszkający w Katowicach. Przyszedł na tę modlitwę, bo przeczytał o niej w internecie. Razem z nim o opiekę Maryi nad wchodzącymi na koncert ludźmi, modlił się jego jasnowłosy syn, Maksymilian, uczeń podstawówki.
- Dawid nie zwyciężył Goliata kamyczkami, ale zaufaniem. Taka gromadka, jak 8 starszych pań, dwoje dzieci i trzech mężczyzn, to jest bardzo dużo - powiedział nam Imre.
Modlitwa zakończyła się pół godziny przed koncertem. Większość chrześcijan rozeszło się. I tylko trzech chłopaków w czarnych strojach zaczęło rozmawiać z dwoma chłopakami, którzy przed chwilą się modlili. Widać było, że jedni i drudzy traktują się ze szczerym... szacunkiem. - ...Bo Wszechświat jest racjonalny – mówił chłopak w koszulce z motywami pro-life. - No dobrze, ale... – dyskutował z nim równie sympatyczny chłopak w czerni. Nie wypadało podsłuchiwać, więc wysłannik „Gościa” poszedł dalej.
Jednym z trzech chłopaków, którzy tak spokojnie i z szacunkiem rozmawiali z dwoma chrześcijanami, był ten, który przed kwadransem najbardziej dokazywał, klękając na chodniku. Ten sam, który zadał wtedy to całkiem sensowne, choć prowokacyjne pytanie, o co się modlą. Być może jest już gotów przyjąć odpowiedź.
Przeczytaj też historię nawróconego fana zespołu "Behemot".