Sybiraczka, niestrudzona propagatorka wiedzy o martyrologii Polaków na Wschodzie. Bez reszty oddana edukacji historycznej młodzieży. Poświęciła życie ujawnianiu i rozpowszechnianiu prawdy o zesłaniu i zesłańcach Sybiru.
Zofia Helwing (z domu Sawicka, pseudonim literacki Zofia Tarkocińska) odeszła 5 września po długiej, ciężkiej chorobie. Msza św.w jej intencji zostanie odprawiona w sobotę 10 września o 10.30 w Sanktuarium Golgoty Wschodu we Wrocławiu przy ul. Wittiga 10. Pogrzeb odbędzie się o 12.00 na cmentarzu przy ul. Smętnej.
Nie zapomni o niej nikt, kto chociaż raz usłyszał jej opowieść o Syberii i Polakach, których wygnano na nieludzką ziemię. Nikt, kto przeczytał choć jedną jej książkę, artykuł, obejrzał film, czy program z jej udziałem.
Nie da się wyrzucić z pamięci mądrych słów Zofii, wyważonych i pełnych treści opowiadań o pobycie i ciężkiej pracy w sowieckich łagrach. Choć wycierpiała więcej, niż można sobie wyobrazić, swoimi wspomnieniami i postawą podkreślała, że nie wolno nam nienawidzić i mścić się, ale musimy pamiętać i przekazywać prawdę o ludziach, którzy oddali zdrowie i życie za Polskę.
Miała naturę społecznika, działacza i samarytanina. Reagowała na każdy przejaw niesprawiedliwości, na każdą nieprawidłowość. Zawsze była gotowa do stanięcia po stronie pokrzywdzonych, słabszych, zapomnianych.
Co najważniejsze robiła to mądrze, spokojnie, bez zbędnych emocji i pustosłowia. Dla Zofii liczył się efekt podejmowanych przedsięwzięć, a nie ich efektowność. Niczego nie robiła na pokaz czy dla idei. Zawsze działała dla człowieka i najwyższych wartości - życia, pokoju, prawdy.
Jej autentyzm i szczerość sprawiały, że ludzie ufali jej, powierzali swoje najtrudniejsze sprawy i kochali ją. Tak jak ona kochała ludzi i Boga. Często mówiła, że gdyby nie Bóg i wiara nie przetrwałaby zesłania, poniżenia, upodlenia, katorżniczej pracy, chorób, cierpienia, śmierci najbliższych.
Jej opowieść o różańcu przechowywanym w ustach, by nie znaleźli go oprawcy, którzy stosowali najwyższe kary za posiadanie w łagrze przedmiotów kultu, wyciskała łzy u największych twardzieli.
Zofia jednak nie była nadmiernie sentymentalna, ani ckliwa. Zawsze mocno stąpała po ziemi i przede wszystkim trzymała się faktów. Dzięki temu uczyła niezwykłej wrażliwości, opartej na wiedzy, doświadczeniu, inteligencji.
Zofię Helwing, córkę legionisty, odważną, dzielną i odpowiedzialną, która będąc nastolatką, zamiast uczyć się, bawić i cieszyć życiem, poznała jego najgorsze oblicze, trudno będzie zastąpić, a nawet naśladować.
Zesłana na Syberię w 1940 roku spędziła tam koszmarnych sześć lat. Była pierwszym prezesem Oddziału Związku Sybiraków we Wrocławiu, a później honorowym prezesem tejże organizacji. Uczestniczyła w reaktywowaniu ZS i tworzeniu jego oddziałów i kół na Dolnym Śląsku. Była rzecznikiem prasowym ZS i jego przedstawicielem w kontaktach z wojskiem i duchowieństwem.
Zainicjowała wiele działań związanych z edukacją historyczną młodzieży, takich jak: powoływanie Klubów Wnuków Sybiraków, szkolnych Kapituł Pamięci i Opiekunów Znaków Pamięci; organizowanie konkursów literackich dla młodzieży, poświęconych Zesłańcom, wystaw o Golgocie Wschodu, seminariów dla nauczycieli.
Współtworzyła z wrocławskimi redemptorystami i innymi organizacjami kombatanckimi Sanktuarium Golgoty Wschodu, współpracowała z Ośrodkiem Pamięć i Przyszłość, Centrum Doskonalenia Nauczycieli, ZHP, IPN.
Nie sposób wymienić wszystkich działań Zofii Helwing, za które została uhonorowana wieloma odznaczeniami państwowymi i sybirackimi. Jedno jest pewne - ślady, które pozostawiła po sobie nie znikną i skorzysta z nich jeszcze wiele osób.
Zofia Helwing z mężem, Dzień Sybiraka 2006 r. Jolanta Sąsiadek