Wieczorną Mszą św. w kościele ss. albertynek "Ecce Homo" rozpoczęły się w Krakowie uroczystości pogrzebowe zmarłego we wtorek rano kard. Franciszka Macharskiego.
W czasie Eucharystii homilię do przybyłych licznie wiernych wygłosił bp Grzegorz Ryś, który podkreślił, że kard. Franciszek rozmawia już z Bogiem twarzą w twarz, a słowo Boże potrzebne jest tym, którzy przeżywają jego odejście.
- Myślę, że pierwszym słowem Bożym do nas w związku z tą śmiercią jest czas. Ten czas jest wyjątkowy na wiele sposobów - sama godzina śmierci księdza kardynała: 9.37. Całe życie szedł za Janem Pawłem II. 9.37 tak jak 21.37. Zawsze po jego śladach, ale na swój sposób, więc akurat poranna 9.37 - powiedział.
Jak zaznaczył biskup, kardymał żył ubogo i świadczy o tym choćby jego jednostronicowy testament, w którym wszystko pozostawia dla diecezji. Przyznał, że taką postawę kardynała wyjaśnia słowo zwiastowania ze wspomnienia Matki Bożej Anielskiej, który przypada właśnie 2 sierpnia, w dniu śmierci kard. Franciszka.
- Przyjmujemy Jezusa, kiedy Go spotykamy, kiedy Go jako Słowa słuchamy, bierzemy do serca, rozważamy. A rodzimy Go wtedy, gdy to słowo wprowadzamy w czyn - wyjaśniał.
Jak ocenił, kard. Macharski przyjął Jezusa w obrazie "Jezu, ufam Tobie". - Tak Go przyjął w siebie, że potem Go musiał urodzić. Nie chodzi tylko o sanktuarium w Łagiewnikach. Jeszcze dziś czytałem, jak sam kardynał upominał, że nie chodzi o to, by powstał kościół w Łagiewnikach, ale by powstała szkoła miłosierdzia - powiedział biskup.
Zaznaczył, że kardynał przy możliwości budowania kościołów, która otworzyła się po upadku komunizmu, zawsze przypominał, by nie skupiać się na umiejętnościach artystycznych, ale pamiętać o ubogich.
Biskup Ryś opowiadał też, w ciągu ostatnich 51 dni nieraz przy szpitalnym łóżku księdza kardynała czuć było bezsilność, na którą odpowiedź była tylko jedna: "Kardynał jest w rękach Boga i nie może być w lepszych". Wspominał, jak ostatni raz odprawiał dwa tygodnie temu Eucharystię w szpitalu i zobaczył, że przy Przeistoczeniu dwukrotnie tętno metropolity seniora podskoczyło do wartości 100.
- Jak naraz zobaczyłem to tętno skaczące do setki, to byłem pewien, że to nie jest tak, że my nie mamy żadnego kontaktu z kardynałem. Wszyscy go mieliśmy - on nie był tylko w stanie wiele nam powiedzieć, przekazać. Jakoś uwięziony w swojej chorobie i słabości, ale świadomy i przeżywający wszystko, co się działo wokół niego - przyznał bp Ryś.
Dodał, że podczas tej Mszy św. w szpitalu poruszył go fragment Listu św. Pawła do Kolosan: "W moim ciele dopełniam braki udręk Jezusa, dla dobra jego ciała, którym jest Kościół". Wyznał, że w ciele kard. Franciszka zobaczył słowo, które znalazło swoje wypełnienie. Mówił, że także dwa tygodnie temu wszyscy się obawiali, czy coś złego nie stanie się podczas Światowych Dni Młodzieży.
- Teraz sukces ma wielu ojców, więc wszyscy będą mówić, dlaczego w Polsce było tak, a nie inaczej, dlaczego się nic złego nie stało. Ja mam swoją odpowiedź na to, dlaczego te dni przebiegły w taki sposób i myślę, że też macie tę odpowiedź. Ona jest w tej trumnie - powiedział.
- I kiedy ta miara, którą trzeba było dopełnić, została dopełniona, to Pan Bóg dzisiaj rano, o 9.37, powiedział: "Dość, to już wystarczy". I powiedział: "Amen". Ja też na tym miejscu mówię: "Amen". I mówię: "Księże kardynale, wszyscy cię kochamy!" - zakończył bp Ryś.