Podniebne show, cyrkowe akrobacje, zabawa z ogniem, szaleństwa klaunów i magików. To wszystko od czwartku przyciąga do centrum naszego miasta mieszkańców Lublina i turystów z całej Polski.
Wielu z nich tak jak Anita Gorzkowska z Radomia przyjechało po raz pierwszy, ściągnięci opowieściami znajomych o niezwykłym klimacie miasta w czasie tych czterech wyjątkowych dni.
Inni, jak bliźniacy Maciej i Robert Tylka z Łodzi, nie wyobrażają sobie już lipca bez choćby jednego dnia spędzonego w Lublinie w trakcie Carnavalu.
- To przednia zabawa, jakiej nie ma nigdzie indziej - mówią zgodnie jak na bliźniaków przystało. - Od lat fascynuje nas świat cyrku, mamy swoich ulubionych artystów, sami także próbujemy różnych sztuczek - śmieją się Tylkowie. - Obecność w Lublinie podczas festiwalu sztukmistrzów to obowiązek - dodają.
- Kochamy to co robimy, ale to także nasza praca - przekonują członkowie grupy MC Fire, którzy prezentując sztuczki z ogniem na Krakowskim Przedmieściu, skupili wokół siebie tłum mniejszych i większych widzów.
- Jeśli wam się podobało i chcecie nas wesprzeć, to zachęcamy do wrzucenia jakiegoś pieniążka do kapelusza, który przed wami kładziemy - dodają.
Przed Trybunałem Koronnym iluzjonista Piotr Denisiuk przy udziale widzów prezentuje swe niezwykłe umiejętności ku uciesze najmłodszych. Za Trybunałem grupa Zig Zag Circo szczelnie otoczona widzami przedstawia zaskakujące układy żonglerskie.
Widzowie co chwila zadzierają głowy, by kibicować slacklinerom przechadzającym się kilka, bądź kilkanaście metrów nad ziemią po cienkiej linie. Rozlegają się oklaski także wtedy, gdy slacklinerom zdarzy się spaść z liny.
Tegoroczna edycja jest wyjątkowa nie tylko dlatego, że pojawiło się w niej wiele nowości, ale chyba przede wszystkim dlatego, że aż tak wielu gości carnavalowych Lublin jeszcze nie widział.
W sobotni wieczór trudno było przemieszczać się po Starówce, nie mówiąc o próbie przejścia przez Bramę Krakowską. Wszędzie było słychać głosy zatroskanych o swe dzieci rodziców, by te nie oddalały się ani na krok.
Mniejsze dzieci były przez rodziców albo trzymane na rękach albo za rękę. - Nie chcę ryzykować - mówi Tomasz, który swą 4-letnią córkę mimo jej protestów przewoził w wózku. - Już raz w takim tłumie zniknęła mi z oczu i mało zawału nie dostałem - opowiada.
VII edycja Carnavalu zakończy się dziś ok 22.00.