NIK chce, żeby odbywało się to tylko w kontrolowanych rzeźniach.
Według Najwyższej Izby Kontroli nadzór nad ubojem gospodarczym zwierząt i handlem produktami z tego uboju na krajowym rynku jest niedostateczny. Izba skontrolowała działania Inspekcji Weterynaryjnej dotyczące bezpieczeństwa żywności. Pod lupą kontrolerów znalazły się szczególnie kwestie dotyczące nadzoru nad ubojem prowadzonym w gospodarstwach i utylizacją odpadów powstających przy tym procesie.
NIK zwraca uwagę, że nie weryfikowano uprawnień do uboju zwierząt, a często dochodziło do ignorowania norm prawnych, które to regulują. Konsekwencją tego jest nielegalny de facto handel mięsem i jego przetworami na krajowym rynku, co prowadzi do naruszenia zasad bezpieczeństwa żywności.
Najwyższa Izba Kontroli w swoim raporcie zwróciła uwagę, że w Polsce długą tradycję ma ubój zwierząt na potrzeby własnego gospodarstwa domowego. Dowodem na to może być chociażby opis świniobicia w powieści Reymonta "Chłopi". Kontrolerzy postulują jednak, by dla zwiększenia bezpieczeństwa żywności, którą się w ten sposób wytwarza, ubój był prowadzony wyłącznie w certyfikowanych rzeźniach pod pełną kontrolą weterynaryjną i gwarantujących "humanitarne" warunki uboju.
Według NIK należy też zwrócić uwagę na rzetelną ewidencję zwierząt i prowadzenie statystyk. Obecnie każde zwierzę, nawet to hodowane na własne potrzeby, powinno być zewidencjonowane. Bywa z tym jednak różnie, a zbierane obecnie dane nie pozwalają na wiarygodną ocenę pogłowia bydła i trzody chlewnej.
W sytuacji, gdy dodatkowo kontrola targowisk i stoisk mięsnych nie jest skutecznie i regularnie prowadzona - a na ten problem też zwraca uwagę NIK - trudno jednoznacznie zapewnić, że mięso wprowadzane do obrotu jest bezpieczne i nie jest zakażone np włośniem. NIK zwrócił się do premier Beaty Szydło z apelem o wprowadzenie zmian w przepisach, które mogłyby poprawić sytuację w zakresie bezpieczeństwa żywności.