Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je… Mt 13,3b-4
Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem. Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu. I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami:
«Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedne ziarna padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na grunt skalisty, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je. Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny. Kto ma uszy, niechaj słucha!»
Mt 13, 1-9
Przypowieść o siewcy pokazuje, jak bardzo hojny jest Bóg w swym udzielaniu się człowiekowi. Siewca nie kalkuluje zysków i strat; nie limituje ziarna nawet wtedy, gdy wie, że gleba, na którą ono pada, nie nadaje się do zasiewu. Siewca sieje ziarno obficie, godząc się na to, że po części zostanie ono zmarnowane. Skąd taka rozrzutność? Dlaczego nie skupić się na dobrym, czystym, należycie przygotowanym podłożu? Takie postępowanie byłoby najbardziej racjonalne – oczywiście wedle naszej ziemskiej racjonalności. Tymczasem Bóg nie przekreśla żadnej gleby; wie bowiem, że ziemię zawsze można użyźnić, a grunt – odpowiednio przygotować. Bieg każdej drogi nie tak trudno przecież zmienić, skałę rozbić, a ciernie wyrwać. To jednak w dużej mierze zależy od nas – od tego, czy zechcemy być wierni słowu, nie tylko je przyjmując, ale także zachowując i pielęgnując. Bóg nie traci czasu, aby w polu przeznaczonym na zasiew wyszukiwać miejsca najbardziej dogodne. On po prostu sieje. Resztę pozostawia nam.