O skutkach pielgrzymki papieża do Armenii z ks. Rafałem Krawczykiem, księdzem katolickiego Kościoła ormiańskiego rozmawia Andrzej Grajewski.
Andrzej Grajewski: Jakie będą skutki pielgrzymki Ojca świętego do Armenii, dla tego kraju, dla katolickiego Kościoła ormiańskiego oraz jego relacji z Apostolskim Kościołem Ormiańskim?
Ks. Rafał Krawczyk: Dla Armenii było bardzo ważne, że uwaga świata przez trzy dni skupiła się na tym maleńkim kraju, który w przeszłości dotknięty był cierpieniem i prześladowaniem. Myślę, że jeszcze świeże w pamięci są przeżycia związane z upamiętnieniem przed rokiem w Watykanie ludobójstwa Ormian dokonanego przez Imperium Osmańskie. Na zaproszenie papieża Franciszka i ówczesnego katolikosa wszystkich Ormian katolików Nersesa Bedrosa XIX przyjechał wtedy do Watykanu katolikos Karegin II, aby wspólnie upamiętniać tę bolesną historię, jaką przeżył naród ormiański. To już wtedy wszystko się zaczęło i świat na chwilę skupił się na Ormianach. Do tego doszła gniewna reakcja ambasady tureckiej, kiedy Franciszek, cytując Jana Pawła II, powiedział, że było to pierwsze ludobójstwo XX wieku. Ta pielgrzymka była więc w pewnym sensie kontynuacją obietnic i działań podejmowanych wcześniej.
Musimy także pamiętać, że wizyta papieża w Armenii jest dopiero pierwszym etapem jego podróży po Kaukazie. W końcu września pojedzie do Gruzji, a później do Azerbejdżanu. Pielgrzymka papieża do Gruzji będzie miała także odniesienie do Armenii, gdyż właśnie w tym kraju większość katolików to przede wszystkim wierni katolicy obrządku ormiańskiego, wiernych katolików rzymskiego obrządku jest tam niewielka liczba. Oni oczywiście się tam asymilują, ale nie tracą tożsamości narodowej i religijnej. Wielu z nich przyjechało z Gruzji na spotkanie do Giumri.
Zostając przy Mszy św. odprawionej w Giumri, muszę powiedzieć, że było to wydarzenie niezwykłe. Dzięki niemu to miasto zobaczył cały świat, a jest to zupełna prowincja, o której często i w samej Armenii się zapomina. Miasto w grudniu 1988 r. przeżyło straszne trzęsienie ziemi i jeśli wyjść trochę poza jego centrum, to widać, jak niewiele tam się zmieniło. Trzęsienie ziemi w 1988 r. to był kolejny cios zadany narodowi ormiańskiemu po ludobójstwie tureckim w XX wieku.
Tak naprawdę do dzisiaj wielu ludzi nie ma tam żadnych perspektyw i żyje w postawie oczekiwania na pomoc zewnętrzną. Sytuacja jest naprawdę trudna. Mam parafię w której ludzie z głodu umierają, nie mają co jeść.
Jeśli chodzi o ludzi z Giumri i całej prowincji Szirak, to pomimo braku pracy perspektyw są bardzo życzliwi i gościnni. I tam Kościół katolicki prowadzi wielką pracę charytatywną. Dzięki papieżowi świat zobaczył nie tylko Erywań, który rozwija się, jest piękny i zamożny, ale także tę drugą Armenię, biedną, bez nadziei i perspektyw, którą reprezentuje Giumri. I to jest prawdziwe, realne oblicze Armenii. Tutaj zresztą nawet klimat jest inny. W Erewaniu jest stale gorąco, u nas na okrągło pada deszcz i jest chłodno. Tutaj ludzie nie znajdujący dla siebie szans emigrują za pracą, najczęściej do Rosji. Niektórzy z moich parafian z tego powodu nie mogli przyjechać na Mszę świętą z papieżem. Zaczęły się bowiem roboty sezonowe i choć się zapisali i odebrali bilety, musieli pojechać za pracą.
A skutki ekumeniczne ?
Ekumenizm to jest delikatna sprawa. Nie będzie tutaj takich problemów, jakie mamy z prawosławiem np. w Rosji. Natomiast mimo wszystko to nie jest łatwe. Widać było, że papieżowi Franciszkowi zależy na dojściu do pełnej jedności z Apostolskim Kościołem Ormiańskim. Świadczyła o tym choćby jego prośba na zakończenie Boskiej Liturgii w Eczmiadzynie, aby katolikos pobłogosławił Jego oraz cały Kościół katolicki. Obawiam się jednak, że tej jedności hierarchicznej nie doczekamy się szybko. Mam nadzieję, że ta jedność zostanie osiągnięta przynajmniej na poziomie braterskim. Padły ze strony obu hierarchów ważne słowa, a jakie będą konkrety, zobaczymy później. Na pewno jednak sama obecność papieża w katedrze katolickiej w Giumri miała wielkie znaczenie.
W tym regionie, a więc regionie Sziraku, relacje z Apostolskim Kościołem Ormiańskim nie są łatwe, choć mamy przecież ten sam obrządek. Msza święta i sprawowanie pozostałych sakramentów, sakramentaliów wygląda w zasadzie tak samo. Różnica jest jedynie taka, że podczas naszej Boskiej Liturgii jest wymawiane imię papieża, później naszego katolikosa Grzegorza Piotra XX z Bejrutu, a u nich katolikosa. Znaku pokoju papież Franciszek udzielił pierwszemu, właśnie naszemu patriarsze z Bejrutu. Moim zdaniem, trochę zabrakło mi podczas tej pielgrzymki docenienia roli katolickiego Kościoła ormiańskiego, była zaś mowa tylko o Kościele katolickim.
Czy to jest takie ważne, aby to podkreślać ?
Bardzo, to jedno słowo: "ormiański" powoduje, że Ormianin wie, że nie chodzi o całą wspólnotę Kościoła katolickiego, ale wspólnotę ich Kościoła, żyjącego w Armenii od setek lat. Ten Kościół jest katolicki, ale jednocześnie zachowuje swoją specyficzną tradycję i obrządek. Podkreślenie nazwy: "ormiański Kościół katolicki" rozjaśnia bardziej, o kogo chodzi. O takich wiernych, którzy są Ormianami z krwi i kości, ale nigdy nie przestali być katolikami, nawet za cenę przelania krwi za wierność papieżowi. Działalność moja i wielu duszpasterzy tego właśnie Kościoła ma jeden cel: dać przetrwać i rozwijać się wiernym katolickiego Kościoła ormiańskiego i oni są przykładem tych Ormian, którzy zawsze byli z papieżem i nigdy co do tego nie mieli żadnych wątpliwości, pomimo dyskryminacji.
A ekumenizm ?
Ekumenizm oczywiście jest ważny, ale naszym zadaniem jest tak prowadzić pracę duszpasterską, aby przetrwał ormiański Kościół katolicki. Dlatego nie ma powodów specjalnie się martwić o stan dialogu ekumenicznego. W Armenii jest Kościół, który w każdej chwili jest z papieżem Franciszkiem i stale się za niego modli, to ormiański Kościół katolicki.