Setki osób uczestniczyły w otwarciu koszalińskiego Domu Miłosierdzia.
Zamknięto dwa pasy ulicy Młyńskiej, by uczestnicy uroczystości mogli zająć miejsca przed frontem Domu Miłosierdzia Bożego i wziąć udział w historycznej dla diecezji i miasta uroczystości - długo wyczekiwanego otwarcia placówki. Oficjalnego otwarcia, bo potrzebujący pomocy - nałogowcy, ludzie na rozdrożu, szukający specjalistycznej porady lub po prostu liczący na ciepły obiad - otrzymują ją tu od lat.
Ze znanego koszalinianom baneru Jezusa Miłosiernego umieszczonego na fasadzie budynku, a dokładnie z miejsca, w którym wymalowane jest Przenajświętsze Serce, zwisały wstęgi, których końce trzymali wolontariusze i mieszkańcy Domu.
Spotkanie rozpoczęła pieśń "Zaufaj Panu", która poniosła się w miasto.
U drzwi Domu stanęli biskupi koszalińscy Edward Dajczak i Paweł Cieślik, wicewojewoda zachodniopomorski Marek Subocz, prezydent miasta Koszalin Piotr Jedliński, a dalej parlamentarzyści, przedstawiciele władzy samorządowej i służb mundurowych, księża, zakonnicy oraz domownicy, ich przyjaciele, darczyńcy. List z podziękowaniami i gratulacjami przysłała Pierwsza Dama Agata Kornhauser-Duda.
- Kiedy dzisiaj myślę o tym wszystkim, co tutaj się wydarzyło, to jestem pełen wdzięczności do Jezusa Miłosiernego i ludzi, dzięki którym ten dom został odremontowany, stworzony - powiedział ks. Radosław Siwiński, dyrektor Domu Miłosierdzia Bożego.
Wymienił jako pomocników koszalińskie wspólnoty, zaś jako tych, którzy włożyli najwięcej czasu i wysiłku - więźniów z koszalińskiego zakładu karnego. Wyraził też wdzięczność współpracownikom, wolontariuszom i sponsorom.
- Ten dom przemienia wielu z nas. Mnie pierwszego - powiedział ks. Siwiński i złożył krótkie świadectwo o tym, jak sam, nawet pośród błędnych decyzji, musi się uczyć otwierać serce na przybywających do Domu ludzi, będących na rozdrożu życia. - Ja bardzo dziękuję, że Bóg dla nas to zrobił, tak po prostu. Jesteśmy świadkami Jego mocy. Ten, o którym mówi się dzisiaj, że jest historią, naprawdę jest na wyciągnięcie ręki.
Te słowa potwierdziły później w podobnych świadectwach działania Boga dwie osoby - wychodzący z nałogu mieszkaniec Domu oraz pielęgniarka, będąca wolontariuszką i domową opiekunką chorych.
Bp Dajczak, który poświęcił Dom i razem z grupą delegatów przeciął wstęgę do placówki, nie ukrywał wzruszenia.
- Wszystko zaczęło się w sercu ks. Radka - wspominał początki historii domu. - Ta chwila jest dla mnie jedną z najszczęśliwszych, bo Ewangelia musi być pisana życiem, wtedy jest prawdziwa. Ten dom cały zbudowany jest z miłości. Miłości Boga i ludzi. Bez niej nie mógłby istnieć.
Podczas Eucharystii, na którą zebrani udali się na wewnętrzny dziedziniec bp Dajczak wspominał: - Jak to sobie wyobrazić, że jakiś bank udzieli milion złotych na pierwszy kredyt, który trzeba było wziąć, nie mając ani złotówki? Jak to zrobić bez tego, co wtedy słyszałem: Jezus to zrobi. To Jego Dom - powiedział w homilii, przytaczając scenę z własnej biskupiej kaplicy, gdy tekst kard. Ratzingera wyjaśnił mu, czym jest wiara. I zacytował: - Wierzę Ci. Ja Tobie, Jezu, ufam. To jest wiara z Ewangelii
Po Mszy św. odbył się festyn. Wieczorem wszyscy są zaproszeni do amfiteatru na okolicznościowy koncert Edyty Geppert.